Sękacze, kindziuki, kołduny, cepeliny, pierekaczewniki podbijają rynek Europy nie podbijemy pługiem, kosą czy nawet zwykłą wieprzowiną i wołowiną, bo tego akurat w niej dostatek. Powinniśmy iść tam lub wabić ją do siebie pachnącym kminkiem wiejskim chlebem, posmarowanym wiejskim zdrowym masłem, na którym leży jeszcze jedyny w swoim rodzaju ser lub kawałek swojskiej wędliny – mawia od lat już kilku Jerzy Gora, wójt gminy Wiżajny na Suwalszczyźnie. Nie tylko tak mawia, ale i inspiruje do działania. Wiejskie KGB No i kilkadziesiąt gospodyń z Wiżajn i Rutki-Tartaku założyło grupę producencką. Udało im się zarejestrować jako wyrób tradycyjny ser dojrzewający robiony z mleka krowiego. Podniebienie konsumentów łechczą zarówno świeże – dwu- i trzydniowe sery sałatkowe o jasnym kolorze i łagodnym smaku, jak i sery dojrzewające co najmniej 10 dni, o ciemniejszym zabarwieniu i wyraźnym smaku. Sery te zdobywają za swoją jakość liczne nagrody, choćby prestiżową Złotą Perłę na Polagrze w 2005 r. Można też na nich nieźle zarobić. Kilogram sera kosztuje bowiem 15-18 zł, a we Frankfurcie, niby dla żartu, gospodynie zażyczyły sobie po 20 euro i… skąpi Niemcy po tyle płacili. Panie z Wiżajn i Rutki były już na targach w Turynie i Mediolanie, biorą udział w różnych imprezach krajowych. Dorabiają też na agroturystyce, a kuchnia jest dodatkową wędką. Serwują wszak nie tylko sery, ale i wędzone ryby, wędliny domowej roboty, chleb, bliny, cepeliny itp. Z kolei panie z niewielkiej, ale bardzo prężnej wsi Giże koło Olecka łączą siły. Próbują działać razem. Kobiety pomyślały i utworzyły wiejskie KGB! A jakże! Tyle że pełna nazwa tej organizacji brzmi Koło Giżowskich Bab. Prawda, że skrót jest nośny? I o to chodzi, by już sama nazwa szokowała, ciekawiła, zastanawiała. Dzyndzałków czar W starej Unii Europejskiej było zarejestrowanych ponad 600 różnych produktów regionalnych. A na samym pograniczu polsko-litewsko-białoruskim można ich znaleźć co najmniej 300 – tyle właśnie wpisało do swego rejestru działające od lutego 2005 r. Euroregionalne Centrum Produktu Lokalnego w Suwałkach. Wszak Warmia i Mazury to konglomerat kultur, narodów, no i kuchni. Żyją tu nie tylko Mazurzy, Warmiacy i Niemcy, lecz także Tatarzy i Litwini. Każdy ze swymi tradycjami, potrawami. Tylko tu można ucieszyć podniebienie m.in. słynnymi dzyndzałkami (pierogami z farszem mięsnym, upichconymi na mazurską nutę), kilkunastoma potrawami z grzybów, ziemniaków, licznymi daniami z kasz… Więc choć to czaso- i pracochłonne, warto się starać o unijne certyfikaty. Tym bardziej że z unijnych funduszy można otrzymać zwrot do 50% kosztów uruchomienia małego przetwórstwa artykułów produkowanych we własnym gospodarstwie rolnym, a więc np. mleka. Małe i średnie przedsiębiorstwa mogą dostać 10 tys. zł dotacji na zbadanie rynku, przygotowanie wniosków o rejestrację produktów itp. Skorzystały z tej możliwości w grudniu 2005 r. m.in. dwa gospodarstwa ekologiczne w gminie Choroszcz w województwie podlaskim. Państwo Sakowiczowie oraz Popkowie zainstalowali w swych gospodarstwach za 100 tys. zł nowoczesne serowarnie. Połowę kosztów pokryje Unia Europejska z Sektorowego Programu Operacyjnego. Dokłada się też EURONATUR z Niemiec. Serowarnie mają 40 m kw. powierzchni. Dziennie można przerobić 100 litrów mleka. Rolnicy będą mogli sprzedawać swoje wyroby nie tylko we własnej zagrodzie, ale i w sklepach w kraju oraz za granicą. Handlowcy już oferują 20 zł za kilogram ich smacznego sera. Jednak nie każda wiejska gospodyni wie, do jakich drzwi pukać w sprawie certyfikatu i jakie dokumenty przygotować. Pomagają w tym pracownicy ośrodków doradztwa rolniczego. – Wspólnie z panią Teresą Zaworską z Warmińsko-Mazurskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Olsztynie opracowałyśmy program seminariów „Swojskie jadło dostępne na każdym rynku” i pozyskałyśmy na ten cel 15 tys. zł z Funduszu Współpracy „Agro-smak” – mówi Stanisława Celińska-Błaszak z oleckiego oddziału ośrodka doradztwa. – W sześciu powiatowych seminariach wzięło udział łącznie ponad 300 uczestników. Pokazujemy mieszkańcom wsi, jak krok po kroku dążyć do rejestracji produktów, jak je promować, jak łączyć kuchnię regionalną z agroturystyką, a także jak szukać rynku dla nadwyżek produktów. Podpowiadamy też możliwości uruchamiania małego rodzinnego przetwórstwa np. mleka, ale i innych darów natury. Pan Jerzy Hallich zajmuje się już ślimakami. Sam je zbiera i wekuje w słoikach –
Tagi:
Jan Wyganowski









