Smutne czasy wesołych kretynów

Smutne czasy wesołych kretynów

W Polsce wolność słowa polega na tym, żeby mówić wolno, a nie, że wolno mówić Z Markiem Sobczakiem i Antonim Szpakiem z Kabaretu Klika rozmawia Przemysław Szubartowicz – „Polska Partia Protestująca protestuje zawsze do końca, w swych protestach nieustająca, PPP!!!” – ta przyśpiewka to jeden ze znaków rozpoznawczych waszego dwuosobowego Kabaretu Klika. Przeciwko czemu dziś protestujecie? Marek Sobczak: – Zawsze protestujemy przeciwko temu samemu: głupocie władzy. Obojętnie, jakiego autoramentu i koloru by była. Antoni Szpak: – Najbardziej irytuje nas obłuda i zakłamanie. Im bardziej Polska jest katolicka, im mocniej zmierza w kierunku państwa wyznaniowego, tym więcej jest obłudy i fałszu. W głowie nam się nie mieści, jak człowiek, który w niedzielę chodzi do kościoła, modli się na co dzień, może kłamać jak z nut. A gdy ktoś go na tym kłamstwie złapie, nie ma w nim cienia wstydu. Świetnie widać to na przykładzie polityków. – A nie macie czasem wrażenia, że jest to walka z wiatrakami? Tyle lat krytykujecie załganie, wyśmiewacie głupotę, kpicie z polityków i nic. ASz: – Oczywiście, że zdajemy sobie z tego sprawę. Jesteśmy chyba najstarszym duetem kabaretowym w Polsce, 33 lata temu wyszliśmy po raz pierwszy na scenę, idziemy własną ścieżką, daleko od szlaku, którym zmierza współczesny polski kabaret, i nadal uważamy, że nie można odpuszczać. Zapewne nie uratujemy Polski przed zalewem politycznej głupoty, ale może znajdzie się kilka osób, które podzielą nasz punkt widzenia. Jasne, że dziś najłatwiej jest mówić na scenie jakieś bla, bla, bla, kpić z seriali, śmiać się dla samego śmiechu, ale nas to nie interesuje. Bliżej nam w tym do Salonu Niezależnych, dawnej Egidy czy Zenka Laskowika niż do współczesnych banalnych parodystów. MS: – O ile dawniej kabaretów stricte politycznych było mnóstwo, o tyle dziś ludzi walczących politycznie na scenie właściwie nie ma. Poza nami został jeszcze Krzysiek Daukszewicz… ASz: – Nawiasem mówiąc, sukces „Szkła kontaktowego”, gdzie Krzysiek występuje, pokazuje, jak wielki jest jednak w społeczeństwie głód satyry politycznej. MS: – „Szkło kontaktowe” jest także przykładem na to, że warto do ludzi mówić wprost i obnażać ciemne strony polityki. W normalnym kraju robią to dziennikarze, a u nas całkowicie się zagubili. Dziennikarstwo czy „przekaziorstwo” – Co masz na myśli? MS: – Wyobraź sobie taką scenę: jesteś dziennikarzem telewizyjnym, stawiasz przed sobą jakiegoś posła, zadajesz mu proste pytanie, on coś odpowiada, a ty widzisz, że on łże w żywe oczy. Co robisz? – Gdybym zrobił to, co chcę, na drugi dzień nie byłbym już dziennikarzem telewizyjnym. MS: – Otóż to! Tymczasem 99% dziennikarzy telewizyjnych łyka to, patrzy i mówi: aha, rozumiem. – No, ale to się nazywa obiektywne dziennikarstwo, które polega na tym, że się nie komentuje, tylko przekazuje. MS: – To nie jest dziennikarstwo, tylko „przekaziorstwo”. Gdybym ja był dziennikarzem, zapytałbym tego posła: przepraszam bardzo, panie pośle, dlaczego pan kłamie? Przez 28 lat pracowaliśmy w regionalnej rozgłośni radiowej w Bydgoszczy i wszystkie ekipy, a było ich niemało, tolerowały naszą bezkompromisowość. Ciekawe, że dopiero jak pojawili się tu ludzie PiS, to nas wywalono. Ba, nawet nas o tym nie zawiadomiono. – O, to bardzo elegancko… ASz: – Kulturalni ludzie po prostu. – Wychodzi na to, że wasz kabaret na własnej skórze odczuł to, co jest symptomem dużo poważniejszym: że dziś w Polsce lepiej się nie wychylać, nie krytykować władzy, Kościoła, siedzieć cicho, zatańczyć na lodzie. Coś słabo z tą naszą wolnością słowa. MS: – W Polsce wolność słowa polega na tym, żeby mówić wolno, a nie, że wolno mówić. ASz: – Nieraz słyszeliśmy od ludzi, którzy w telewizji czy radiu zajmują się produkcją rozrywki, żebyśmy odeszli od polityki, a wtedy będziemy mieć pracę. Tymczasem ja mam tylko jedną twarz. Marek też. Nie chcemy być tak samo zakłamani jak ci, których krytykujemy. Do tego dochodzi jeszcze o wiele poważniejszy problem: otóż w pewnym momencie, już po 1989 r., próbowano wmówić społeczeństwu, jakoby satyra polityczna w Polsce upadła, skończyła się. – Jako główny argument powtarzano frazę, że skoro już wolno wszystko, to popularne za Polski Ludowej puszczanie oka nie ma racji bytu.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2008, 2008

Kategorie: Kultura