Skreślona kandydatka

Skreślona kandydatka

PO deklarowała, że listy wyborcze będą wyłaniane demokratycznie i przejrzyście. Tymczasem w Małopolsce do dzisiaj nie wiadomo, kto kogo skreślał Grażyna Zamorska, pisząca pracę o Platformie Obywatelskiej, poddała się „osobistemu eksperymentowi badawczemu” i postanowiła kandydować do Sejmu. Teraz sposób wyboru przedstawicieli do parlamentu ocenia jednym słowem – konspiracja. Gdy wiosną tego roku Grażyna Zamorska, doktorantka Katedry Współczesnych Systemów Politycznych Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego, zgłosiła swojemu promotorowi, prof. Markowi Bankowiczowi, że chce pisać pracę o Platformie Obywatelskiej, profesor bardzo się ucieszył, nie słyszał bowiem, by ktoś inny poddał naukowej analizie tę partię. Spodobały mu się zarówno temat „Platforma Obywatelska w polskim systemie politycznym”, jak i proponowana zawartość poszczególnych rozdziałów. Autorka postanowiła napisać pracę monograficzną o tej partii, zaczynając od inicjatywy trzech tenorów, czyli Olechowskiego, Tuska i Płażyńskiego, która zakończyła się powstaniem w 2001 r. Stowarzyszenia Platforma Obywatelska. Potem udział w wyborach parlamentarnych w 2001 r., samorządowych w 2002 i rejestracja partii o tej nazwie 1 czerwca 2003 r. W dalszych rozdziałach zaplanowała analizę programu partii i następujących w nim zmian, a na koniec omówienie wyborów parlamentarnych i prezydenckich w roku 2005. Prof. Bankowicz z uwagą przeczytał cały konspekt pracy i zaproponował, aby doktorantka dodała jeszcze jeden rozdział, porównujący PO z wybranymi ugrupowaniami centroprawicowymi w innych krajach – na przykład ODS Vaclava Klausa, CDU/CSU Angeli Merkel, RPR Jacques’a Chiraca czy też Forza Italia Silvia Berlusconiego. Na koniec popatrzył na Zamorską i powiedział, że musi jej teraz zadać bardzo ważne pytanie. – Wiem, że jest pani działaczką tej partii, czy będzie pani w stanie zachować obiektywizm? Czy nie wyjdzie z tego laurka dla PO? – Ależ panie profesorze, mam zamiar rzetelnie zbadać tę partię, osobiście w niej działając – odpowiedziała. Uwierzyłam Platformie Grażyna Zamorska do polityki trafiła bardzo późno. Ukończyła biologię na Uniwersytecie Jagiellońskim i przez 22 lata pracowała w laboratoriach medycznych, ostatnio jako kierownik Pracowni Serologii Transfuzjologicznej w Zakładzie Diagnostyki Laboratoryjnej. Wyróżniała się niezwykłą starannością i dokładnością. Publikowała prace w specjalistycznych czasopismach. Przedmiotem jej eksperymentów medycznych były przeważnie myszy. Nigdy nie należała do żadnej partii. W pewnym momencie poczuła, że najwyższy czas zmienić swoje życie. Miała już dość eksperymentów z myszami, chciała być bliżej ludzi i zaskoczyła wszystkich, zapisując się na podyplomowe studia z zakresu dyplomacji i stosunków międzynarodowych. Wtedy też zaczęła studiować programy różnych partii politycznych, szukając dla siebie miejsca do działania. – Doszłam do wniosku, że tylko Platforma Obywatelska gwarantuje zmiany na lepsze, wprowadzenie przejrzystości w życiu politycznym, koniec epoki kolesiów, korupcji i afer, wejście do polityki ludzi uczciwych. Poszłam na zebranie Klubu Europejskiego PO w Krakowie, którego przewodniczącym jest Bogusław Sonik, wtedy poseł, a dzisiaj europoseł, mój kolega z czasów szkolnych, i tak zostałam członkiem tej partii. W 2004 r. przez sześć tygodni Grażyna Zamorska pracowała w sztabie wyborczym Bogusława Sonika w czasie wyborów do Parlamentu Europejskiego, zakończonych zarówno zwycięstwem Platformy Obywatelskiej, jak i zdobyciem mandatu przez Sonika. Praca z ludźmi i chęć zrobienia w Polsce czegoś pożytecznego coraz bardziej ją pociągały. Podobał się jej Donald Tusk, jego hasła i czyny, między innymi usunięcie Zyty Gilowskiej za nepotyzm. Uwierzyła, że w tej partii nie ma miejsca na „łączenie rodzin”, na republikę kolesiów i że wszystkie decyzje, jak mówił Tusk, będą podejmowane przy otwartej kurtynie. Poparcie dla żony Od końca ubiegłego roku tematem numer jeden na wszystkich zebraniach była sprawa zbliżających się wyborów parlamentarnych i prezydenckich. W grudniu PO podjęła uchwałę „w sprawie zasad kształtowania okręgowych list wyborczych”. Wszystko miało być przejrzyste, demokratyczne, jasne i zrozumiałe. Koła przekazują swoje kandydatury regionom, szefowie regionów konsultują, opiniują i posyłają do Zarządu Krajowego, a ten ostatni organ do przewodniczącego PO. Na Donaldzie Tusku kończyła się zresztą demokracja, bo przewodniczący PO otrzymał prawo zgłaszania własnych kandydatów i dokonywania „w sytuacjach wyjątkowych” skreśleń kandydatów już zaakceptowanych przez Radę Krajową. W krakowskim Kole Europejskim PO odbyło się więc zebranie mające wyłonić kandydatów tego koła do Sejmu. Uczestnicy zebrania postanowili przedstawić Zarządowi Krakowskiemu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 37/2005

Kategorie: Kraj