Śmierć rządowego eksperta wywołała w Wielkiej Brytanii polityczne trzęsienie ziemi Nad Tamizą rozgrywa się polityczny dreszczowiec. Tony Blair przeżywa najostrzejszy kryzys w swej karierze. Reporter gazety „Mail on Sunday” zuchwale pytał szefa rządu: „Czy ma pan krew na rękach, premierze? Czy zamierza pan złożyć rezygnację?”. Krew wypłynęła z żył 59-letniego doktora Davida Kelly’ego, mikrobiologa, eksperta brytyjskiego Ministerstwa Obrony, wcześniej inspektora poszukującego broni masowego rażenia w Iraku. 18 lipca Kelly, który poprzedniego dnia wyszedł na dziwny spacer w strugach deszczu, został znaleziony martwy w lesie w Harrowdon Hill, niedaleko swego domu w hrabstwie Oxford. Prawdopodobnie powszechnie szanowany mikrobiolog zażył dawkę silnych środków przeciwbólowych i przeciął sobie nożem naczynia krwionośne na lewym nadgarstku. Umierał samotnie, nikt nie przyszedł mu z pomocą. Dziennik „The Independent” nazwał nieszczęsnego doktora, ojca trojga dzieci, jeszcze jedną ofiarą wojny w Iraku. Prasa arabska, np. egipski dziennik „Al-Jumhuriyah”, nie ma wątpliwości, że Kelly został zamordowany, bowiem ujawnił, że rząd brytyjski wyolbrzymił czy też zmyślił zagrożenie ze strony broni masowej zagłady Saddama Husajna, aby znaleźć pretekst do wojny. Ale tak naprawdę nieśmiały, wrażliwy mikrobiolog nie wytrzymał ogromnego nacisku, znalazł się bowiem w centrum politycznego huraganu, niezwykle gwałtownego sporu między rządem Tony’ego Blaira a państwową siecią informacyjną BBC, uważaną na całym świecie za wzór niezależnego, obiektywnego dziennikarstwa. Na podstawie informacji zamieszczonych przez prasę brytyjską można odtworzyć następujący przebieg wydarzeń. 22 maja br. Kelly spotkał się na lunchu w londyńskim hotelu Charing Cross z reporterem BBC, Andrew Gilliganem. Obaj dżentelmeni szczegółowo omówili kwestię, czy rząd brytyjski nie przesadził, przedstawiając domniemane zagrożenie ze strony broni chemicznej i biologicznej Bagdadu. Tony Blair i jego dygnitarze mogli wyolbrzymić niebezpieczeństwo, aby zdobyć poparcie opinii publicznej i parlamentu dla swych wojennych planów. Wątpliwości mikrobiologa i reportera budziła zwłaszcza teza, że armia iracka potrzebowała zaledwie 45 minut, aby wprowadzić swą broń biologiczną i chemiczną w stan gotowości do ataku. Z takim właśnie stwierdzeniem Tony Blair wystąpił 24 września ubiegłego roku w pompatycznej mowie w Izbie Gmin. Oczywiście opowieść o 45 minutach powtórzył skwapliwie prezydent USA, George Bush. David Kelly był wybitnym znawcą tej problematyki. Jako inspektor ONZ 37 razy jeździł do Iraku, gdzie tropił broń biologiczną Saddama. Wcześniej pracował w tajnym ośrodku w Porton Down, w którym armia brytyjska prowadziła studia i eksperymenty dotyczące broni biologicznej oraz sposobów jej zwalczania. Kiedy w 1989 r. sowiecki specjalista od broni biologicznej, Władimir Pasiecznik, uciekł do Wielkiej Brytanii, przesłuchiwał go właśnie Kelly. Ekspert ten jeszcze przed wojną miał wątpliwości co do zagrożenia bronią B Saddama. Potem Kelly stał się jeszcze bardziej sceptyczny – przecież w podbitym Iraku siły koalicji nie odnalazły nawet śladów rzekomych arsenałów śmierci. Kiedy władze w Londynie poinformowały o odkryciu dwóch pojazdów, będących ruchomymi laboratoriami broni masowego rażenia, dr Kelly oświadczył, że osobiście badał te ciężarówki i nie mają one znaczenia militarnego. Z pewnością ekspert podzielił się swymi poglądami z Gilliganem. Tydzień później, 29 maja, BBC nadała program, w którym dziennikarz – powołując się na „wysokiej rangi” anonimowe źródło z Ministerstwa Obrony – oskarżył rząd o ubarwienie (dosłownie sexed up – uczynienie bardziej sexy) dossier z 24 września. Prasa szybko doszła do wniosku, że zleceniodawcą tego ubarwienia był Alastair Campbell, kontrowersyjny dyrektor do spraw public relations, strategii i komunikacji w gabinecie Blaira. Gdyby premier zignorował rewelacje Gilligana, sprawa zapewne szybko by ucichła, w każdym razie nie doszłoby do megaskandalu. Władze przystąpiły jednak do bezpardonowego ataku na BBC, doprowadzając do najostrzejszego w dziejach konfliktu między tą państwową przecież rozgłośnią a rządem. Z pewnością Tony Blair wyraził zgodę na ten zmasowany atak. Najwidoczniej zapomniał, że w demokratycznym państwie politycy mają niewielkie szanse na zwycięstwo w sporze z mediami. Dyrektorzy BBC konsekwentnie nie zgadzali się na ujawnienie tożsamości informatora, zapewniali też, że informacje Gilligana są prawdziwe. Rząd rozpoczął zaś poszukiwanie „zdrajcy” we własnych szeregach. David Kelly przestraszył się, gdy spostrzegł,
Tagi:
Krzysztof Kęciek









