Siła spokoju Komorowskiego

Siła spokoju Komorowskiego

W polityce tylko z rzadka dzieje się coś, co ma znaczący wpływ na nasze życie w kolejnych latach. Teraz – jak sądzę – jest taki moment. Wybieramy prezydenta RP. I już nie ma żartów. Nie będzie koncertu życzeń. Teraz potrzebne są konkretne decyzje. Jednego kandydata dobrze znamy. Ba, większość obywateli obdarzała go dotąd ponadprzeciętnym zaufaniem i poparciem. Co więc się stało, że w ostatnich tygodniach tak mocno wyskoczył Andrzej Duda, pretendent z PiS? Atut świeżości z pewnością ma tu znaczenie, ale o niebo ważniejszy jest jego bardzo sprawny sztab. A zwłaszcza metody, jakie stosuje. Wynajęci przez PiS fachowcy nie mają skrupułów w wywracaniu wizerunku Komorowskiego. Zgodnie z doktryną lidera PiS, nikt im przecież nie wmówi, że białe jest białe, a czarne jest czarne. I to, co jest oczywistą zaletą prezydenta Komorowskiego, czyli jego powagę, stabilność i autentyczność, tak ludziom obrzydzają, jakby to były straszne wady. Liczą, że wyborcy kupią tak bezsensownie malowany czarny obraz? Nie z nami jednak takie numery. Nasi czytelnicy mają swój rozum. I sądzę, że mimo rozmaitych pretensji, jakie pod adresem prezydenta zgłaszali nasi autorzy i czytelnicy, prawie jednomyślnie mówią, że oddadzą głos na Komorowskiego.

W czasie piątkowej rozmowy z prezydentem Komorowskim pokazałem mu egzemplarz PRZEGLĄDU z lipca 2010 r. i wywiad z nim, zatytułowany „Przebijam Kaczyńskiego wiarygodnością”. To był jeszcze tamten wąsaty prezydent, ale poza tą zmianą poglądy ma stałe.

A to, co sztabowcy PiS pokazują jako słabość Komorowskiego, jest w gruncie rzeczy jego siłą. Widzimy polityka realistę, człowieka autentycznego w reakcjach na wydarzenia, a nie napompowaną przez sztabowców marionetkę machającą rękami w myśl zaleceń doradców. Jeśli kiedyś będzie konkurs na najbardziej bezwzględny i niemający żadnych zahamowań zespół ludzi, to przeciwnicy Komorowskiego będą bezkonkurencyjni.

Ale teraz wybieramy prezydenta RP. Takiego, przy którym będziemy mogli spokojnie żyć i pracować.

Wydanie: 2015, 21/2015

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy