Sprawiedliwość z amerykańskiej ambasady

Sprawiedliwość z amerykańskiej ambasady

W Trybunale Konstytucyjnym

Ze zmianą stanowiska sądu w sprawie wydania Randy’ego Craiga L. nie pogodził się jego obrońca mec. Maciej Kliś i w imieniu klienta wniósł skargę do Trybunału Konstytucyjnego, uzasadniając, że powoływanie się w procesie ekstradycyjnym na polsko-amerykańską umowę jest niezgodne z konstytucją. Poza tym od decyzji ministra, czyli urzędnika państwowego, nie ma odwołania.
Postępowanie przed Trybunałem Konstytucyjnym toczyło się dwa lata. Co najciekawsze, skargę tę poparł Sejm. Marszałek Grzegorz Schetyna podzielił pogląd, że takie działanie jest niezgodne z konstytucją, i była to opinia organu, który tworzy prawo. Sprawa okazała się tak skomplikowana, że Trybunał Konstytucyjny podjął decyzję o rozpatrzeniu jej w pełnym składzie. W trakcie rozprawy 21 września 2011 r., po ośmiu godzinach obrad, sędziowie orzekli, przy czterech głosach sprzeciwu, że polsko-amerykańska umowa jest zgodna z konstytucją, bo jej art. 4 ust. 1 nie stanowi samodzielnej podstawy do wydania Polaka, lecz odsyła do polskiego prawa wewnętrznego, a w prawie wewnętrznym sąd ma badać, czy nie występują przeszkody administracyjne. Taką pierwszą przeszkodą jest obywatelstwo polskie i sąd powinien stwierdzić, czy ekstradycja obywatela polskiego jest możliwa, i nie może opierać decyzji tylko na polsko-amerykańskiej umowie. Teraz sądy ułatwiają sobie pracę i wydają obywateli polskich USA, argumentując, że zgodnie z wyrokiem TK, jest to zgodne z konstytucją.

Do czasu zakończenia postępowania Trybunał zawiesił wykonanie wyroku krakowskiego sądu, a Randy Craig L. spokojnie czekał. Po niekorzystnym dla niego wyroku minister sprawiedliwości natychmiast podpisał decyzję o jego areszcie i ekstradycji. W tym momencie L. zniknął i nie wiadomo, gdzie teraz przebywa. Najwidoczniej doszedł do wniosku, że obywatelstwo polskie nie daje mu żadnej gwarancji bezpieczeństwa, i zmienił kraj zamieszkania.

Tak oto we wrześniu 2011 r. zakończyła się pierwsza próba ekstradycji polskiego obywatela. Powiedzmy szczerze, trochę polskiego. Choć była to próba nieudana, przetarła ścieżkę umożliwiającą wydawanie Polaków Stanom Zjednoczonym.

Pierwszy wysłany

Dopiero rok później, po sześciu latach od zmiany konstytucji, we wrześniu 2012 r. Amerykanom został przekazany pierwszy Polak, Mirosław Z., góral z Podhala. Wcześniej półtora roku przebywał w areszcie ekstradycyjnym. Zgodę na jego wydanie podpisał minister sprawiedliwości Jarosław Gowin.
Zaczęło się to wszystko w sierpniu 2009 r., kiedy amerykańska policja zatrzymała w Nowym Meksyku ciężarówkę wiozącą cytrusy z Arizony do Illinois. Za kierownicą siedział Mirosław Z., pasażerem zabranym po drodze był Marcin M. Po otwarciu zaplombowanego samochodu pod cytrusami policjanci znaleźli paczkę z 5 kg kokainy. Obaj Polacy zostali zatrzymani, choć twierdzili, że z narkotykami nie mają nic wspólnego i ciężarówka była zaplombowana. Następnego dnia ich wypuszczono i na wolności mieli czekać na postawienie zarzutów. Oni jednak wsiedli do samolotu i przylecieli do Polski.

Jesienią 2009 r. władze amerykańskie rozesłały międzynarodowe listy gończe za Polakami. Zarzucono im udział w zmowie przestępczej w celu rozprowadzania narkotyków, pranie brudnych pieniędzy i posiadanie 5 kg kokainy, którą znaleziono w ciężarówce.

Mirosław Z. został zatrzymany w Polsce w ostatnich dniach 2010 r., Marcin M. – dwa tygodnie później. W obu przypadkach sądy zgodziły się na ekstradycję do USA. Obrońcą obu mężczyzn został mec. Maciej Kliś.

We wrześniu 2012 r. Mirosława Z. przekazano Amerykanom – stanął przed sądem w Phoenix, przyznał się do przewożenia narkotyków i został skazany na trzy lata więzienia tylko za to jedno przestępstwo, bo taki warunek postawił polski sąd. Nie siedział w więzieniu długo i już wrócił do Polski. Wszyscy uczestniczący w przewożeniu narkotyków, którzy się przyznali, otrzymali podobne kary. Jedna osoba, która się nie przyznała, została skazana na 21 lat.

Dwa tygodnie temu władze polskie przekazały Amerykanom Marcina M., pasażera ciężarówki, w której znaleziono narkotyki. Marcin M. ma w Polsce rodzinę, troje niezwykle uzdolnionych dzieci, pracował i działał społecznie, był ceniony w środowisku. Być może w jego przypadku wyrok w Ameryce będzie podobny do tego, jaki dostał Mirosław Z. Czy jednak można wysłać do amerykańskiego więzienia na kilka lat człowieka mającego ugruntowaną pozycję społeczną, pracującego, pomagającego innym? Mec. Kliś napisał 14 stycznia br. do ministra sprawiedliwości Cezarego Grabarczyka, że każdy przypadek ekstradycji jest inny i nie powinno się podejmować decyzji automatycznie, lecz trzeba rzetelnie rozpatrzyć każdy przypadek wydania polskiego obywatela.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 09/2015, 2015

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. Anonim
    Anonim 1 marca, 2015, 13:05

    Nasza władza służyła poprzednio Moskwie a obecnie USA przykre to bo miało być inaczej. Bo nie wygląda to że mamy wolność jeżeli musimy się słuchać wuja Sama.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy