Skąd się biorą Ruscy

Skąd się biorą Ruscy

„Katalog wzajemnych uprzedzeń Polaków i Rosjan” zredagowany przez prof. de Lazariego powinien być lekturą obowiązkową nie tylko polityków Skąd się biorą Ruscy? Od stuleci biorą się ze stereotypów i uprzedzeń, czyli – mówiąc językiem jednego z klasyków IV RP – ze skrótów myślowych. Świat się zmienia, ale są w nim rzeczy skutecznie opierające się zmianom. To właśnie stereotypy i uprzedzenia. Jeśli chcesz najdotkliwiej uderzyć we wroga politycznego, powinieneś nazwać go – jak to zrobił niedawno wiceminister ON, Antoni Macierewicz, w stosunku do byłych szefów dyplomacji – sowieckim agentem. Nie ma gorszej obelgi. Wyobraźmy sobie, że Macierewicz użyłby określeń: agenci niemieccy, czescy, słowaccy, litewscy, ukraińscy, francuscy, angielscy, amerykańscy, angloamerykańscy, kubańscy, japońscy, chińscy, a nawet białoruscy. Efekt byłby nieporównanie słabszy. Jedynie Żyd miałby szansę stawić czoła rosyjskiemu (sowieckiemu) agentowi, ale i tak z pewnością nie wygrałby z nim konkurencji. Wiele lat temu Leszek Moczulski w Sejmie rozszyfrował skrót PZPR jako „Płatni Zdrajcy Pachołki Rosji”. Nie wiem, czy wiedział, że podobnymi epitetami raczono polską lewicę od początku jej działalności. Pismo socjalistów „Równość” skarżyło się w 1879 r.: „Kiedy (…) prasa nasza zmuszona była przyznać, że są socjaliści u nas, zażądała ich rodowodu i, nie doczekawszy się dokumentów, ochrzciła tych burzycieli nazwą „moskale”, „zdrajcy” etc. (zwykłe słownictwo „naszych patriotów”). Z czasem jednak zaczęły te epitety tracić swoje znaczenie – więc trzeba było nowych i wynaleziono. Polscy socjaliści zostali uznani za importowanych Polaków lub też polskich agentów rządu rosyjskiego, tj. za Polaków bez serca polskiego i kieszeni polskiej”. Obecny prezydent w 2005 r. sugerował, że sowieckim agentem jest ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski. Lech Kaczyński podejrzewał, że Kwaśniewski musiał pojechać na uroczystości 60. rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem, bo ma w Moskwie teczkę. Obecny premier Jarosław Kaczyński wielokrotnie mówił, że poprzedniczka SLD, SdRP, została założona za rosyjskie pieniądze, i sugerował, że lewica jest eksponentem rosyjskich interesów. Aby uprawdopodobnić te przypuszczenia, minister sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro, ujawnił wiosną liczące 2 tys. stron akta śledztwa w sprawie tzw. moskiewskiej pożyczki dla PZPR. Jak dotąd z tego stosu papieru nie wyłonił się ani jeden realny agent sowiecko-rosyjski. Agentura rosyjska miała, według części prawicy, stać za przemianami w Polsce. KGB przypisuje się zaplanowanie Okrągłego Stołu, dlatego jego wrogowie nazwali go nową targowicą. To myślenie nie jest obce Jarosławowi Kaczyńskiemu. W rozmowie z Teresą Torańską (zamieszczonej w książce „My”) obecny szef rządu i przywódca rządzącej partii mówił: „Czasami odnoszę wrażenie, że działa tu jakaś supermafia i może działa, bo przesłanki – by sądzić, iż KGB wiele tutaj rzeczy planowało – są. Wiem na pewno, że w 1982 r., kiedy stan wojenny poszedł tak, jak poszedł, czyli bezkrwawo w zasadzie, w KGB doszli do wniosku, że potrzebna jest tutaj penetracja różnych środowisk, bo ten mało reprezentatywny stan długo się nie utrzyma”. Teorię, że polską polityką kieruje rosyjska agentura, próbowano udowodnić w czasie posiedzeń komisji orlenowskiej, nad którą unosiło się widmo wszechpotężnego agenta KGB, Władimira Ałganowa. O tę postać pytała Ewę Balcerowicz także obecna komisja bankowa już na pierwszym posiedzeniu. Dlaczego agent rosyjski (sowiecki) brzmi znacznie groźniej niż agent innego państwa? Wytłumaczenie może być tylko jedno – Rosja jest naszym największym wrogiem. W sposób najbardziej lapidarny dowiodła tego chyba „Gazeta Polska”, streszczając historię Polski w następującym skrócie myślowym: „966 – początek, 1772 – weszli Ruscy, 1795 – weszli Ruscy, 1831 – Ruscy wyszli, ale znów weszli, 1863 – Ruscy wyszli, ale znów weszli, 1918 – Ruscy wyszli, 1920 – Ruscy weszli, ale zaraz wyszli, 1939 – weszli Ruscy, 1981 – podobno mieli wejść, 1992 – Ruscy mówią, że zaraz wyjdą, 1993 – Ruscy wyszli, 1994 – Ruscy mówią, że jeszcze wejdą, 1995 – Ruscy mówią: NATO – przyjdzie czas! 1996 – Ruscy wymyślili ťkorytarzŤ, żeby mieli czym wejść”. Choć widmo korytarza (rosyjskiej propozycji

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 38/2006

Kategorie: Opinie