Samotne i wykorzystywane

Samotne i wykorzystywane

Jak Ameryka zarabia na eksploatacji nieletnich imigrantów

Korespondencja z USA

Wiele lat temu w odpowiedzi na rewelacje, że w szwalniach w Azji pracują dzieci, Amerykanie zaczęli uważniej wybierać kupowaną garderobę. Dziś na wieść, że nasila się eksploatacja dzieci w Stanach Zjednoczonych, chcą ten stan rzeczy… zalegalizować.

Lipiec 2022

Agencja Reutera publikuje szokujące doniesienia, że w dwóch fabrykach w Alabamie produkujących części do samochodów koreańskiej marki Hyundai pracują dzieci, w tym 12- i 13-latki. Amerykańskie prawo zezwala na pracę dzieci dopiero od 14. roku życia. Ponad 50 nieletnich pracowników to imigranci z Ameryki Południowej, którzy przybyli do USA pod koniec 2021 r. Dzieci pracują na długich zmianach i obsługują maszyny w warunkach mocno naruszających kodeks pracy. Do akcji wchodzi policja i prokuratura. Hyundai zrywa kontrakty z obiema fabrykami.

Wrzesień 2022

Sieć restauracji Chipotle płaci stanowi New Jersey karę 7,7 mln dol. za łamanie przepisów o warunkach pracy osób nieletnich. Choć stanowe prawo i tak faworyzuje interes pracodawcy, zezwalając m.in., by 14-latki mogły pracować w pełnym wymiarze godzin w czasie wakacji (w większości stanów dzieci poniżej 16. roku życia nie mogą pracować więcej niż 20 godzin tygodniowo), audyty wykazały, że dzieci nagminnie przepracowywały w Chipotle o wiele więcej, pozbawiane przy tym prawa do półgodzinnej przerwy podczas zmiany i dodatkowego wynagrodzenia za nadgodziny.

Luty 2023

Firma Packers Sanitation Services (PSSI) kontraktująca pracowników do sprzątania rzeźni i pakowania żywności płaci federalnemu Departamentowi Pracy karę 1,5 mln dol. za zatrudnianie ponad setki dzieci w 13 przedsiębiorstwach rozrzuconych po ośmiu stanach (Arkansas, Kolorado, Kansas, Indianie, Minnesocie, Nebrasce, Tennessee i Teksasie). Dochodzenie przeprowadzone pod koniec 2022 r. ustaliło, że firma zatrudniała dzieci w wieku od 13 do 17 lat do pracy na nocnych zmianach i w niedopuszczalnych warunkach, m.in. w kontakcie z niebezpiecznymi chemikaliami i narzędziami, takimi jak piły tarczowe, piły do mostków i łuparki do głów. Trójka nieletnich odniosła poważne obrażenia, przez które znalazła się w szpitalu. W firmowych dokumentach wszystkie dzieci miały zmienione imiona oraz wiek.

Z usług PSSI korzystają największe marki spożywcze w USA, takie jak Tyson Foods, JBS Foods czy Cargill, sprzedające swoje produkty w większości supermarketów na terenie całego kraju.

Marzec 2023

Departament Pracy stanu Minnesota zamyka rzeźnię Tony Downs Food Co z miasta Madelia, nakazując ustosunkowanie się do zarzutów nielegalnego zatrudniania dzieci. Inspektorzy odkryli, że już 13-latki kierowane były do pracy na nocnej zmianie (prawo zezwala na to dopiero osobom pełnoletnim), w dodatku z niebezpiecznymi urządzeniami, przy piecach oraz w chłodniach z ciekłym azotem i dwutlenkiem węgla. W rzeźni znaleziono osiemnaścioro dzieci, tyle samo pracowników przyznało, że gdy firma ich zatrudniła, nie mieli ukończonych 18 lat. Wszyscy to migranci posługujący się przybranymi imionami i niemówiący lub mówiący bardzo słabo po angielsku.

14 marca 2023, specjalny raport think tanku Economic Policy Institute z Waszyngtonu

„Według danych Department of Labor łamanie przepisów o zatrudnianiu nieletnich było częstsze w roku 2022 o 37% w porównaniu z rokiem 2021 i o 283% w porównaniu z rokiem 2015. (…) W lutym 2023 r. departament rozpatrywał ponad 600 spraw o eksploatację dzieci. To tylko ułamek wszystkich takich przestępstw i wykroczeń, bo większość pozostaje niewykryta” („Child labor laws are under attack in states across the country”, EPI).

Dzieci wpadają z deszczu pod rynnę

Pierwsze 15 lat XXI w. było dla amerykańskich bojowników o ochronę praw dziecka czasem wymarzonym. Statystyki nielegalnego zatrudniania dzieci systematycznie spadały i trend wydawał się nie do odwrócenia. Był to efekt z jednej strony potężnej kampanii na rzecz ograniczenia pracy dzieci, prowadzonej przez Clintonów w czasie ich urzędowania w Białym Domu, z drugiej zaś – wielu nowych regulacji stanowych, które modyfikowały prawo federalne (Clintonowi nie udało się go zmienić), wprowadzając do niego nowe obostrzenia i klauzule o bezpieczeństwie nieletnich pracowników. Przepisy federalne definiujące z grubsza formy i warunki zatrudniania dzieci w USA obowiązują od roku 1938 i są dziełem prezydenta Franklina Delano Roosevelta, częścią jego słynnego pakietu reform socjalnych Nowy Ład. Już one zakazują wystawiania na szwank zdrowia dzieci oraz zatrudniania ich do pracy z maszynami silnikowymi na farmach, w kopalniach i w rzeźniach.

Rok 2015 położył kres tej dobrej passie. Liczba nielegalnie pracujących dzieci znów zaczęła rosnąć. Nieprzypadkowo. Rok wcześniej Ameryka doświadczyła historycznego kryzysu migracyjnego, a służby graniczne zatrzymały wówczas ponad 68 tys. dzieci w wieku poniżej 16 lat, usiłujących samodzielnie przekroczyć granicę. Był to 80-procentowy wzrost w porównaniu z rokiem poprzednim. Kolumny migrantów tworzyli w większości uciekinierzy z tzw. Północnego Trójkąta Ameryki Centralnej (Gwatemali, Hondurasu i Salwadoru), gdzie zaczęły się nasilać przemoc i wojny gangów. Od tego momentu fale nieletnich migrantów bez opieki stały się chlebem powszednim dla strażników na południowej granicy USA, a jednocześnie coraz większym wyzwaniem dla ośrodków dla azylantów i opieki socjalnej. Amerykańskie prawo nakazuje bowiem nie tylko przyjęcie samotnych dzieci w charakterze azylantów, ale także dostarczenie ich do krewnych lub sponsorów w USA, po sprawdzeniu, jakie będą tam miały warunki. Później pałeczkę przejmują pracownicy socjalni, którzy czuwają nad tym, by dzieci uczęszczały do szkoły. Obowiązek szkolny trwa w USA do 16. roku życia.

Po 2015 r. praca nieletnich migrantów spowodowała wzrost wskaźników eksploatacji dzieci, ale nie był on ogromny, ok. 1% w skali roku do 2020 r. Po pandemii jednak wszystko się zmieniło. W drugiej połowie 2021 r. kryzys migracyjny dzieci samotnie przekraczających granicę wybuchł z nową siłą i do końca roku USA przyjęły ich 122 tys. W roku 2022 padł nowy rekord – liczba takich migrantów podskoczyła do 130 tys. Do serwisów informacyjnych powróciły obrazki autobusów uwożących nieletnich migrantów w głąb kraju oraz skargi dyrektorów szkół, zwłaszcza ze stanów przygranicznych, że nie radzą sobie z tyloma nowymi uczniami, w dodatku nieposługującymi się angielskim. Mimo wszystko przesłanie było pozytywne. Stany Zjednoczone roztaczały nad nieletnimi migrantami parasol ochronny i otwierały im drzwi do nowego życia.

Jak nie pomagać dzieciom zgodnie z ich wolą

Jak dokładnie to wygląda, większość Amerykanów dowiedziała się dopiero pod koniec lutego br., kiedy dziennik „New York Times” opublikował wstrząsający reportaż „Alone and Exploited, Migrant Children Work Brutal Jobs Across the U.S. (Samotne i wykorzystywane – nieletni migranci pracują w brutalnych warunkach rozrzuceni po całej Ameryce). Wyszło na jaw, że parasol ochronny nie tylko ma dziury, ale niekiedy w ogóle nad dzieckiem się nie otwiera. – W miarę jak przybywało dzieci, administracja Bidena wzmogła naciski na służby graniczne, by jak najszybciej wypuszczały dzieci ze schronisk i przekazywały sponsorom. Odpowiedzialni za to pracownicy przyznają, że procedury załatwiane są po łebkach, byle szybciej – wskazywała Hannah Dreier, autorka reportażu. – Chociaż HHS (Department of Human and Health Services, Departament Zdrowia i Usług Społecznych – przyp. red.) kontaktuje się z każdym dzieckiem, dzwoniąc do niego miesiąc po odesłaniu do sponsora, dane pokazują, że w ostatnich dwóch latach agencja straciła kontakt z ponad 85 tys. dzieci. Na dziś nie ma żadnego kontaktu z co trzecim dzieckiem, nad którym winna sprawować kuratelę.

Oliwy do ognia dolewają opowieści nauczycieli ze szkół, w których nieletni migranci powinni się uczyć. Jak się okazuje, szkoły doskonale wiedzą, że wiele z tych dzieci pracuje ponad siły, w tym nocami. Taki właśnie był przypadek 15-latki z Union High School w mieście Grand Rapids w stanie Michigan, o której opowiedział w reportażu Rick Angstman, nauczyciel historii. Migrantka z Gwatemali najpierw na lekcjach zasypiała, potem z przemęczenia zaczęła mdleć. Szkoła dwa razy wzywała do niej karetkę, ale nie mogła powstrzymać dziewczyny przed powrotem do pracy.

Realia przecież są takie, że dla wielu migrantów praca zarobkowa jest ważniejsza niż edukacja, bo w rodzinnych krajach zostawili krewnych, którzy oczekują wsparcia. Z drugiej strony naiwnością jest wierzyć, że wszystkie dzieci uciekają do USA tylko po to, by znaleźć schronienie przed przemocą i wojną domową. Ogromna część, by nie rzec większość nastolatków powyżej 12. roku życia od początku jest nastawiona przede wszystkim na zarobkowanie i nie szuka pomocy, nawet jeśli w miejscu pracy zaczyna im się dziać krzywda. Sytuacja tych dzieci jest więc jednocześnie skomplikowana i delikatna.

Gwatemalska uczennica Angstmana z uporem twierdziła, że nie może odejść z pracy. W końcu zrezygnowała ze szkoły i nikt nie wiedział, co dalej się z nią działo. – Po prostu rozpłynęła się we mgle – wyjaśnił Rick Angstman. – Oto nowe oblicze pracy dzieci w USA. Bierzemy sobie dzieciaki z innych krajów i traktujemy niemal jak niewolników.

Jak zapychać dziećmi wakaty

Nielegalna praca dzieci jest możliwa dlatego, że ktoś im ją daje. Ktoś wykorzystuje fakt, że za południową granicą USA toczą się wojny zmuszające dzieci do migracji zarobkowej, i na tej tragedii się bogaci. Sytuację pogarsza popandemiczny stan amerykańskiej gospodarki, która, jak wiele innych na świecie, boryka się w tej chwili z brakiem rąk do pracy w sektorach najgorzej płatnych: w fabrykach, w budownictwie, w usługach. Nie pomaga to, że w erze ekonomicznego globalizmu eksploatacja dzieci stała się wyjątkowo prosta do zaaranżowania i realizacji.

– Kierownictwo Packers Sanitation Services wiedziało, że zatrudnia osoby nieletnie, ale wizja kary za łamanie prawa nie była żadnym motywem, by zaprzestać tej praktyki. Firmy takie jak ta, z rodzaju wieloetapowego łańcucha dostaw, z formalnego punktu widzenia nie są tu pracodawcami. W tak zapętlonym systemie łatwo się wyprzeć odpowiedzialności i przesuwać ją na kontrahentów – wyjaśnia Michael Lazzeri z Departamentu Pracy, szef Izby ds. Zarobków.

Niepokojących wieści na temat wyzysku dzieci w USA jest niestety więcej. Amerykański kapitalizm w wydaniu „wszystko dobre, co dobre dla ekonomii” właśnie rozpoczął walkę o obalenie obowiązującego od prawie stu lat kodeksu pracy dla nieletnich. Prym wiodą stany zawiadywane przez republikanów, ale zainteresowanie tą kwestią wyrażają też niektóre stany z demokratami u steru. Jak donosi w raporcie Economic Policy Institute, w ostatnich dwóch latach ustawy luzujące przepisy w sprawie charakteru i warunków pracy nieletnich przegłosowało bądź zaczęło nad nimi debatować co najmniej 10 stanów. W 16 stanach przepisy regulujące pracę dzieci już są mniej restrykcyjne niż w ustawodawstwie federalnym.

Najbardziej kontrowersyjna jest na razie ustawa z Arkansas podpisana przez republikańską gubernatorkę Sarah Sanders 12 marca br. Znosi bowiem obowiązek weryfikacji zarówno wieku dziecka, jak też zakresu obowiązków i warunków pracy w przypadku dzieci młodszych niż 16 lat. Dotąd rodzice 14- i 15-latków dopiero wtedy mogli wysłać je do pracy, gdy dostali na to zgodę stanu po przedstawieniu oświadczenia od przyszłego pracodawcy dziecka. Autorzy ustawy dowodzą, że jest ona ukłonem nie tyle w stronę biznesu, ile rodzin z palącymi się do pracy nastolatkami. Daje im większą wolność w zakresie wyboru miejsca pracy i uwalnia od administracyjnego brzemienia, kosztującego ich czas i nerwy związane z oczekiwaniem na zgodę biurokratów.

Obrońcy praw dziecka, zwłaszcza w świetle ostatnich rewelacji, są odmiennego zdania. – To ustawa oficjalnie otwierająca drzwi przed stanem bezprawia. Nowe, wysoce niepokojące przesunięcie granicy w boju o likwidację ochrony najsłabszych członków społeczeństwa, dokonywane pod sztandarem „wolności” – skomentował decyzję Arizony Reid Maki, szef międzynarodowej organizacji Child Labor Coalition, walczącej z wyzyskiem dzieci na świecie. I on, i reszta obrońców praw dziecka uznali jednocześnie za żart argument o odpowiedzialności jednostkowej przedsiębiorców zapisanej w ustawie. Jej autorzy podkreślili, że administracja stanowa nie potrzebuje pełnić funkcji stróża pracodawców, wystarczy sam fakt istnienia federalnych i stanowych regulacji, by pracodawcy stosowali się do nich z własnej woli. Jeżeli jeszcze nie zrobiło się tragikomicznie, to dodajmy, że gubernator Sanders podpisała ustawę ledwie kilka tygodni po tym, jak na jej biurku spoczęło doniesienie, że dziesięcioro dzieci zatrudnionych przez PSSI pracowało w rzeźniach na terenie jej stanu.

Z innych ustaw warto wspomnieć nowe prawo w Ohio, które zezwala 14- i 15-latkom pracować do godz. 21 również w roku szkolnym (dotąd było to możliwe tylko w wakacje), oraz przymiarki stanu Iowa, by formalnie dopuścić 14- i 15-latki do pracy w rzeźniach. New Hampshire obniżyło wiek kelnerów, którym wolno podawać gościom alkohol, z 15 lat do 14, New Jersey zaś wydłużyło dzieciom poniżej 16. roku życia czas pracy bez przerwy. Jednocześnie 16- i 17-latki zyskały tam „prawo” do legalnego przepracowywania w tygodniu 50 godzin. W Nebrasce stanowi posłowie przyjęli projekt ustawy, która zezwoli płacić 14-, 17-latkom inną niż obowiązująca stawkę minimalną. Nie 15 dol., lecz tylko 9 dol. za godzinę pracy.

Wróciliśmy do czasów Dickensa

Trzy dni po publikacji „New York Timesa” Biały Dom ogłosił plany utworzenia specjalnej grupy roboczej, która zajmie się namierzaniem i tępieniem przejawów wyzysku nieletnich migrantów przez amerykańskich pracodawców. Równolegle Departament Pracy wystosował oświadczenie, że rozpoczyna śledztwo tam, gdzie statystyki wskazują możliwość wyzyskiwania dzieci, i zamierza pociągnąć do odpowiedzialności nie tylko pośredników i dostawców, ale same wielkie firmy korzystające na nielegalnej pracy nieletnich.

Czy to wystarczy? Gordon Lafer, ekspert we wspomnianym Economic Policy Institute i były doradca Kongresu ds. pracy i płacy, już dzisiaj wie, że nie. By naprawdę zniechęcić firmy do eksploatowania pracy dzieci, należałoby zmienić wysokość kar. W tej chwili są one tak niskie, że aż śmieszne: 6-15 tys. dol. za dziecko. – Dla wielu firm, zwłaszcza wielkich i bogatych, to kwoty, których nawet nie odczują. Wliczą je sobie po prostu w koszty prowadzenia biznesu – mówi Lafer.

Rzecz druga to chronicznie niedoinwestowany Departament Pracy, w którym od dawna brakuje inspektorów, a po pandemii te braki zrobiły się jeszcze dotkliwsze. Przedsiębiorcy doskonale to wiedzą i nie ma co się łudzić, niektórzy nie odmówią sobie skorzystania z okazji, jaką jest samotny, porzucony przez system, niemówiący po angielsku nastolatek poszukujący pracy.

– Zatrudnianie dzieci mało kosztuje, bo zwykle jest krótkoterminowe, nie trzeba im oferować ubezpieczenia ani kont emerytalnych, a przede wszystkim o wiele łatwiej zastraszyć je i kontrolować niż dorosłych. Dlatego szanse na to, że pracodawcy będą przestrzegać prawa, oceniam na bliskie zeru – konkluduje Lafer.

Po publikacji „New York Timesa” głos zabrali obrońcy dzieci również w Kongresie. – Zdawało mi się, że miejsce opowieści o dzieciach nieuczęszczających do szkół, mdlejących z przepracowania, a nawet tracących kończyny na skutek pracy przy maszynach jest w książkach Karola Dickensa i Uptona Sinclaira, a nie w codziennym życiu w roku 2023 w Stanach Zjednoczonych! – alarmowała Hillary Scholten, demokratka z Michigan.

Nie wszyscy zareagowali na jej słowa brawami. Niektórzy odwrócili wzrok lub wbili go w ekrany telefonów. Czy rzeczywiście nadchodzą czasy, że metka made in USA będzie nas parzyć równie mocno jak ta przyszyta dziecięcą ręką w szwalni w Bangladeszu? Nic nie jest wykluczone.

Fot. Shutterstock

Wydanie: 15/2023, 2023

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy