Starzy ludzie czy stare pomysły?

Tak się złożyło, że właśnie w tych dniach skończyłem pewną okrągłą liczbę lat, co zdarzyć się może każdemu, jeśli tylko dostatecznie długo żyje. Ale nie dlatego chcę tu pisać o kwestii wieku w polityce. Piszę o tym dlatego, że coraz częściej słychać głosy mówiące o potrzebie zmiany pokoleniowej w naszej klasie politycznej. Opinię taką wyraził w świątecznym wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” nawet prezydent Kwaśniewski, pojawiła się również w wypowiedziach innych polityków i w komentarzach dziennikarzy. Otóż nie mam nic przeciwko zmianom w klasie politycznej. Nie sądzę jednak, że muszą to być koniecznie zmiany pokoleniowe. Prawda bowiem jest taka, że w polityce wyczerpują się nie pokolenia, ale pomysły, a związek pomiędzy wiekiem a pomysłami jest dosyć luźny. Michał Anioł i Leonardo da Vinci najlepsze pomysły mieli u schyłku życia, w wieku sędziwym, a Adenauer na przykład czy de Gaulle najlepiej myśleli na starość. Rzecznicy zmiany pokoleniowej argumentują, że pora, aby nadeszło już pokolenie, które nie pamięta walki „Solidarności” z „komuną” i związanych z tym podziałów. Jest to argument lichy, a to z dwóch powodów. Po pierwsze – walka ta, przy całej swojej zajadłości, była także dla obu stron cenną nauką, że przeciwnika nie da się po prostu wyeliminować, lecz trzeba

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 05/2003, 2003

Kategorie: Felietony