W Polsce kasy spółdzielcze dotarły ze swymi usługami do osób niezamożnych, pozostających poza sferą zainteresowań banków komercyjnych 11lutego br. z niewielkim opóźnieniem, o godzinie 11.05, w biurze Banku Światowego przy ul. Emilii Plater 53 w Warszawie zaprezentowano dziennikarzom raport „Spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe w Polsce: diagnoza oraz propozycje zmian w zakresie regulacji i dozoru”. Dokument powstał na prośbę Komisji Nadzoru Finansowego. To kolejny głos w toczącej się od kilku lat dyskusji na temat SKOK-ów, ich roli oraz znaczenia w naszym kraju. Jak przystało na instytucję o zasięgu globalnym, Bank Światowy przedstawił dokument wyważony, bez zbędnych uwag i odniesień do bieżącej polityki. Główna teza raportu sprowadza się do stwierdzenia, że rozwój usług świadczonych przez kasy sprawił, iż coraz bardziej upodabniają się one do banków. W związku z tym – co podkreślił szczególnie dobitnie prezes Komisji Nadzoru Finansowego Stanisław Kluza – objęcie kas nadzorem Komisji zwiększyłoby bezpieczeństwo finansowe klientów. Autorzy raportu podkreślili, że SKOK-i mają dziś ponad 2 mln członków, ponad 1,8 tys. placówek i dysponują aktywami rzędu 13 mld zł. W związanych z raportem wypowiedziach dla mediów przedstawiciele Komisji Nadzoru Finansowego dowodzili, że po objęciu kas nadzorem mogłyby one korzystać z tych samych gwarancji państwa co banki. Dziś SKOK-i dysponują własnym funduszem gwarancyjnym, prowadzonym przez Kasę Krajową SKOK. System dotychczas się sprawdzał, skoro w 18-letniej historii tych instytucji żadna działająca w Polsce kasa spółdzielcza nie upadła. Przeciwnie – co zostało wyraźnie podkreślone w raporcie Banku Światowego – rozwinęły się znakomicie i dotarły ze swymi usługami do osób niezamożnych, pozostających poza sferą zainteresowań banków komercyjnych. Pod tym względem, co w świecie już dawno zostało dostrzeżone, kasy spółdzielcze odgrywają ważną rolę społeczną, przeciwstawiając się zjawisku wykluczenia finansowego. W samym raporcie najbardziej interesowało mnie to, czego w nim zabrakło. Kryzys finansowy, który pogrążył gospodarki krajów wysokorozwiniętych, sprawił, że w wielu krajach zmieniło się podejście polityków, ekspertów, działaczy gospodarczych, a także zwykłych ludzi do kas spółdzielczych. Zaczęły być one postrzegane jako pewne i wiarygodne instytucje finansowe, które ze względu na swój konserwatyzm nie grają ryzykownie pieniędzmi członków i choć nie zapewniają oszałamiających zysków, gwarantują niewielki profit. Co najważniejsze, ich obecność na skalę większą niż w przeszłości zaczęła sprzyjać drobnej przedsiębiorczości. W Polsce SKOK-i zmusiły banki komercyjne przynajmniej do oferowania nie gorszych warunków kredytowych. Mogłoby się wydawać, że na te instytucje, rozwijające się nie dzięki zagranicznym kredytom, lecz wkładom członków, należy chuchać i dmuchać. A przynajmniej nie przeszkadzać. Otóż nic bardziej mylnego! Konkurencja czy dyktat? Wywołany przez banki światowy kryzys finansowy, który w 2008 r. przywiódł gospodarki bogatych krajów Zachodu na skraj załamania, dowiódł, że systemy kas spółdzielczych działających od Stanów Zjednoczonych po Australię i Europę wykazały się nie tylko nadzwyczajną odpornością na negatywne zjawiska, lecz także znacząco poprawiły swe wyniki finansowe, zwiększając przy okazji liczbę członków. W Ameryce w latach 2008-2009 osoby uboższe, przerażone wizją upadku banków, masowo przenosiły rachunki do tamtejszych Credit Union. Gdy administracja prezydenta Busha, a później prezydenta Obamy ratowała setkami miliardów dolarów największe amerykańskie instytucje finansowe, zrzeszająca amerykańskie kasy Credit Union National Association (CUNA) zaapelowała o zwiększenie limitów kredytowych przyznawanych na działalność gospodarczą… i spotkała się z odmową. Lobby sektora bankowego okazało się zbyt silne. Amerykańscy bankierzy słusznie obawiali się, że część drobnych i średnich przedsiębiorców, zniechęcona ich praktykami, skorzysta z oferty konkurencji. Takich obaw nie ma obecny rząd Australii, który tłumacząc swe decyzje troską o zwiększenie konkurencyjności sektora bankowego, wsparł ostatnio tamtejsze unie kredytowe. 10 grudnia ub.r. australijskie media doniosły, że minister skarbu Wayne Swan otworzył konto w lokalnym oddziale unii kredytowej w Toombul, na północ od Brisbane. – Chcę powiedzieć, że unie kredytowe i banki regionalne są bezpieczne i konkurencyjne – oświadczył przy tej okazji Swan, dodając: – Istnieją alternatywy w naszym systemie. Jeśli nie jesteś zadowolony z instytucji finansowych, powinieneś się rozejrzeć. Nasze cztery główne banki powinny zrozumieć, że Australijczycy
Tagi:
Marek Czarkowski









