Sołtys maturzysta

Sołtys maturzysta

Mieszkańcy wsi Czerwone wybrali najmłodszego sołtysa w Polsce Cztery lata temu we wsi Czerwone nie było życia. W oborach tak jak dziś stały krowy, na ulicy słychać było warkot ciągników i samochodów, w 200 domach jadło, kochało i oglądało telewizję 1027 mieszkańców, ale to nie było to. Agnieszka Bazyl, woźna i skarbnik szkoły podstawowej, historię nowożytną wsi może streścić w jednym zdaniu: – Dawniej sąsiad z sąsiadem dobrze się znali, ale potem kupili telewizory i przestali się znać. Jacek Bagiński, dyrektor tejże szkoły, komentuje rozwój gospodarczy ostatnich 10 lat: – Nie korzystaliśmy z funduszy unijnych, bo się baliśmy. Nikt do końca nie wierzył, że ktoś ci daje pieniądze bez haczyka. Ale potem jeden wziął, drugi, trzeci i nic się nie stało. Zaczęliśmy więc wszyscy brać. I choć radny Wojciech Jermacz cieszy się, że we wsi zbudowano cztery odcinki drogi, odnowiono wóz strażacki, położono 750 m chodnika, a kostką brukową pokryto placyki przed szkołą i remizą, to ubolewa, że przemiana ludzi następuje wolniej niż inwestycje. Pomimo tego chodnika bez wybojów, świeżego asfaltu i nowej kostki ciągle daleko jest czerwieniakowi do czerwieniaka. Optymistyczniej na świat i na wieś patrzy lokalny zespół Czerwieniacy. Na melodię „Hej, sokoły” śpiewa: „Już buduje się świetlice, będzie kwitło kulturalne życie. Są już drogi i chodniki, my nie chcemy Ameryki. Hej, hej, hej, rodacy, nasza gmina nadal się bogaci. Składa wnioski, ma pomysły, aż z Brukseli ciągnie zyski”. Gmina Kolno leży na Podlasiu. Z kolorowego folderu można się dowiedzieć, że „położona w zlewni rzeki Pisy kraina kusi nieskażoną przyrodą i uroczymi zakątkami”. Czerwone jest największą wsią w tej krainie. Leży 3 km od 10-tysięcznego Kolna. Kiedy były sołtys Czerwonego uświadomił sobie, że nie może pogodzić funkcji z wyjazdami zarobkowymi za granicę, zrzekł się jej i ogłoszono wybory, ale nikt we wsi nie marzył o powieszeniu na swoim domu czerwonej tablicy z napisem SOŁTYS. Dlaczego? „Bo ludzie potem mówią: Eeee, byłeś sołtysem, a nic nie zrobiłeś…”, „Dostajesz 100 zł, a masz masę obowiązków”. Innymi słowy, mało atrakcyjna to fucha. Na zebranie wiejskie 27 czerwca 2012 r. przyszło 52 czerwieniaków. Pozostałe 721 osób pełnoletnich stwierdziło, że nie warto, bo „nie mam gospodarstwa, a sołtys to chyba od tego”, „w ogóle jest niepotrzebny”. Nie poszli, „bo po co?”. Nie było przemów ani przedwyborczych obietnic. Spontanicznie zgłosili się trzej kandydaci. Radny, były policjant i maturzysta. Na Dawida Banacha głosowały 32 osoby. Wieś na sołtysa wybrała 18-latka. Kukurydza w sztuce Zacznijmy jednak od tego, jak życie zaczęło wracać do Czerwonego (bo w mieszkańcach musiał już być wigor, skoro na przedstawiciela wybrali młodego). Kiedy w centrum wsi rozpoczęła się budowa centrum kulturalno-rozrywkowego, coś zakłóciło ustalony przez lata porządek. Na otwarcie w październiku 2009 r. wójt przywiózł duży namiot z logo gminy, a proboszcz pożyczył grill. Odsłonięcie tablicy odbyło się podczas Święta Kukurydzy, które zorganizowały kobiety z właśnie zawiązanego koła gospodyń wiejskich. Ci, którzy przyszli zrobić zdjęcia swoim dzieciom podczas pokazów taekwondo i tańców towarzyskich, mogli obejrzeć też wystawę „Uprawa kukurydzy”, „Kukurydza w sztuce” i „Wieś we wspomnieniach”. Maria Bućko z zespołu Czerwieniacy, też niedawno powstałego, gości witała m.in. tak: – Co dotyczy naszej działalności o zasięgu perspektywicznym, nadal liczymy na środki społeczno-publiczne. Bardzo prosimy pana wójta, by dotrzymał swojej obietnicy i pomógł rozwiązać problem ogrzewania naszej świetlicy. Wszyscy na pewno ten pogląd podzielą, żeby powstałego CKR nie wylać z kąpielą. Barbara Siwik z koła gospodyń wiejskich: – Chyba było tak, że każdy zobaczył, że roboty ma już dosyć. Na wsi człowiek nie może wyjechać na urlop, ale do CKR po dojeniu krów przyjść można. Wszyscy lubią wampiry W przeszklonym piętrowym budynku jest remiza, sala widowiskowa, pracownia komputerowa i biblioteka. W niej najpopularniejsze książki to „Zmierzch”, saga „Błękitnokrwiści” i „Pamiętniki wampirów”. – Nawet moje pokolenie, takie czterdziestki, to czyta – przyznaje Barbara, bibliotekarka. – Może w tym rzeczywistym świecie ludzie mają za dużo problemów? Na parterze w remizie spotyka się 26

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2014, 2014

Kategorie: Reportaż