Sztuka organiczna w dolinie Jasiołki

Sztuka organiczna w dolinie Jasiołki

Jaśliska nie chcą być biedne. Kilka dni temu reporterka dużej gazety udała się w teren, aby sprawdzić, czy najbiedniejsza do niedawna gmina w Polsce wciąż zamierza głosować na PiS. Tekst eksponował wykluczenie mieszkańców, bezrobocie, alkoholizm i plagę samobójstw niczym w opuszczonych pegeerach z pamiętnej „Arizony” Ewy Borzęckiej. Przypadkiem spędziłem tam poprzedni weekend, oczom i uszom nie wierząc. Malownicza ruderyzacja przed laty zwabiła do Jaślisk filmowców (kręcono tu m.in. „Twarz” i „Boże Ciało”), filmy przyciągnęły turystów, w czym z kolei upadłe miasteczko dostrzegło szansę na rozwój. I oto zamiast zrujnowanej wiochy zionącej wódą kartoflaną teraz mamy tu ryneczek jak malowany, wyrychtowane rzędy chyży łemkowskich niczym w skansenie, tablice ścieżki dydaktycznej, a pobliski stadion aklasowego LZS ma trybunę, której nie powstydziłby się aktualny mistrz Polski. Elegancko przyodziani mieszkańcy akurat wracali z pogrzebu i ze wzburzeniem dyskutowali o tym, jak ich opisano. Znajomy, pamiętający Jaśliska sprzed lat, patrzy z niechęcią na to ładnienie i wzdycha do baru Czeremcha, mordownianym zewnętrzem kamuflującego hipsterskie menu i kraftowe piwa dukielskiego browaru.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 28/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.

Wydanie: 2023, 28/2023

Kategorie: Felietony, Wojciech Kuczok

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy