Z Auschwitz do Birkenau – trzy kilometry strachu Przy wejściu na teren obozu Auschwitz-Birkenau, skąd w poniedziałek, 16 kwietnia, wyruszał 16. już Marsz Żywych, kilku ubranych w garnitury młodych ludzi mówiących do wchodzących po angielsku, a do trzymanych w dłoniach niewielkich kostek po hebrajsku, sprawdziło moją legitymację, zawartość kieszeni i nazwisko na liście. Gdy powiedziałem, że za godzinę przyjdzie fotoreporter, usłyszałem, że nie wpuszczą go, bo nie figuruje na liście. Próbowałem interweniować u stojących w pobliżu polskich ochroniarzy, którzy powiedzieli mi, że nic nie mogą zrobić, bo „tu rządzi Shabak”. A z Shabakiem, Izraelską Służbą Bezpieczeństwa Wewnętrznego, nie ma żadnej dyskusji. Nie odpowiadają na pytania, nie chcą być fotografowani. Nie mogą powiedzieć, ilu ich przyjechało do Oświęcimia. Oni tu rządzą i odpowiadają za wszystko. Pomaga im 200 polskich ochroniarzy z firmy Art Security. W Polsce wszyscy wiedzą, co to jest izraelski Mosad, jedna z najlepszych na świecie agencji wywiadu zewnętrznego, co chwila ogłaszająca swoje kolejne sukcesy. W tym roku w czołówce Marszu Żywych szedł Rafi Eitan, słynny agent Mosadu, który dowodził w Argentynie akcją pojmania hitlerowskiego zbrodniarza Adolfa Eichmanna. Natomiast o Shabaku (pełna nazwa: Szerut Ha-Bitachon Ha-Klali) nie mówi się prawie wcale, choć obywatele Izraela, a szczególnie Arabowie, dobrze wiedzą, o co chodzi. Nie pomagają dowody na stosowanie niedozwolonych metod przesłuchań, naruszanie prawa w działaniach operacyjnych, inwigilowanie życia codziennego obywateli. Na szczęście Shabak zmienił zdanie i na teren obozu wpuszczano wszystkich dziennikarzy mających ważną legitymację prasową, po wcześniejszym sprawdzeniu toreb i kieszeni. Nasz fotoreporter musiał pokazać swój sprzęt, nacisnąć migawkę, błysnąć fleszem i wszedł bez problemu. Miesiące przygotowań Skala przedsięwzięcia, jakim jest Marsz Żywych, jest ogromna. Aby jednego dnia w Oświęcimiu spotkało się kilka tysięcy Żydów z całego świata, przez wiele miesięcy pracuje kilkaset osób w różnych krajach. Niemal równocześnie z zakończeniem kolejnego Marszu Żywych przy Wojewódzkim Centrum Zarządzania Kryzysowego w Krakowie powoływany jest kolejny „Zespół do spraw Koordynacji i Zabezpieczenia Marszu Żywych” na rok następny. To ten zespół przygotowuje liczący kilkadziesiąt stron plan operacyjny, w którym w porozumieniu z Fundacją „March of the Living” w Tel Awiwie oraz izraelskim Ministerstwem Edukacji zostaje wpisane lądowanie każdego samolotu, trasy przejazdu autobusów, nazwy hoteli, gdzie zatrzymają się poszczególne grupy, nazwy restauracji, trasy zwiedzania, sposób zabezpieczenia każdego z tych miejsc, choć w każdej grupie jest co najmniej jeden ochroniarz polski lub izraelski i ich własny „paramedyk”. Wszystkie hotele i restauracje muszą być wcześniej skontrolowane przez sanepid. Zabezpieczenie Marszu Żywych to nie tylko kilkadziesiąt radiowozów policyjnych, 250 policjantów i 200 ochroniarzy, ale i karetki pogotowia, wozy straży pożarnej, zarezerwowane miejsca w kilku szpitalach. Ostatnie posiedzenie tego sztabu odbyło się 10 kwietnia pod przewodnictwem wojewody małopolskiego, Macieja Klimy. Wzięli w nim udział przedstawiciele: komendy wojewódzkiej policji, straży pożarnej, straży granicznej, sanepidu, pogotowia ratunkowego, dyrekcji dróg krajowych i autostrad, dyrekcji dróg wojewódzkich, dyrektorzy szpitali z trzech miast, władze miejskie Krakowa i Oświęcimia, starostwa w Oświęcimiu, przedstawiciele Muzeum Auschwitz-Birkenau, reprezentanci kilku wydziałów Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego. Taki zespół działający w Małopolskim Urzędzie Wojewódzkim cały czas współpracuje ze sztabem marszu w Tel Awiwie. Przez wiele miesięcy pracuje też specjalny zespół przy Powiatowym Centrum Zarządzania Kryzysowego w Oświęcimiu. Pomagają władze miasta. – Organizowanie kolejnego kwietniowego marszu zaczynamy jesienią – mówi Janusz Marszałek, prezydent Oświęcimia. – Z Izraela przyjeżdżają szefowie marszu, Aaron Tamir oraz Shmuel Rosenman, i zaczynają się pierwsze uzgodnienia. Dyrektorzy marszu odwiedzają Urząd Miasta Oświęcimia, starostwo powiatowe, wojewodę krakowskiego. Wtedy też następują pierwsze uzgodnienia. Ze strony władz miasta staramy się im pomóc, jak możemy. W czasie tych rozmów niemal za każdym razem rozmawiamy o tych niepotrzebnych strachach, obawach; że nie wszystkie środki bezpieczeństwa są konieczne, bo mieszkańcy Oświęcimia są do nich pozytywnie nastawieni i nic im z ich strony nie grozi. Nasze argumenty nie skutkują, choć staram się ich zrozumieć. Obywatele Izraela żyją nadal w stanie wojny. Gdyby nie względy bezpieczeństwa, ze strony polskiej
Tagi:
Leszek Konarski









