Witajcie na półce

Witajcie na półce

Film o Amwayu nadal objęty cenzurą prewencyjną

Opinię publiczną zelektryzowała wiadomość, że mimo iż mamy wolność słowa i nawet rozmowy członków rządu bez trudu dostają się do mediów, to jest taka instytucja, która zdecydowanie nie daje się podsłuchiwać ani podglądać. Jest nią Amway, polski oddział amerykańskiej korporacji zajmującej się sprzedażą bezpośrednią kosmetyków i środków czystości.

Cała prawda w internecie

W 1997 r. powstał 57-minutowy dokument pt. „Witajcie w życiu” opowiadający o kulisach działalności korporacji Amway, jednej z największych na świecie sieci sprzedaży bezpośredniej. Pokazano w nim specyficzne metody rekrutacji polskich pracowników, nasuwające skojarzenia z metodami stosowanymi w sektach religijnych.
Pomysł filmu podsunęła Henrykowi Dederce historia jego dwóch znajomych, które zostały dystrybutorkami Amwaya i nawet próbowały zarazić swoim zapałem reżysera. – Opowiadały mi o miliardach dolarów, tymczasem żyły na skraju ubóstwa – wspominał w jednym z wywiadów. – Zastanowiłem się, co to za program edukacji ludzi sukcesu, który w czasie kilku miesięcy zrobił z dwóch rozumnych dziewczyn kogoś na granicy patologii.
Gdy film był w ostatniej fazie produkcji, firma pozwała do sądu Henryka Dederkę, a także producenta z Contra Studio Jacka Gwizdałę oraz właściciela praw do dokumentu, czyli Telewizję Polską. Zarzucono im zniesławienie i podawanie nieprawdziwych informacji, a także manipulowanie faktami. Drugą sprawę wytoczyli polscy dystrybutorzy Amwaya. W 2005 r. w tym postępowaniu sąd zastosował zabezpieczenie w postaci zakazu wyświetlania filmu. Sprawa została niedawno umorzona i teoretycznie można by go było pokazywać. Projekcja 12-letniego „półkownika” miała się odbyć podczas Warszawskiego Festiwalu Filmowego. TVP, właścicielka prawa do filmu, w obawie przed dalszymi krokami prawnymi Amwaya nie wydała jednak zezwolenia na oficjalny pokaz. Ludzie oglądają więc film na nielegalnych kasetach i w internecie.
Sytuacja jest trochę niebezpieczna, bo jeśli pewna organizacja biznesowa może wpłynąć na decyzje wolnych ludzi, to rzecz zaczyna pachnieć korupcją lub szantażem. Na pytanie redakcji skierowane do rzecznika Amway-Polska, czy coś się zmieniło w metodach rekrutacji od 1997 r., firma nie odpowiada. Daje wyjaśnienia bardzo ogólne, np. takie: „W Europie Amway łączy amerykańską kulturę wolnej przedsiębiorczości z lokalną tradycją działalności gospodarczej. Funkcjonuje w różnych kulturowo krajach i regionach świata, starając się uwzględniać lokalne odmienności i potrzeby”.

Wszystko jest w dokumentach

Henryk Dederko, reżyser i autor scenariusza dokumentu „Witajcie w życiu”, nie jest jednak wystraszony działaniem Amwaya. Pytany, czy poczuwa się do jakiejś manipulacji, czy po 12 latach nakręciłby taki dokument inaczej, mówi: – Nie sądzę, bym coś zmanipulował. Inna rzecz, że moje filmy zmieniałbym bez przerwy, coś w nich przemontował albo jeszcze jakąś scenę dokręcił. Jednak w tym przypadku wszystko, co pokazałem, jest oparte na dokumentach albo wzięte z publikacji, co do których korporacja Amway nie zgłaszała żadnych pretensji. Chodzi np. o ich własne materiały edukacyjne. W każdym razie film miał być pokazany na Warszawskim Festiwalu Filmowym w swej pierwotnej wersji, sprzed 12 lat.
– Dlaczego zatem emisja filmu została przez tę firmę oprotestowana, udało się jej wywalczyć zakaz emisji, a nawet utrzymać go do dnia dzisiejszego?
– To obrazuje metody działania korporacji. Ludzie opowiadający nam o firmie Amway, która przyjmowała ich do pracy, byli zachwyceni udziałem w filmie i tym, w jaki sposób zostali tam pokazani. Jednak kiedy informacja o tym dotarła do kierownictwa firmy, kaseta z materiałem jeszcze nie do końca gotowym została z telewizji wykradziona, a dystrybutorzy produktów Amway nagle zmienili zdanie – film przestał im się podobać. Do sądu zaczęły napływać pozwy. W sumie Amway-Polska wytoczył nam pięć procesów i złożył jeden wniosek do kolegium ds. wykroczeń. Oskarżenia były najróżniejsze, np. że podawaliśmy nieprawdziwe informacje, że przyczyniliśmy się do utraty czci przez poszczególne osoby. W sumie żądano od nas odszkodowań w wysokości ok. 3 mln zł. Ci skromni dystrybutorzy zostali przekonani, że jedyny sposób, aby mogli coś zarobić w Amwayu, to dostać odszkodowanie od Dederki.
– I zapłacił pan jakieś pieniądze?
– Niczego nie zapłaciłem. Zresztą sprawa toczy się od wielu lat i objęło mnie umorzenie na skutek przewlekłości procesu. Nadal jednak toczy się postępowanie wobec producenta i telewizji, która ma prawa do filmu. Ja się zjawiałem w sądzie rzadziej, natomiast producent Jacek Gwizdała jeździ tam jak do pracy. To po prostu jeden z jego obowiązków wobec naszego państwa prawa. A przy okazji radzę spytać go, kto doradza TVP w takich sprawach jak emisja filmu.
– Zapewne dyrektor biura programowego, która niedawno wróciła do TVP – mówi Gwizdała.
– Czyli konkretnie?
– Możecie sprawdzić – odpowiada Gwizdała.
Sprawdzamy. To może być zarówno Anita Gargas, Patrycja Kotecka, jak i Dorota Macieja. Za Jackiem Gwizdałą ciągnie się jeszcze sprawa cywilna wytoczona jemu, jako producentowi i szefowi Contra Studio, oraz Telewizji Polskiej posiadającej prawa do filmu. Sprawy karne zostały już umorzone.

Puść, Amwayu!

12 lat temu byliśmy na innym etapie transformacji. Interesy zagranicznej firmy w Polsce mogły się wydawać wielu osobom cenną wartością, cenniejszą np. od rzetelnej informacji. Dziś sytuacja z filmem zatrzymanym przez cenzurę szokuje i nic dziwnego, że nawet Amway nie chce mieć z tym nic wspólnego.
W wydanym 13 października oświadczeniu firma tłumaczy, że białe bardzo chce być białe: „Firma Amway nie blokuje emisji filmu, nie dąży do jego zatrzymania ani nie prowadzi z Telewizją Polską SA żadnych rokowań o przejęciu praw do tego obrazu. Obowiązujący zakaz emisji filmu, obowiązujący do dzisiaj, wynika z wyroku sądowego, jaki zapadł w sprawie wniesionej przez osoby prywatne, które zostały w filmie bezpodstawnie ośmieszone i poniżone. Sąd uznał ich racje, zobowiązując twórców i producenta do zaniechania dystrybucji filmu”.
Nie wspomina się w tym miejscu o tym, jak doszło do zakazu i jakie środki firma próbowała zastosować, aby film „Witajcie w życiu” nie pojawił się na ekranach. Prawnicy domagali się np. zniszczenia wszystkich kopii, jednak sąd odrzucił ten wniosek. W oświadczeniu czytamy jeszcze, że choć firma nie zgadza się z wizją autora, to nie blokuje emisji. „Amway Polska uważa, że w filmie przedstawione zostały fałszywe dane o firmie. Sąd w procesie karnym przyznał nam rację, a postępowanie cywilne trwa”.
Oczywiście firma może się nie zgadzać z wizją autora, może nawet wezwać go przed sąd, ale czy nasza telewizja publiczna nie może stanąć na wysokości zadania i przełamać blokady?
Jako argument niech posłużą opinie o filmie wybitnych twórców polskiego kina.
Andrzej Fidyk, który jako szef redakcji dokumentu TVP zamówił przed laty film o Amwayu, uważa, że obraz Dederki warto dzisiaj pokazać. – Obnaża mechanizm wielkich korporacji, które wciągają ludzi w swoją sieć. Ten problem był tak samo aktualny 12 lat temu jak dzisiaj. Widziałem „Witajcie w życiu” po latach, wytrzymał próbę czasu. To dobry film – mówił „Gazecie Wyborczej”.
Jeszcze lepiej ocenia film reżyser Grzegorz Królikiewicz:
– To znakomity film, widziałem go i uważam, że zakaz jego emisji jest bzdurny. To łajdactwo.
Przewodniczący jury warszawskiego festiwalu, Jan A.P. Kaczmarek, kompozytor i laureat Oscara, powiedział zaś mediom: – To oburzające, że 20 lat po zniesieniu cenzury w Polsce ona wciąż jest stosowana. Żadna instytucja nie może być wyjęta spod krytyki.
Twórcy skupieni w inicjatywie „Indeks 73” apelują do ministra kultury, aby sprzeciwił się tej swoistej cenzurze. Czy uda się przełamać blokadę?

Amway dzisiaj
W ofercie Amwaya w Polsce jest obecnie ok. 450 produktów luksusowych marek kosmetycznych, suplementów diety oraz chemii gospodarczej. Firma ma w naszym kraju ok. 57 tys. przedsiębiorców oraz stałych klientów, którzy dystrybuują produkty firmy lub tylko z nich korzystają. Sprzedawcy nie są pracownikami, są niezależnymi przedsiębiorcami, których związki z firmą Amway regulowane są w formie pisemnego kontraktu.

Jak się to robi na Wyspach?
W tym samym czasie, gdy u nas decydowały się losy pokazu filmu o Amwayu, znana londyńska kancelaria prawna Curter-Ruck na zlecenie międzynarodowego koncernu Trafigura zajmującego się handlem ropą i metalami wywalczyła sądowy zakaz opisywania przez dziennik „Guardian” tego, co dzieje się w Izbie Gmin. Chodziło o wywołaną publikacją „Guardiana” interpelację posła Partii Pracy w sprawie zatrucia środowiska na Wybrzeżu Kości Słoniowej przez Trafigurę w 2006 r. Firma utrzymywała, że substancja zrzucona z jej statku pod Abidżanem była nieszkodliwa dla środowiska, dziennikarze „Guardiana” ujawnili jednak, że był to siarkowodór, który spowodował śmierć 15 osób; kilkadziesiąt na skutek zatrucia znalazło się w szpitalu, a ponad 100 tys. jest pod kontrolą lekarzy.
Zakaz ten utrzymał się tylko przez kilkanaście godzin. O jego wycofanie wystąpił sam koncern, który uznał, że walka z poważnym dziennikiem przyniesie mu więcej strat niż zysków.

Wydanie: 2009, 42/2009

Kategorie: Media

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy