SMA – zabójca plemników
W Indiach pracują nad metodą męskiej antykoncepcji, która przyćmi pigułkę dla pań Święty Graal antykoncepcji – metoda łatwa w aplikacji, nieszkodliwa, tania i w 100% odwracalna – wciąż nie został odnaleziony. Rażąca jest także asymetria między liczbą metod dostępnych dla kobiet i mężczyzn. O ile w przypadku płci pięknej przemysł farmaceutyczny co jakiś czas oferuje innowacje, o tyle panowie od kilkudziesięciu lat są ograniczeni do właściwie dwóch metod – prezerwatywy i wazektomii (podwiązania nasieniowodów). Nadzieja na zmianę tego stanu rzeczy płynie nie z laboratoriów koncernów farmaceutycznych, lecz z kampusu najlepszej politechniki w Indiach. Metodę nazywa się niezbyt zręcznym skrótem RISUG (Reversible Inhibition of Sperm Under Guidance – odwracalna inhibicja nasienia pod nadzorem), dlatego na rynku – jeśli na niego trafi – będzie znana jako Vasalgel. RISUG polega na wprowadzeniu mieszaniny powszechnie stosowanego w nabłyszczaczach polimeru SMA i sulfotlenku dimetylu do nasieniowodów podczas procedury podobnej do wazektomii. SMA przylega do ścianek nasieniowodu i zwęża go, nie zamykając światła. Przepływające przez wyściełany polimerem obszar plemniki są rozrywane i uszkadzane. Po pewnym czasie znikają z nasienia. Jeden zastrzyk ma wystarczyć na dziesięć lat. A kiedy mężczyzna zdecyduje, że zdolności rozrodcze są mu znowu potrzebne, przeprowadza się odwrotną procedurę: do nasieniowodu wstrzykuje się sam sulfotlenek dimetylu, rozpuszczający SMA. Pełna rozrodczość wraca po trzech tygodniach. Eksperymenty na zwierzętach potwierdziły, że metoda może być stosowana wielokrotnie – potraktowane nią samce za każdym razem były w stanie mieć potomstwo. Rura to rura Genialnie prosta, odwracalna, tania i łatwa w aplikacji metoda jest efektem uporu Sujoya Guhy (rocznik 1940), który większość życia spędził w Kharagpur. W trakcie wojny Brytyjczycy zorganizowali tam przymusowy obóz dla indyjskich intelektualistów domagających się niepodległości. Po wojnie Jawaharlal Nehru powołał w tym miejscu do życia Indyjski Instytut Technologiczny, politechnikę, do której pielgrzymują dzisiaj przedstawiciele największych firm technologicznych w poszukiwaniu młodych talentów. Guha wstąpił tam w 1957 r. razem z piątym rocznikiem. W latach 70. zaczął pracować nad sponsorowanym przez rząd projektem oczyszczania wody. Poszukiwał jak najtańszej i niezawodnej metody, odpowiedniej dla kraju, którego skarb świecił pustkami, a infrastruktura była spadkiem pokolonialnym. Wpadł na trop substancji, którą wystarczyło wpompować do rur, a ta przywierała do ścian i zabijała bakterie, nie wyczerpując się. Prac nad projektem nigdy nie skończył, bo w Indiach zaczął się bum demograficzny i zmieniły się priorytety rządu, a z nimi priorytety finansowanej z budżetu nauki. Nowym polem badawczym Guhy stała się antykoncepcja. To wtedy Sujoy wpadł na pomysł, żeby zasadę działania swojej metody uzdatniającej wodę zastosować do męskiej anatomii. Poszukiwanym środkiem okazał się SMA. Wstępne badania na szczurach wykazały, że po wstrzyknięciu polimeru zwierzęta straciły zdolność rozmnażania. W tym czasie samice z grupy kontrolnej zachodziły w ciążę jedna po drugiej. Wyniki badań Guha opublikował w krótkim artykule w 1979 r. Zachęcające wstępne wnioski pozwoliły mu zabezpieczyć finansowanie doświadczeń na innych zwierzętach. Efekty badań na szczurach udało się powtórzyć u kotów, psów i małp. Sukcesem zakończyły się też próby wielokrotnego przywracania płodności. W związku z tym indyjski odpowiednik Urzędu Rejestracji Leków dopuścił metodę do testów klinicznych. Pierwszemu człowiekowi wstrzyknięto polimer w 1989 r. Testy wykazały, że plemniki znikają z nasienia już pięć dni po zastrzyku, a jeśli odnajdywano je nawet parę miesięcy po zabiegu, były martwe lub zbyt nieruchawe, aby dokonać zapłodnienia. Żadna z partnerek biorących udział w badaniu nie zaszła w ciążę. Nie zanotowano również efektów ubocznych, przede wszystkim stanów zapalnych, które zdarzają się mężczyznom po wazektomii. Sukcesy Guhy zwróciły uwagę Międzynarodowej Organizacji Zdrowia (WHO). Niestety, wysłani przez nią eksperci natrafili na niezgodności procedur testowych w Indiach ze standardami WHO. Dopatrzyli się również uchybień w kwestii metod wytwarzania preparatu. Rekomendacja była negatywna i WHO straciła zainteresowanie tematem. Mniej więcej w tym samym czasie, na początku dekady, w Delhi posadę ministra zdrowia otrzymał ktoś inny i finansowanie testów wstrzymano. Wydawało się, że RISUG przejdzie do historii. Na ciepło i w majtkach Wyniki badań indyjskiego naukowca były jednak zbyt obiecujące









