Straszą nas każdego dnia

Straszą nas każdego dnia

Histeria to mało powiedziane, to jest psychoza wojenna prof. Mirosław Karwat – kierownik Zakładu Filozofii i Teorii Polityki Instytutu Nauk Politycznych. Członek Polskiego Towarzystwa Nauk Politycznych. Członek Komitetu Nauk Politycznych PAN. Autor takich publikacji jak „Miernoty i figuranci: formalistyczna degeneracja władzy”, „Sztuka manipulacji politycznej”, „O perfidii”, „O demagogii”, „O złośliwej dyskredytacji”. Włącza pan telewizor i co? Czuje pan wojnę? I wojenną propagandę? – Jak tylko wcisnę guzik, swąd po pokoju się roznosi, zapach prochu, amunicji, trupa i czego tam jeszcze. Histeria to mało powiedziane, to jest psychoza wojenna. Dziwna mieszanka – owszem, dziennikarze autentycznie się nakręcają, powrócił jakiś rodzaj oszołomstwa, dawno przecież wyśmianego. To bardzo widoczne w ich reakcjach na dowolną wypowiedź, która jest nie po ich myśli, która jest pod prąd, niezgodna z obowiązującym nastawieniem. Ale też widzę, że jest to podszyte cynizmem. Bo za tym idzie kalkulacja – media zawsze żywiły się sensacją, trupem, gwałtem transmitowanym na żywo, więc wojna znakomicie w to się wpasowuje. Media łakną tragedii. A tu ją mają. I to u sąsiada! I mają Putina, którym można straszyć. – Z nieba to spadło! Wreszcie jest o czym mówić. I obowiązuje zasada, którą do perfekcji doprowadził TVN, chociaż tego nie wymyślił. Nazwałbym to rozciąganiem drutu. Ktoś coś powie, to może być jakiś lapsus, jakieś głupstwo, chamska zniewaga. I mamy temat! Na dzień, na tydzień albo i na dłużej. Myślę, że niektórzy badacze już takie statystyki zrobili. Właśnie tego, ile wyciągnąć… …z jednego kawałka drutu. – A jaki jest efekt takiego funkcjonowania mediów, zwłaszcza stacji telewizyjnych? To żaden pluralizm! Pluralizm mediów, jeśli poważnie traktować to hasło, oznacza, że mamy wielogłos. Że mamy do czynienia ze spektrum bardzo różnorodnych, czasem przeciwstawnych opinii, mamy możliwość wyboru. Wszędzie jest to samo Stacji telewizyjnych i radiowych jest multum. – Oglądam telewizyjne programy informacyjne, jako profesjonalista muszę to robić, więc po kolei włączam TVN, Polsat, Info, „Teleexpress”, Superstację… I? – I wszystkie serwisy oraz komentarze są takie same! Mainstreamowe. Jeśli chodzi o kwestię Rosji, związków zawodowych, oceny protestów społecznych, to jest dokładnie ten sam nurt ideologiczny. Te same zdjęcia, określenia, jakby wzorzec pochodził z jakiegoś Ministerstwa Propagandy. Jakby ktoś dawał wytyczne, w jakiej tonacji informować i o czym, jakich słów używać, by były właściwe, jakich unikać, kogo nie wymieniać, przemilczać. Polskie media śpiewają w jednym chórze pod batutą jednego dyrygenta, idą naprzód na tym samym postronku. Działa mechanizm konformizmu. – Oczywiście. Nie ma centralnej koordynacji, nie ma Wydziału Prasy, Radia i Telewizji ani Wydziału Ideologicznego KC. Ale wolny rynek, który podobno opiera się na konkurencji, na tym, że się prześcigamy w różniących się ofertach, nieoczekiwanie uniformizuje i konformizuje. Bo dziś kariera dziennikarza zależy nie od tego, czy on się czymś wyróżni, lecz przeciwnie – czy w czymś się nie wychyli. Rzuca się to w oczy? – Jak najbardziej! Ten konformizm objawia się nowomową. Gdy więc dziennikarze mówią o rolnikach czy górnikach, zaraz dodają: demagogia, populizm, roszczeniowość. Ale to jest jeszcze stosunkowo łagodny typ narracji w porównaniu z relacjonowaniem konfliktu ukraińskiego. Mamy tu najbardziej typowe elementy manipulacyjnej i autorytarnej socjotechniki. Mianowicie narzuconą polaryzację i elementy szantażu moralnego. Plus kategoryczne generalizacje (tendencyjne przeinaczenia i fałszywe znaki równości). Szukają ludzi Putina Polaryzacja to metoda rządzenia stara jak świat. – Chcesz panować nad zbiorowością, to wskaż wroga i nie daj ludziom wyboru. Narzuć zasadę sekciarską: kto nie z nami, ten przeciw nam. Taka jest dziś narracja polskich mediów i polskiej polityki. Kto nie jest w sprawach Ukrainy z nami, ten jest zdrajcą. – Tych „zdrajców” się szuka i wskazuje palcem! Mamy więc partię rosyjską, rosyjskich agentów wpływu, przyjaciół Putina… Klub przyjaciół Putina! – Piękna metafora! Wszyscy zapisani do tego „klubu” to jakieś wyrzutki albo upośledzeni umysłowo. Bardzo wymowna była reakcja na jedną z pierwszych wypowiedzi pod prąd Agnieszki Wołk-Łaniewskiej. „Pożyteczna idiotka” – to było najłagodniejsze określenie. W TVN była bohaterką demaskatorskiego programu, ujawniającego „ludzi Rosji”. Usadzili ją na fotelu i przepytywali. Ciemne pomieszczenie,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 11/2015, 2015

Kategorie: Wywiady