I stał się „Fakt”

I stał się „Fakt”

Na rynku dzienników rozgorzeje wojna o czytelnika?

Kosztuje zaledwie złotówkę. Nakład wynosi się 700 tys. egzemplarzy. Po raz pierwszy pojawił się w kioskach 22 października, w towarzystwie agresywnej, silnej kampanii reklamowej. I oczywiście, z nastawieniem na osiągnięcie sukcesu. W ten sposób wydawany przez niemiecki koncern Axel Springer nowy dziennik „Fakt” zadebiutował na rynku, powodując zaniepokojenie konkurencji.
– Zdajemy sobie sprawę, że to walka, a nie sparing – mówi Grażyna Bukowska, rzeczniczka „Super Expressu”.
Wypuszczenie „Faktu” na rynek to odważny i ryzykowny krok. Sytuacja polskiego rynku prasowego nie jest najlepsza. Społeczeństwo czyta gazety w znacznie mniejszym stopniu niż kiedyś. Nie pomaga też recesja wymuszająca na czytelnikach oszczędności. – Trzeba też pamiętać, że na rynku

są tytuły bezpłatne

– przypomina Piotr Piętka, analityk z domu mediowego Starcom. – Wprowadzenie nowego dziennika mogło się udać tylko wielkiemu wydawnictwu. Widać to choćby po cenie, która jest lekko dumpingowa. Na pewno dla innych dzienników będzie to wyzwanie, zostaną zmuszone do obniżenia cen reklam. Według zapowiedzi, „Fakt” miał się być czymś pośrednim między „Gazetą Wyborczą” a „Super Expressem”. Ale już widać, że pierwszy numer bardziej przypomina „SE”.
– Robimy gazetę popularną, szybką, wyczerpującą temat, niezależną. Będziemy wzruszać czytelnika, będziemy dla niego przyjaźni – mówi Grzegorz Jankowski, redaktor naczelny „Faktu”.
Pierwszy numer dziennika na pierwszej stronie powitał czytelników opowieścią kobiety chorej na raka oraz roznegliżowanymi zdjęciami Dariusza Michalczewskiego z narzeczoną. Wewnątrz znalazły się krótkie informacje, choć nie zabrakło dłuższych tekstów zebranych we wkładce „Czytadło”.
– „Fakt” już na początku dał czytelnikom do zrozumienia, że to będzie ich gazeta. Redakcja chce w ten sposób zbudować atmosferę zaufania i serdeczności – zauważa dr Zbigniew Bajka, prasoznawca z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Myślałem, że „Fakt” będzie ostrzejszy. Wydaje mi się, że raczej będą się zajmować nie tym, co Leszek Miller powiedział na trybunie, lecz tym,

w jakiej piżamie śpi premier.

Analitycy są zgodni: pojawienie się „Faktu” najbardziej zagraża „SE”. Już wiosną, gdy tylko pojawiły się pierwsze pogłoski o projekcie, nad którym pracowano w koncernie Axel Springer, wydawca ściągnął na stanowisko redaktora naczelnego Mariusza Ziomeckiego. Postawiono przed nim zadanie rozruszania skostniałego dziennika. I rzeczywiście, stał się on agresywniejszy, zaczął też drukować sensacyjne teksty. – Przede wszystkim wprowadziliśmy zmiany w konstrukcji i idei gazety. Nastąpił powrót do korzeni bezkompromisowego tabloidu. Patrzymy władzom na ręce, nie przebieramy w słowach, krytykujemy – mówi Grażyna Bukowaska, rzeczniczka „SE”. Wydawca, Media Express, nie tylko pracuje nad zawartością gazety, ale stosuje też działania marketingowe, jak np. dołączenie do dziennika kart do gry z karykaturami polityków czy gry w komisję śledczą. – Od sierpnia tego roku nasza sprzedaż rośnie. Wrzesień 2003 r. był zdecydowanie lepszy niż wrzesień ubiegłego roku. Zamierzamy ten dobry trend utrzymać – wtóruje Ewa Cieślak, prezes Media Express. – Jesteśmy spokojni, bo wiemy, co mamy robić. Choć nie oznacza to, że nie skacze nam adrenalina, a redaktorowi naczelnemu, Mariuszowi Ziomeckiemu, wzrasta poziom testosteronu. Jednak ukazujemy się od 12 lat i mamy ugruntowaną pozycję – uspokaja Bukowska.
Przedstawiciele pozostałych dzienników niechętnie przyznają się do obaw przed rywalem. – Na pewno cena 1 zł, podobnie jak wysokość nakładu, jest elektryzująca. Tego nie można lekceważyć. Ale my nie robimy tabloidu, staramy się dotrzeć do czytelnika w zupełnie inny sposób, codziennie chcemy mu dostarczyć coś ciekawego do czytania. Dlatego postawiliśmy na dodatki – zapewnia Monika Sarnecka, rzeczniczka Domu Prasowego, właściciela „Faktu”. Na dodatki stawia też obecnie „Rzeczpospolita”, która w połowie września uruchomiła dodatek warszawski.
Owiane tajemnicą były

nastroje panujące w Agorze,

wydawcy „Gazety Wyborczej”. Nie stanowiło jednak sekretu, że Agora przygotowywała się na nadejście konkurencji już od kilku miesięcy. Zmieniła się makieta, pojawił się nowy dodatek – „Wysokie Obroty”. Trwa też duża kampania reklamowa, dzięki której „Gazeta Wyborcza”, zapewniając, że „Nie jest nam wszystko jedno” i podpierając się autorytetem Adama Michnika, chce odświeżyć swój wizerunek. – Kampania miała na celu uprzedzenie ataku „Faktu”, przypomnienie o sobie – wyjaśnia Piotr Piętka.
Z nieoficjalnych informacji wynikało też, że koncern rozważał dwa scenariusze. Według pierwszego, miał zdecydować się na wydawanie bezpłatnej gazety codziennej w Warszawie (przekształconej ze znanego mieszkańcom stolicy „Metra”). Zgodnie z drugim, byłby to ogólnopolski dziennik o przystępnej cenie (podobnie jak w przypadku „Faktu”). Ostatecznie odpowiedzią Agory na „Fakt” okazało się odświeżenie „Metra”. Ukazujący się dotychczas dwa razy w tygodniu tytuł przeobraził się w gazetę codzienną, nadal bezpłatną. Zamiast tekstów zamieszczanych za PAP, zawiera głównie artykuły autorskie. Rzeczniczka Agory, Anna Borys-Kawęcka, zapewnia, że w firmie trwają prace nad kolejnymi projektami.
Lecz na razie to „Fakt” zdaje się święcić triumfy.
Wydawcy chwalą się, że dziennik szybko znikał z kiosków. – Należy jednak pamiętać, że pierwsze dni zawsze przynoszą wysoką sprzedaż. Pytanie, czy uda się utrzymać ten poziom – mówi Piotr Piętka.
– Myślę, że na początku, zwłaszcza w przypadku „SE”, może występować zjawisko współczytelnictwa. Potem część czytelników może pozostać z „Faktem” – uważa Zbigniew Bajka.
A więc na dwoje babka wróżyła, choć walka na pewno będzie zacięta.

 

Wydanie: 2003, 44/2003

Kategorie: Media

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy