Sen o celi

22.11.04 około godziny 13 przejeżdżałem ulicą Rozbrat w Warszawie i widzę, że przede mną robi się niewielki korek, ale samochody posuwają się powoli do przodu, a więc i ja za nimi. Po chwili jeszcze w oddali zaczęły błyskać flesze aparatów fotograficznych, jeden, drugi, trzeci, i pokazały się kamery kilku telewizji. Ki diabeł? Pewnie jakaś znana gwiazda telenoweli rozebrała się na przystanku, a może to Viloetta Villas ze swoimi wszystkimi psami albo może sam pan poseł Roman Giertych, który z przylepionymi do oczu okularami prowadzi indywidualne śledztwo na późniejsze zlecenie pana przewodniczącego Gruszki.
Podjeżdżam bliżej i co ja widzę. Straż miejska ładuje na lawetę samochód. – Może to auto posła Pęczaka – pomyślałem – bo jemu przez jakiś czas nie będzie potrzebne. Ale widzę, że to zabierane ma jasne szyby i nie posiada talerza do nawigacji satelitarnej przymocowanego do dachu, żeby łatwiej było trafić potem do Sejmu. A więc to nie jego, zresztą jak wyjdzie z pudła, kupi nowe za to, co odłoży z pensji, siedząc w celi za państwowe i zastawiając się tylko nad tym, jakie zlecenie złożyć do sejmowej kancelarii: czy żeby diety przesyłano na konto, czy do naczelnika więzienia, czy żeby je listonosz przynosił bezpośrednio do celi.
Piękna rzecz siedzieć sobie za kilkanaście tysięcy do łapy. Mało tego, znając tragiczny stan naszego więziennictwa, można przypuszczać, że dość niedługo dojdzie do takiej sceny, że któregoś dnia do drzwi celi naszego barona zapuka sam naczelnik aresztu i powie od progu:
– Panie Andrzeju, już nie mówmy do siebie per osadzony, tylko przejdźmy na ty, ja będę do pana, panie Andrzeju, mówił panie pośle, a pan do mnie panie Henryku na apelu i Heniu w gabinecie.
– Więc co się stało, Heniu?
– Pożycz nam, Andrzeju panie pośle, 10 tys. zł do pierwszego, bo inaczej to zakład energetyczny nam prąd wyłączy i nie będzie mógł pan czytać przed snem nowo napisanych ustaw, panie pośle.
Okazało się jednak, wracam na ulicę Rozbrat, że to straż miejska upolowała wreszcie źle zaparkowany samochód. Stało sobie takie małe, bezbronne, przemarznięte, samotne clio przytulone do przystanku, bo pan je zostawił na cały dzień i nie obronił, kiedy ruszyła nagonka, a ci z kamerami i aparatami to nasi paparazzi, którzy tym najazdem na przystanek jeszcze raz mi uświadomił, że JAKA TELEWIZJA, TAKIE GWIAZDY.
Wróciłem do domu i zmęczony wrażeniami próbowałem pójść wcześniej spać, jednak nie udawało mi się, aż do chwili kiedy przez Internet ściągnąłem sejmowe przemówienia pana posła dotyczące praworządności, za to sen miałem już fantastyczny. Śniło mi się, że śledczy poseł Roman Giertych wezwał na przesłuchanie prezydenta Leonida Kuczmę.

Wydanie: 2004, 49/2004

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy