Sklepy mięsne

Sklepy mięsne

Zarżnięcie niezależnego sądownictwa, gmeranie przy ordynacji wyborczej – o tym nie będę pisał. Wszyscy to komentują. Piszę na marginesach tych wydarzeń.

Ma dwójkę małych dzieci i chodzi na moje warsztaty pisarskie. Do niedawna pracowała na wysokim stanowisku w pewnej instytucji państwowej. Nigdy nie interesowała się polityką. Ale polityka przyszła do niej. Nastąpił najazd „dobrej zmiany”. Mówi: „Tak się czułam w pracy, jakby mnie molestowano, taka skala niekompetencji i draństwa. I takie upokorzenie”. To dominuje w dobrej zmianie: nepotyzm, niekompetencja, a przede wszystkim bałagan, wierny towarzysz niekompetencji. Jakbyśmy nie byli bałaganiarscy zawsze, nawet w normalnych warunkach. Nie mamy oglądu całości, docierają do nas tylko ułamki zdarzeń. Powinno powstać jakieś ciało społeczne, którego zadaniem byłoby zbieranie informacji i kreślenie mapy najazdu barbarzyńców na Polskę.

Mój starszy synek Antoś ma 11 lat. Podobnie jak młodszy Franio chodzi do publicznej szkoły, nie stać nas na prywatną. Dzieci nie są uczone kreatywności, nauczyciele na ogół są słabi, o tym wszystkim już pisałem. Ale współczesne dzieci też nie są łatwe dla nauczycieli. Permisywne wychowanie jest przeciwnością opresyjnego, ma tylko niewiele mniej wad. A o złoty środek, jak się okazuje, trudno. Jedna scena z lekcji, którą mi Antoś dopiero co opowiedział. Jego kolega z klasy, siedząc w ławce, wykonuje kopulacyjne ruchy. „Co ty robisz?”, pyta pani. „Walę konia”, odpowiada chłopiec jakby nigdy nic. I co? I nic. Nauczycielka jest bezradna. Nawet ją rozumiem. Kiedyś taki uczeń poszedłby klęczeć na grochu. Dzieci są narcystyczne, skupione na sobie, są pępkami świata, powinny więc mieć dobrą samoocenę. I mają, ale do czasu. Okazuje się, że z królów i księżniczek składa się cała klasa. I wielkie oczekiwania są sprowadzane do parteru. A tam czai się depresja.

Mały zakładzik niedaleko domu – tam wymieniam opony na zimowe. Właściciel pracuje sam. Jest coś okrutnego i brutalnego w tej operacji zdejmowania opon z kół. Jak zawsze mówimy o polityce, czyli o polskiej paranoi. Wszystko wie, wszystko rozumie, czuje jak ja. Mówi, że ma tylko jednego klienta pisowca, na dodatek zamożnego. Kłóci mu się zamożność i pisowskie poglądy. I coś w tym jest. To najczęściej choroba biednych i przegranych, którzy chcą zemsty za swój los.

Bronisław Wildstein znowu wypowiedział jakąś mądrość. Nadęty, arogancki, butny. I pomyśleć, że znałem go jako kogoś innego. Czy na pewno? Zawsze miał zadatki na obecny stan, hodował w sobie pychę bez granic. Czemu w ogóle o nim piszę, kiedy zasłużył raczej na to, by go przemilczać? Jego wypowiedź spowodowała w internecie setki wpisów, niemal wszystkie są antysemickie. Znak, jak wartko płynie w Polsce antysemicka rzeka. Na wmontowanie tego uprzedzenia, w którym tkwi jakiś element czarnej magii, pracowały pokolenia. Paradoksalnie Kaczyński nie jest antysemitą, więc oficjalnie PiS nie jest takie. Jednak internet ujawnia na co dzień, jak rwący jest nurt podziemnej rzeki, która wydawała się ostatnio kurczyć, ale od dwóch lat rozlewa się coraz szerzej. Wracając do Wildsteina… Przypomina mi się powiedzenie genialnego Stanisława Jerzego Leca o pewnym pisarzu. Przekładając to na Bronka, maksyma brzmi następująco: „Wildstein – słodki sen antysemity”. Cała różnica, że tamten pisarz był wybitny, a ten bynajmniej.

Czytam książki amerykańskiego prozaika Henry’ego Millera, słynnego kiedyś skandalisty, jego opisy seksu to „sklepy mięsne”. „Zwrotnik raka”, debiut pisarza, wydany w 1934 r. w Paryżu, w Stanach ukazał się dopiero w roku 1961, bo był na indeksie. Jak wiele się zmieniło od tego czasu w sferze obyczajowej. Ale nie tylko w śmiałości pisania o seksie leży nowatorstwo pisarza, to nowy sposób widzenia świata, niejako od strony ścieku życia. Przez drzwi, które otworzył, weszła już cała rzesza pisarzy. Wśród czterech żon Millera znalazła się Polka, miał z nią dwójkę dzieci. Dlatego w jego prozie zdarzają się polskie motywy, choćby takie: „Stanley ma wszystkie wady Polaków. Jest groźny, gwałtowny, pełen jadu, hojny w jakiś przewrotny sposób, romantyczny niby żebrak, lojalny jak głupiec, a do tego wyjątkowo perfidny. Ponad wszystko jest przeżarty zazdrością”. Oczywiście bardzo to niesprawiedliwe i krzywdzące z jednej strony, ale z drugiej jakby coś jest na rzeczy. W związku z sytuacją w Polsce sami zaczynamy być coraz bardziej krytyczni wobec siebie. A uparte trwanie naszych wad narodowych od stuleci jest czymś porażającym.

Wydanie: 2017, 49/2017

Kategorie: Felietony, Tomasz Jastrun

Komentarze

  1. Anonim
    Anonim 23 stycznia, 2018, 12:41

    Bronisława Wildsteina, za jakiś Jego wpis, atakują jastrunowi antysemici (sam zauważyłem to zjawisko już kiedyś w GW – lewicowy antysemicki ściek, kiedy po prawej stronie wypowiadał się ktoś żydowskiego pochodzenia), Jarosław Kaczyński antysemitą nie jest (tej niedorzeczności nie udźwignąłby nawet zrogowaciały mózg TJ), ale to On, Kaczyński i rządy Jego partii odpowiedzialne są za to, że jastrunowi antysemici dają upust swym do Żydów uprzedzeniom!!! Uwaga sentencja: „Talmudyzm jest dialektyką ubogich inteligencji.” Każdy ma taką muzę, na jaką zasłużył. „Kłóci mu się zamożność i pisowskie poglądy. I coś w tym jest. To najczęściej choroba biednych i przegranych, którzy chcą zemsty za swój los.” Na szczęście i wśród biedoty są antypisiory: „Mój starszy synek Antoś ma 11 lat. Podobnie jak młodszy Franio chodzi do publicznej szkoły, nie stać nas na prywatną.” Istotnie, przez dziesięć lat uczyłem w dobrej prywatnej szkole, chodziły do niej dzieci lekarzy, prawników, przedsiębiorców, akademików… dzieci miernych (to nie inwektywa, lecz godność) literatów nie widywało się. À propos Pani, o której mowa w drugim akapicie: Wielki Jorge Luis Borges powiedział: „Niech inni szczycą się książkami, które napisali, mnie dumą napawają te, które przeczytałem.” Proszę wybrać sobie, jako przewodnika w wielkim królestwie literatury kogoś dobrze oczytanego w Dostojewskim, Tomaszu Mannie, Musilu, Borgesie, Sabato, Parandowskim, Mieczysławie Jastrunie, Herbercie, Miłoszu… zamiast chodzić na warsztaty do nieudolnego literaciny. Literacina może tylko popsuć Pani gust. Proszę mi uwierzyć: Kiedyś za pięćdziesiąt groszy kupiłem tomik poezji TJ, było w nim coś o siusiającym chłopcu „ (nie pamiętam jego wierszy lecz pamiętam że była tam wilgoć)” i ten siusiający chłopiec był prawie tak dobry, jak Sommerowa (Piotr Sommer – to jeszcze jeden piszący geniusz) „sklepowa, która ma okres.”

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy