Podczas samotnej żeglugi przychodzą dziwne sny

Podczas samotnej żeglugi przychodzą dziwne sny

Tęskniłem za wszystkim. Najbardziej brakowało mi ciepłego prysznica, kotleta schabowego i dziewczyny. I to w tej kolejności Krzysztof Baranowski – kapitan jachtowy, dziennikarz, wychowawca. Jako pierwszy Polak dwukrotnie opłynął samotnie kule ziemską Kondycja w samotnej żegludze jest najważniejsza? – Kolejność jest następująca: samotny żeglarz musi być zdrowy, bo na oceanie nie może zasłabnąć; musi być fizycznie sprawny, żeby dać sobie radę z obsługą wieloosobowego jachtu. Ale w myśli wiedziałem, że to ja wszystko wygrywam. I tak się stało. Kłopot był z ostatnią eliminacją – żeglarską. Do ostatniego etapu doszło nas pięciu. Ale okazało się, że Związek Żeglarski nie jest w stanie zorganizować regat. I poproszono mnie, żebym załatwił jachty. Zacząłem chodzić po klubach w poszukiwaniu pięciu identycznych jachtów, ale nic z tego nie wyszło. Tymczasem nadszedł sezon regatowy i żeglarskie mistrzostwa Polski, w których startuje kilkadziesiąt jachtów. Zgłosiłem się do tych regat jako samotny żeglarz. Przyjęto to z uśmiechem. Ale okazało się, że na krótkich biegach, gdzie nie trzeba było spać, tylko można było czuwać i sterować, spisywałem się jak pełnowartościowe załogi. (…) Związek Żeglarski powiedział: „Proszę bardzo, zatwierdzamy. Jesteś kandydatem Polski na regaty. I teraz rób, co chcesz”. A ja nie mam pieniędzy i nie mam jachtu. Więc mimo że moje nazwisko w środowisku żeglarskim dobrze się kojarzyło, bo odniosłem sukcesy, trzeba było jacht znaleźć albo zbudować. Na szczęście miałem przyjaciół w stoczni jachtowej w Szczecinie – która zresztą po śmierci Leonida Teligi przyjęła jego imię – i tam w małym zespole konstruktorów: Hoffmann, Gogołkiewicz, Jaworski, naprędce powstały plany nowego jachtu dla samotnego żeglarza. Siedziałem im nad głową i mówiłem: „Ma być to, ma być tamto”. Kuba Jaworski, świetny żeglarz, mistrz regatowy, mówi: „Jeden maszt”, a ja mówię: „Nie, dwa maszty”. „Dlaczego dwa maszty? To jest aerodynamicznie gorsze”. Nie mógł zrozumieć. A ja mówię: „Dla mnie ważniejsze od szybkości jest przeżycie”. „Jakie przeżycie? Przecież to Atlantyk!”. Pukali się w czoła. To był rok 1970. Nie wiedzieli o tym, że projektując jacht na światowe regaty przez Atlantyk w 1972, wcale nie myślę o Atlantyku, ale już o Oceanie Indyjskim, Pacyfiku i powrocie na Atlantyk. Bo trzeba ci wiedzieć, że są dwie drogi dookoła świata: jedna jest na zachód, którą zrobił Teliga, przez Kanał Panamski w strefie pasatowej; druga trasa jest przeciwna – płynie się na wschód, nie przez Kanał, tylko dookoła Antarktydy, wokół przylądka Horn. Która jest trudniejsza? – Ta druga. Antarktyda jest oblana wodą i to jest jedyne miejsce na świecie, gdzie ocean jest takim pasem dookoła świata, co ma konsekwencje w postaci charakteru fali. Ta fala rozchodzi się szybko i biegnie daleko – obiega świat dookoła. Co więcej, ten pas z różnych powodów jest nawiedzany przez nieustanne sztormy, które idą w lecie co tydzień, a w zimie częściej. W każdym razie bywają dość gwałtowne, ale fala bywa monstrualna – i ona jest najgorsza. Kotłuje jachty i duże statki. Dawniej to była jedyna droga dookoła świata. Tą trasą płynęły żaglowce, wiozące herbatę z Chin, zboże i wełnę z Australii, saletrę z Chile. Wszystkie musiały płynąć wokół przylądka Horn, czyli przez te straszne Ryczące Czterdziestki i Wyjące Pięćdziesiątki. Ryczące Czterdziestki? Wyjące Pięćdziesiątki? – Nazwa pochodzi od wyjących i ryczących w olinowaniu żaglowców wiatrów, które wieją między równoleżnikami 40 i 50 oraz 50 i 60 stopni szerokości południowej. Wybrałeś trudniejszą trasę, bo chciałeś być lepszy od Teligi? Że jeśli wybierasz się w rejs dookoła świata, to musisz podnieść poprzeczkę? – Oczywiście. Poza tym to nie byłaby dla mnie satysfakcja popłynąć pasatami dookoła świata. To zrobił stary, schorowany człowiek, na prymitywnym jachcie, nienadającym się do takich rzeczy, więc ja młody, bo miałem koło trzydziestki, na budowanym specjalnie dla samotnego żeglarza jachcie, musiałem wybrać się w trudniejszy rejs. Akurat Horn potraktował mnie ulgowo, ale trzy dni później inny polski jacht sztormował przy sile wiatru 12. Gdy oni walczyli o życie, ja stałem już spokojnie na Falklandach i słuchałem, jak wiatr wieje za oknem. Przed samotnym rejsem spotkałeś się z Leonidem Teligą? – Kiedy Teliga wrócił ze swego rejsu, ja wróciłem ze swego. Tylko że on przepłynął świat w dwa lata, a ja Bałtyk

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17-18/2018, 2018

Kategorie: Wywiady