Oni się bali nie muzułmanów, ale Polaków

Oni się bali nie muzułmanów, ale Polaków

Imigranci – wróg publiczny nr 1

Czy fala nastrojów antypolskich to coś poważnego czy margines?

– Kampania nienawiści do imigrantów nie jest brytyjskim wyjątkiem. We Francji, w Austrii, a nawet w Niemczech hasła antyimigracyjne trafiły w ostatnich latach do mainstreamu politycznego. Natomiast warto zwrócić uwagę na to, co dzieje się w Wielkiej Brytanii po ogłoszeniu wyników. Jest więcej ataków o charakterze antyimigranckim, w tym antypolskich. Atmosfera Brexitu psychologicznie zalegitymizowała ksenofobię i rasizm na Wyspach.

W trakcie kampanii tabloidy mocno tę niechęć rozbudzały.

– Tony nieprzychylne imigracji są silne w polityce głównego nurtu w Wielkiej Brytanii przynajmniej od przejęcia przez Partię Konserwatywną władzy w 2010 r. David Cameron już kilka lat temu obiecywał, że będzie próbował ograniczyć wydatki socjalne, np. na dzieci imigrantów z Polski. Wydaje mi się, że trzeba to widzieć w szerszej perspektywie, tego, w jaki sposób imigranci stali się dosyć przypadkowym kozłem ofiarnym, z jednej strony, tradycyjnej niechęci Brytyjczyków do Unii Europejskiej, a z drugiej – głębokiego kryzysu gospodarczego, w którym Wielka Brytania znalazła się w 2009 r. Referendum było już tylko kulminacją procesu, w którym imigranci wyrastają na wroga publicznego nr 1.

A niechęć do elit? Chęć dania prztyczka tym, którzy są na górze, lepiej zarabiają?

– Można zaobserwować trend pewnego rodzaju antyestablishmentowości. Bruksela od lat w Wielkiej Brytanii jest przedstawiana jako największe zło, a biurokraci unijni jako ci, którzy nic innego nie robią, tylko żerują na pieniądzach Brytyjczyków. W tym sensie możemy rozmawiać o antyestablishmentowości, o niezgodzie na to, żeby wyspiarzami rządziły elity z Brukseli. Natomiast chyba w mniejszym stopniu interpretowałabym to referendum jako głos w wewnętrznej polityce brytyjskiej. Choć konsekwencją jego wyniku jest to, że dwie główne partie znalazły się w potężnym kryzysie. Może on, myślę zwłaszcza o Partii Pracy, doprowadzić do jej rozpadu.

Może więc o wyniku zadecydował tzw. czynnik godnościowy?

– Jest zespół czynników, które wpłynęły na wynik referendum, od sytuacji ekonomicznej, przez straszenie imigrantami, po sprawy godności. Wiara w propagandę brexitowców, że oto Wielka Brytania wreszcie odzyska niepodległość, wreszcie będzie sobą i będzie mogła decydować sama o sobie. Dla polskiego ucha nie są to tony obce, brzmią one silnie w debacie publicznej w naszym kraju. Kłopot polega na tym, że w sprawie siły i suwerenności Wielkiej Brytanii stało się zupełnie odwrotnie. Wraz z wynikiem referendum Wielka Brytania z dnia na dzień straciła bardzo dużo ze swojej mocy i wpływu. Już nie może tak wpływać na politykę Europy, jak wpływała, będąc aktywnym członkiem Unii. Mamy więc wygraną brexitowców, ale sądzę, że jest to pyrrusowe zwycięstwo, a Zjednoczone Królestwo czekają trudne lata.

Jakie są scenariusze polityczne dla Wielkiej Brytanii? Może wcześniejsze wybory?

– W tym momencie nic na to nie wskazuje. Liderzy konserwatystów, w tym Theresa May, obiecują, że nie będzie wcześniejszych wyborów. Jeśli nowa premier się utrzyma, wydaje się, że kadencja obecnego parlamentu potrwa jeszcze trzy lata. Najbardziej prawdopodobne, choć sytuacja zmienia się z dnia na dzień, jest to, że Theresa May rozpocznie – nie od razu, ale gdzieś na początku 2017 r. – negocjacje zmierzające do wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Nasuwa się więc pytanie, co się stanie za trzy lata. Jeśli zwycięstwo odniosłaby Partia Pracy, obiecując powrót do struktur unijnych, możemy mieć do czynienia ze zgoła inną sytuacją. W tym momencie to jednak science fiction.

Jakie są zatem nastroje? Jezu, co myśmy zrobili?

– Mam wrażenie, że Brytyjczycy są w egzystencjalnym kryzysie, w głębokim szoku. Od znajomych z uniwersytetu i współlokatorów usłyszałam, że czują się zdradzeni, że właśnie stracili swój kraj. Teraz, kiedy na światło dzienne wychodzi skala manipulacji podczas kampanii za wyjściem, mam wrażenie, że Brytyjczycy przeżywają kaca moralnego, który trwa i się pogłębia.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2016, 29/2016

Kategorie: Wywiady

Komentarze

  1. Jacek Nadzin
    Jacek Nadzin 25 lipca, 2016, 14:04

    Pani psycholog, nie psycholozka, ma tylko trochę racji. Polacy i inni imigranci z tak zwanej Wschodniej Europy dezotrganizuja rynek pracy, pracują za niższe stawki czesto i wiele godzin ponad normę. Czesto nie chcą należeć do Związków Zawodowych. Nie sa solidarni. Tendencje rasistowskie nie sa tu wyjątkiem a raczej reguła. Prosze popatrzeć na polski emigracyjnych Internet! Zgroza. A juz transfer dodatku na dzieci do tańszej Polski to satyra, przecież w Polsce tez jest zasiłek na dzieci, niższy, bo niższe sa koszty utrzymania! Anglicy wiedzieli co robią a mówienie p ich Radia nie to bzdura, Wielka Brytania to eks kraj kolonialne, oni sa przyzwyczajeni do obcych. Nie sa przyzwyczajeni do Polaków, to inne buty.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy