Musi dojść do starcia, bo PiS ma przemożną ochotę zrobić z samorządów narzędzie swojej polityki Dr hab. Sebastian Kozłowski – autor monografii „Upodmiotowienie samorządu lokalnego w okresie transformacji systemowej w Polsce”, adiunkt w Zakładzie Socjologii i Psychologii Polityki Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Co pan pomyślał, czytając w czerwcu informację, że agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego weszli – co najmniej na trzy miesiące – do 16 urzędów marszałkowskich, by sprawdzić, jak wydano miliardy z unijnych dotacji? – Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że upodmiotowienie samorządów, o którym tyle się mówi od 1990 r., jest wciąż w dużej mierze iluzoryczne, fasadowe. W istocie cały czas mamy do czynienia – to nie dotyczy tylko rządów Prawa i Sprawiedliwości – z różnego rodzaju działaniami i akcjami, w których sprawy samorządowe są przedmiotem gry politycznej na szczeblu centralnym. Agenci CBA weszli do urzędów marszałkowskich, aby opcja rządząca krajem mogła zrealizować swoje cele. Jakie? – PiS kwestionuje wynik wyborów samorządowych z 2014 r. i od dłuższego czasu komunikuje nam, że zamierza dokonać zmian w organizacji samorządu terytorialnego, zmienić granice województw, czyli wprowadzić nowy podział administracyjny państwa. Przypuszczam, że do uzasadnienia tych kroków okaże się przydatne nagłośnienie różnego rodzaju nieprawidłowości w funkcjonowaniu samorządów. Dziel i rządź A może chodzi o przejęcie kontroli nad ogromnymi pieniędzmi z Unii Europejskiej? PiS pilnie potrzebuje środków na realizację obietnic wyborczych. – To nic nowego. Ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego już w czasie pierwszych rządów przeforsowało ustawowo prawo weta dla wojewodów, umożliwiające zablokowanie realizacji inwestycji dotowanych ze środków unijnych z perspektywy 2007-2013. PiS, nie mając kontroli nad wieloma samorządami województw, za pomocą ustawy – co było wówczas ewenementem – wyposażył wojewodę, a więc przedstawiciela rządu, w instrument ograniczający decentralizację państwa i demokrację. To wywołało bardzo ostrą reakcję Komisji Europejskiej, pod jej naciskiem weto zostało zniesione. PiS prawdopodobnie chciałoby obecnie kontrolować unijne dotacje, jednak przekonwertowanie wszystkich na użytek administracji rządowej nie byłoby możliwe, są one bowiem w znacznej części przeznaczone na projekty realizowane w ramach programów regionalnych. Sądzę, że partia Jarosława Kaczyńskiego skupia się na wypracowaniu sposobów zwiększenia jej szans na przejęcie samorządów województw – w ogromnej większości będących obecnie w opozycji do PiS. Aby dokonać kolejnej „dobrej zmiany”, trzeba będzie ją dobitnie uzasadnić, wykazując np. niezbędność dokonania nowego podziału administracyjnego. Akcja CBA może przybliżyć zmianę granic? – Z pewnością tak, jeśli nagłaśnianiu nieprawidłowości towarzyszyć będzie budowanie atmosfery nieufności wobec władz samorządowych oraz podkreślanie, że do wyeliminowania patologii konieczne są zmiany ustawowe, w tym utworzenie nowych województw. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński mówił o wydzieleniu Warszawy z województwa mazowieckiego, a Jarosław Kaczyński wspominał o utworzeniu kilku nowych województw. Gdyby Sejm przyjął w tej sprawie odpowiednie ustawy, na terenach objętych zmianami granic wygasłby mandat radnych sejmików i zarządów województw. Władza tymczasowo mogłaby przejść w ręce wyznaczonych przez premiera komisarzy, którzy zapewne zastąpiliby starych pracowników samorządowych nowymi, przygotowali grunt pod zwycięstwo w wyborach samorządowych opcji rządzącej. Kiedy musiałyby się odbyć te wybory? – Gdyby np. ustawową zmianę granic województw przyjęto w ciągu roku, to na ostatni rok aktualnej kadencji samorządu można wprowadzić komisarzy. Kalendarz wyborczy zostałby zatem zachowany – zgodnie z nim wybory samorządowe powinny się odbyć jesienią 2018 r. Zarządy komisaryczne to przecież nic nowego. – W samej Warszawie mieliśmy kilka takich przypadków. Po wygraniu wyborów prezydenckich przez Lecha Kaczyńskiego p.o. prezydentem stolicy został Mirosław Kochalski, a po nim Kazimierz Marcinkiewicz. Sanacyjny polityk Stefan Starzyński też był komisarzem. – Politycy PiS lubią przywoływać Starzyńskiego: wspaniały prezydent, zapisał się złotymi zgłoskami w historii, a jednocześnie nie był wybrany demokratycznie, lecz wyznaczony. Pod nadzorem wojewody Coraz wyraźniej widać napięcia między przedstawicielami administracji rządowej a samorządami. Niektóre samorządy ogłosiły, że będą się stosowały do orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego. Wojewoda mazowiecki stwierdził nieważność stanowiska Rady Warszawy w tej kwestii. Miał do tego prawo? – Wojewoda kontroluje uchwały samorządów wszystkich szczebli na swoim terenie z punktu widzenia ich legalności. Każda uchwała










