Smartfon i komputer zamiast urny

Smartfon i komputer zamiast urny

Jesteśmy technologicznie gotowi, by wybory i referenda zastąpić głosowaniem przez internet Za dwa tygodnie pójdziemy do urn. Tymczasem już dziś w Estonii jedna trzecia głosów w wyborach oddawana jest online (tę formę głosowania wprowadzono tam w 2005 r.). To widoczny przejaw e-demokracji. Umożliwia ona szerokie zaangażowanie obywateli w proces podejmowania kluczowych decyzji dotyczących przyszłości państwa. Jednak w Polsce dyskusja na ten temat w ogóle nie istnieje. W internetowej publikacji „E-demokracja. Demokracja w społeczeństwie informacyjnym” z 2007 r. Mariusz Luterek przedstawia e-demokrację z dwóch punktów widzenia: 1) uczestniczenia przez obywateli w sprawowaniu władzy poprzez konsultacje społeczne i inne formy dialogu, co nazywane jest e-uczestnictwem (ang. e-participation), 2) informatyzacji procesu wyborczego poprzez wprowadzenie rozwiązań typu e-głosowanie (ang. e-voting). W raporcie ONZ z 2005 r. „Global E-government Readiness Report 2005: From E-government to E-in­clusion” analizowano poziom rozwoju e-administracji i e-uczestnictwa na świecie, przy czym e-uczestnictwo podzielono na trzy poziomy: 1. Informację – to komunikacja jednokierunkowa: rząd decyduje, jakich informacji potrzebuje obywatel; 2. Konsultację – relacja dwukierunkowa: obywatele wyrażają swoje opinie na temat rozwiązań zaproponowanych przez administrację, np. badania opinii publicznej, publiczne konsultacje aktów prawnych; 3. Aktywny udział – relacja oparta na partnerstwie obywateli i przedstawicieli władzy; obywatele aktywnie uczestniczą w procesie decyzyjnym, dzieląc odpowiedzialność (rozwiązania są budowane wspólnie przez obywateli i władzę). Gotowość do e-uczestnictwa zbadano w 10 państwach. Określono, że wskaźnik 1 oznacza pełną gotowość. Niestety, Polska nie została ujęta w tym raporcie. I choć od jego publikacji minęło 14 lat, nic w tej sprawie się nie zmieniło. Kwestie e-demokracji, a także zaangażowania obywateli w podejmowanie decyzji nie są u nas w żaden sposób wdrażane. Redukuje się je jedynie do tzw. święta demokracji, czyli wyborów. Tymczasem demokracja nie jest kwestią okresowego oddawania głosu – to także zaangażowanie obywateli w dialog z władzą, współdecydowanie. Czy zatem jesteśmy gotowi, aby sięgnąć po prawdziwą e-demokrację? Analizując technologiczne możliwości głosowania, pojawiają się następujące opcje: a) maszyny do głosowania – zgodnie z tą propozycją wyborca musiałby się udać do punktu wyborczego lub innego miejsca z urządzeniem umożliwiającym oddanie głosu; podejście to nie korzysta w pełni ze współczesnych metod komunikacji i na pewno nie jest rozwiązaniem docelowym; b) głosowanie zdalne za pomocą specjalnego urządzenia, które otrzymuje każdy wyborca; eliminuje to problem dotarcia do miejsca przeprowadzania wyborów; c) głosowanie zdalne za pomocą internetu czy np. telefonii komórkowej, które pozwala wyborcy wyrazić swoją opinię niezależnie od miejsca, w którym się znajduje; warunkiem koniecznym jest tu dostęp do technologii umożliwiającej oddanie głosu. Technologicznie najprostszym rozwiązaniem byłoby połączenie dwóch ostatnich metod. Osoby posiadające urządzenia komunikacyjne mogłyby mieć aplikację gwarantującą możliwość oddania głosu z jednoczesnym zachowaniem anonimowości oraz niezaprzeczalności oddanego przez siebie głosu. Osoby, które świadomie rezygnują z posiadania urządzeń komunikacyjnych lub nie mają środków, by je kupić, mogłyby proste urządzenie do głosowania otrzymywać od państwa. Wiele krajów eksperymentowało już z e-głosowaniem. Ujawniło to wady i zalety tego rozwiązania. Zalety to m.in. oszczędności na druku materiałów wyborczych, możliwość wprowadzania zmian na kartach wyborczych do ostatniej chwili, ułatwienie głosowania osobom niepełnosprawnym, szybsze i dokładniejsze obliczanie wyników wyborów. Wadami są natomiast możliwe usterki sprzętu i oprogramowania, niebezpieczeństwo naruszenia prywatności, duża trudność w wyłapywaniu błędów w liczeniu, wzrost kosztów głosowania, brak transparentności i możliwości weryfikowania wyników, możliwość manipulacji, trudności w obserwacji wyborów. Największe obawy rodzi brak transparentności wyborów oraz możliwość ich zmanipulowania. Jednak i obecne metody przeprowadzania wyborów, gdy komisje wyborcze opierają się na stemplowanych kartach do głosowania i protokołach wyborczych, nie zabezpieczają przed problemami. Także teraz możemy mieć do czynienia z różnego rodzaju manipulacjami i próbami fałszowania ich wyniku. Narzędzia informatyczne są obecnie jedynie dodatkiem, który zamiast przyśpieszyć liczenie głosów – jak pokazują przykłady – może je przedłużyć. Znamy problemy techniczne, które pojawiły się w trakcie wyborów prezydenckich w USA w 2004 r.: awarię maszyn w dniu głosowania, błędne naliczanie głosów, stwierdzenie większej liczby oddanych głosów niż głosujących itp. W informatyce 15 lat to jednak czas bardzo długi i większość

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2019, 2019

Kategorie: Opinie