Śmierć nadejdzie z wysoka

Śmierć nadejdzie z wysoka

Senior Airman Bethany Lamb and Tech. Sgt. Travis Wheeler load an inert missile onto a MQ-1 Predator during the load crew competition April 5, 2013, at Holloman Air Force Base, N.M. Load-crew competitions are held on a quarterly basis and are used to help build morale through friendly competition. Lamb and Wheeler are 849th Aircraft Maintenance Squadron load crew members. (U.S. Air Force photo/Airman 1st Class Michael Shoemaker) Airmen load an inert Hellfire missile on a Predator drone in New Mexico in April. Photo: Air Force

Drony zmieniają obraz wojny z terroryzmem. Jednak ich masowe zastosowanie więcej problemów stwarza, niż rozwiązuje Najbardziej śmiercionośny atak z użyciem dronów wydarzył się 6 marca w Somalii. Zginęło 150 osób. Według Pentagonu, celem nalotu byli „terroryści należący do grupy Al-Szabab”, czyli afrykańskiej filii Al-Kaidy. Wspomniane wydarzenie nie doczekało się jednak należytej uwagi. Dawniej drony atakowały pojedynczych terrorystów, których ujęcie było nierealne albo zbyt kosztowne. Teraz liczba ofiar jednego tylko nalotu wyniosła półtorej setki. Jak zwykle w przypadku operacji z użyciem samolotów bezzałogowych pojawia się więcej pytań niż odpowiedzi. Poza słowami Departamentu Obrony nie ma wiarygodnych dowodów, że ludzie, którzy zginęli, byli członkami bądź współpracownikami Al-Szabab. Nikt nie potwierdził ich tożsamości. Nie wiadomo, czy wśród ofiar byli cywile. Równie wiele wątpliwości rodzi proces decydowania o celach kolejnych ataków. Algorytm śmierci Rąbka tajemnicy uchylił tu zajmujący się technologiami cyfrowymi portal Ars Technica. W lutym jego dziennikarze opisali działalność programu Skynet powołanego przez amerykańską Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA). Nazwa Skynet jest dobrze znana miłośnikom serii „Terminator”, choć scenarzystom nie śniło się, że ich program ożyje za sprawą NSA. Prawdziwy Skynet identyfikuje potencjalnych terrorystów. Jego zadaniem jest gromadzenie i przetwarzanie metadanych na temat 55 mln abonentów pakistańskiej telefonii komórkowej. Odpowiedni algorytm zestawia informacje o tym, kto z kim rozmawia i gdzie loguje się do sieci komórkowej, z cyfrowym profilem zachowań, które określono jako „typowe dla terrorystów”. Na tej podstawie powstaje lista potencjalnych celów dla dronów. Jakie zachowania mogą zwrócić uwagę NSA? Choćby częste wyłączanie telefonu, wymiana karty SIM i podróże w nocy. Zmiennych jest więcej i to one pozwalają wskazać posiadacza danego numeru jako ewentualnego terrorystę. Eksperci Ars Technica określili jednak takie metody jako „boleśnie nieprecyzyjne i skrajnie nieodpowiedzialne”. Warto przypomnieć stwierdzenie gen. Michaela Haydena, które padło podczas debaty o prywatności w dobie wojny z terrorem. Rozmowa miała miejsce w 2015 r. na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa w USA, a Hayden, wówczas były już dyrektor NSA, otwarcie przyznał: „Metadane służą nam do zabijania ludzi”. Mówiąc o metadanych, miał na myśli wszelkie informacje, jakie zostawiamy po sobie w cyfrowej rzeczywistości, a więc również billingi od operatorów komórkowych. Ich gromadzenie i analiza to zadanie algorytmów stworzonych na potrzeby programów w rodzaju Skynetu. Wspomniane metody są jednak obarczone sporym ryzykiem, co jakiś czas temu udowodnili dziennikarze portalu śledczego The Intercept. Opisali oni rażący błąd, który mógł kosztować życie Ahmada Zidana, długoletniego szefa telewizji Al-Dżazira w Islamabadzie. Algorytm uznał profil jego zachowań (częsta zmiana numerów, podróże na terytoria opanowane przez terrorystów) za podejrzany. Zidan trafił więc na listę członków Al-Kaidy. Kiedy sprawa wyszła na jaw, władze katarskiej stacji stanęły w obronie pracownika, a on sam udowadniał, że nie jest wielbłądem. Zabójcze wtorki Zadaniem takich programów jak Skynet jest jedynie wspomóc ludzi w obliczeniach, z których przetworzeniem mielibyśmy problem. Nie ma jednak wątpliwości, że o procesie zatwierdzania celów nalotów wciąż wiemy bardzo mało. Ciekawe informacje na ten temat zdobył Brytyjczyk Ian Cobain, który na łamach dziennika „The Guardian” napisał, że decyzje zapadają podczas tzw. Terror Tuesdays. W każdy wtorek w Białym Domu prezydent Obama spotyka się z przedstawicielami Pentagonu i agencji zaangażowanych w wojnę z terroryzmem. Oficjele przedstawiają mu listę osób, które proponują zabić (tzw. kill list). Prezydent wypytuje m.in. o znaczenie celu lub prawdopodobieństwo, że w ataku zginą jacyś cywile. Ostateczna decyzja należy do Obamy. Jak pisał Cobain, „prezydent stanowczo dał do zrozumienia, że to on zatwierdza każde nazwisko na liście”. Zachowanie Obamy zasługuje na uwagę. Zazwyczaj przywódcy polityczni uchylają się od odpowiedzialności za podobne decyzje i chętnie przekazują „brudną robotę” odpowiednim służbom. Obama jest wyjątkiem. Scott Shane, dziennikarz „New York Times’a”, stwierdził, że „prezydent celowo obsadził się w roli ostatniej instancji, bo jest zdania, że agencje bezpieczeństwa trzeba trzymać na krótkiej smyczy i tylko w ten sposób da się kontrolować, czy CIA

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2016, 2016

Kategorie: Świat