Sejmowe obiboki

Sejmowe obiboki

Dariusz Wójcik z AWS opuścił bez usprawiedliwienia prawie połowę posiedzeń plenarnych

Obibokami i nierobami nazwał swoich kolegów posłów Jan Maria Rokita, ostentacyjnie rezygnując z funkcji przewodniczącego Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych. Zrobił to po tym, jak marszałek Sejmu, Maciej Płażyński, unieważnił sprawozdanie komisji, podając jako powód brak kworum.
Koniec kadencji Sejmu sprzyja refleksjom i podsumowaniom. I choć ocena wyrażona przez posła Rokitę nie była zbyt elegancka, a przez innych posłów została odebrana jako nielojalna i obliczona na jednorazowy efekt, to czy nie było w niej odrobiny prawdy?

Obiboki i nieroby?
Komplet posłów można zobaczyć na sali tylko podczas głosowań. Nierzadko sprawozdawcy przedstawiają stanowiska w ważnych sprawach przy prawie pustych ławach. To prawda, że część posłów jest w tym czasie na posiedzeniach komisji. Wiadomo jednak, że podpisują listę, a potem pod byle pretekstem wychodzą z sali i już nie wracają.
– To częste przypadki. Niedawno na Komisję Administracji i Spraw Wewnętrznych przyszło tylko kilku posłów – uważa poseł Rokita.
Jerzy Wierchowicz, przewodniczący klubu UW, twierdzi, że Rokita chciał swoją wypowiedzią odciąć się od nielubianej klasy politycznej. – Istnieje mała grupa powiedzmy „mniej zaangażowanych”, ale nie można generalizować – uważa. Przyznaje, że praktyką jest podpisywanie listy i wychodzenie z posiedzenia, ale w większości przypadków nie wynika to z lenistwa, lecz z harmonogramu prac Sejmu. – Komisje odbywają się tylko w dni sejmowe, bo gdy nie ma posiedzenia, bardzo trudno jest zebrać posłów. Marszałek wyraził na to zgodę. Często więc dochodzi do sytuacji, że poseł opuszcza zebranie jednej komisji, gdyż w tym samym czasie ma ważne głosowanie w drugiej, posiedzenie zespołu parlamentarnego albo wystąpienie plenarne.
Kancelaria Sejmu prowadzi dokładną listę poselskich obecności. Najwięcej nieusprawiedliwionych nieobecności ma poseł AWS, Dariusz Wójcik. Nie było go na sesjach plenarnych przez prawie połowę kadencji. Na 298 dni sejmowych opuścił bez ważnego powodu 146. Często opuszczał również posiedzenia komisji. Początkowo pracował w dwóch – Sprawiedliwości i Praw Człowieka oraz Łączności z Polakami za Granicą. Teraz jest członkiem tylko tej drugiej. Łącznie opuścił 85 posiedzeń.
– Wyjaśnialiśmy ten problem z posłem Wójcikiem – mówi Grzegorz Cygonik, rzecznik klubu AWS. – Stwierdził, że akurat w tej kadencji załatwiał wiele ważnych spraw dla regionu lubelskiego, skąd pochodzi. W tamtejszej prasie ukazały się nawet oświadczenia posła. Dariusz Wójcik prowadził m.in. lobbing w sprawie renowacji lubelskiej Starówki, wiele czasu spędzał, szukając sponsorów. Poza tym on często nie podpisuje listy obecności i nawet kiedy jest na posiedzeniach, statystyki mówią coś zupełnie innego. Przyznaję jednak, że w interesie posła leży, by dopilnować formalności.
Rekordzistą w nieusprawiedliwionych nieobecnościach jest Waldemar Pawlak z PSL, który w pierwszej części kadencji zasiadał w Komisji do Spraw Służb Specjalnych i Komisji Łączności z Polakami za Granicą. Od 2000 roku pracuje w komisjach Prawa Europejskiego oraz Transportu i Łączności. Był nieobecny aż 98 razy.
– Czasami pogodzenie obowiązków parlamentarzysty nie jest możliwe – uważa Andrzej Urbańczyk, rzecznik klubu SLD. – Posłowie w wielu przypadkach są członkami dwóch komisji, których posiedzenia odbywają się w tym samym czasie i obecność w dwóch miejscach jednocześnie jest niemożliwa.

Poseł w statystyce
Podstawowy obowiązek posła to uczestniczenie w posiedzeniach izby i pracach komisji. Nie jest łatwo zmierzyć aktywność parlamentarzystów. Można sprawdzić, kto ile razy zabierał głos, ale trudniej ocenić, czy poruszane sprawy były istotne. Zdarza się, że poseł wychodzi na mównicę tylko po to, by odciąć się przedmówcy lub zadać mało znaczące pytanie, a już jego głos jest odnotowywany w statystyce. A przecież co innego być sprawozdawcą komisji, a co innego podgrzewać tylko atmosferę dyskusji. Niektórym chodzi jedynie o pokazanie się w tzw. czasie antenowym, czyli wtedy, kiedy TVP transmituje obrady.
Statystyki pracy posłów mówią o ilości wystąpień sejmowych, złożonych interpelacjach, oświadczeniach oraz zadanych pytaniach w sprawach bieżących. Do tej pory jedynie Elżbieta Arciszewska-Wedler z AWS ani razu nie zabrała głosu w wystąpieniu.
Tych, którzy mają puste statystyki interpelacji, zapytań i oświadczeń jest znacznie więcej, aż 27, w tym m.in. Andrzej Anusz, Czesław Bielecki, Jacek Rybicki, Andrzej Smirnow, Aleksander Hall z AWS, Aleksandra Jakubowska, Marek Wagner z SLD, Józef Zych z PSL i Janusz Lewandowski, wówczas jeszcze z UW.
Zdaniem posła Jerzego Wierchowicza, statystyka nie jest całkiem bez znaczenia. – Ten, co ma puste rubryki, najwyraźniej nie bardzo przejmuje się swoją pracą. Myślę jednak, że najważniejszym miernikiem merytorycznej pracy są wystąpienia na komisjach – mówi przewodniczący klubu UW.
Są jednak i tacy, którzy dbają wyłącznie o statystykę. Prawdziwym rekordzistą aktywności, aż do przesady, jest poseł SLD, Bogdan Lewandowski z Torunia. Ma na swoim koncie 869 wystąpień, 467 interpelacji, 294 zapytania i 133 oświadczenia. Tuż za nim jest poseł AWS, Jan Kulas z Gdańska, który ma 648 wystąpień, 278 interpelacji, 282 zapytania i 66 oświadczeń. Zważywszy liczbę sejmowych dni i długość kadencji, panowie ci musieli zajmować się tylko pisaniem oświadczeń i interpelacji.

Dyscyplina musi być
Jak dyscyplinować posłów? Jerzy Wierchowicz nie uważa, by kary były dobrym rozwiązaniem. – To nie są uczniaki, których trzeba strofować.
W poprzedniej kadencji Sejmu wprowadzono jednak środek dyscyplinujący obecność posłów w Sejmie. Zwolnienie L-4 nie jest konieczne, by usprawiedliwić nieobecności, wystarczy złożyć stosowne pisemne wyjaśnienie marszałkowi Sejmu. Jednak za każdy dzień „wagarów” kancelaria potrąca posłowi 1/30 wynagrodzenia, tj. ok. 300 zł. Przypomnieć należy, że poseł zawodowy (który zawiesił działalność zawodową) pobiera miesięcznie 11.225 zł brutto (8980 zł uposażenia i 2245 zł diety).
– Tylko raz prezydium klubu udzieliło ostrzeżenia dwóm posłom, którzy mimo wcześniejszych wezwań nie dotarli z zagranicy na ważne głosowanie – mówi poseł Wierchowicz. – Okazało się, że nie był to przejaw złej woli, jeden z nich trafił na strajk na lotnisku, a drugi był w Australii i po prostu nie zdążył dolecieć.
W AWS o ważnych posiedzeniach komisji posłowie powiadamiani są dodatkowo przez sekretariat klubu. – To forma przypomnienia lub upewnienia się, czy dany poseł pojawi się na posiedzeniu – mówi Grzegorz Cygonik.
Ale kiedy sprawa jest naprawdę poważna, kluby potrafią zmobilizować posłów. Do najsłynniejszych w mijającej kadencji należy pospolite ruszenie przed głosowaniem liczby województw na zreformowanej mapie administracyjnej Polski. Wówczas wszystkie kluby poselskie dokładały wszelkich starań, by ich parlamentarzyści stawili się w komplecie. W trybie pilnym ściągano posłów ze służbowych podróży zagranicznych, urlopów, a nawet zwolnień lekarskich. Jeden z posłów przyjechał karetką prosto ze szpitala po operacji wszczepienia by-passów. Podobne sytuacje – choć już nie tak desperackie – mają miejsce, gdy chodzi o odrzucenie prezydenckiego weta, ale to się jeszcze nie udało.
Na co dzień jednak parlamentarzyści ze zróżnicowaną powagą traktują swoje obowiązki. Zdaniem marszałka Sejmu, Macieja Płażyńskiego, to wyborcy za dwa miesiące wystawią cenzurkę swoim przedstawicielom w wyborach parlamentarnych.

 

Wydanie: 2001, 29/2001

Kategorie: Obserwacje

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy