W USA klasa wyższa pracuje ciężej niż średnia. To coś dotąd niespotykanego. Współczesne nierówności opierają się na nowym modelu Prof. Daniel Markovits – wykładowca na Uniwersytecie Yale, autor głośnej w ostatnich miesiącach w USA książki „The Meritocracy Trap” Przedstawia pan Stany Zjednoczone jako merytokrację, czyli państwo, w którym status danej osoby zależy od jej umiejętności i wyników. Wydaje się, że to uczciwy system – każdy może dojść na szczyt, jeśli tylko wystarczająco ciężko pracuje. Tak jest w rzeczywistości? – Ameryka na pewno nie jest doskonałą merytokracją. Istnieją w niej różne formy przywilejów i utrudnień, które nie mają wiele wspólnego z umiejętnościami. Przykładem może być dyskryminacja rasowa. Jeśli jednak popatrzymy na liczby, większość nierówności wynika właśnie z merytokratycznego ustroju i Stany Zjednoczone z pewnością mają go dzisiaj w dużo większym stopniu niż kiedyś. Gdzie leży więc problem? – Często myślimy o merytokracji i równości szans jako o jednej i tej samej rzeczy. Skoro ludzie zyskują przewagę poprzez wyniki, to przecież każdy może tego dokonać. Tyle że to nieprawda. Musimy pamiętać, że w merytokracji jesteś oceniany właśnie na podstawie wyników, a nie potencjału. Żyjemy w świecie, w którym niektórzy – przede wszystkim bogaci – zapewniają swoim dzieciom znacznie
Tagi:
Daniel Markovits, dzieci, edukacja, elity, gospodarka, klasa średnia, merytokracja, młodzież, Niemcy, nierówności, nierówności edukacyjne, nierówności społeczne, pracownicy, rewolucja przemysłowa, rewolucja społeczna, rynek pracy, sprawiedliwość społeczna, szkoły, uczelnie, uczniowie, uniwersytet, USA