Rok w Unii Europejskiej. Minusy i plusy. Za i przeciw Studenci Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego wzięli udział w naszym konkursie poświęconym ocenie pierwszych miesięcy obecności Polski w Unii Europejskiej. Czy więcej było plusów, czy minusów? Kto skorzystał najwięcej? Czy potwierdziły się wcześniejsze obawy eurosceptyków i nadzieje euroentuzjastów? Oto fragmenty najciekawszych prac. Ich autorzy otrzymają nagrody książkowe i możliwość stażu w redakcji Przeglądu. Gratulujemy! Mercedes za 2 euro! PATRYK ŚLEZAK Jest piękny spokojny poranek, 1 maja 2004 r. Roman Giertych i inni uniosceptycy ogłaszają początek końca suwerennego państwa polskiego. Według nich, Niemcy wykupią naszą ziemię, zaleją nas zachodnie towary, a zachodnia zgnilizna moralna dokończy dzieła… Zatroskane babuszki biją na alarm. We wsi nie została ani jedna krowa, wszystko zabrali Niemcy i na dodatek chcą jeszcze za to zapłacić. Jak tak dalej pójdzie, to wykupią świnie, kury i koguty. A co to za wieś bez kogutów! Cieszy się tylko pani Jola ze sklepu monopolowo-spożywczego, obroty poszły w górę o 200%, bo rolnicy biorą już na krechę a conto dopłat. (…) W mieście też nie lepiej. Korki potworne, bo chyba każdy po wejściu do UE ma już swój samochód. Wszędzie tylko mercedesy, volkswageny, volvo, peugoty… roczniki 1980-1989. No, ale kto by nie kupił, jak w UE sprzedają wypolerowane furki po 2 euro, będzie całe 60 centów akcyzy. Auta są, ale brakuje zawodowych kierowców, odjechali na Wyspy. Stan dróg też po prostu fatalny. Cała Polska rozkopana, i to jeszcze nie za swoje pieniądze. Autostrady, obwodnice, drogi krajowe, wojewódzkie, powiatowe, gminne… Narzekają i turyści. Wybrali się do Wielkiej Brytanii z biletem w jedną stronę. Praca na nich czeka, ale wymagają znajomości języka angielskiego, dziwni ci Angole! Miejsca noclegowe też nie najlepsze, co prawda na dworcu grzeją, ale to nie to samo, co ciepła pierzynka. (…) Ale to, co się dzieje w Komisji i Parlamencie Europejskim, to już przesada. Nie dosyć, że nasza niechybnie proeuropejska Hübner zarządzająca ponad połową unijnego budżetu oświadcza, że nie będzie głosowała, jak chciałby tego nasz premier i nie będzie narodowym komisarzem, to jeszcze niepewni swej orientacji, politycznej oczywiście, socjalistyczni europosłowie doprowadzili do niepowołania na stanowisko katolika Rocca Buttiglionego. (…) Jak nietrudno się domyślić, to już wiele za wiele dla europ(osłów), obrońców moralności znad Wisły. Czy zgłoszą projekt uchwały o samorozwiązaniu Parlamentu Europejskiego? Czemu nie! Na Wiejskiej się nie udało, to może w Strasburgu lepiej pójdzie? W końcu trzeba zatrzymać homoseksualną ofensywę. Krzyża nie dali powiesić wybaczyliśmy, wyrzucili wartości chrześcijańskie z konstytucji też, ale na to już nie pójdziemy. Ale homoseksualiści to nic. Kanclerz Schröder w imię europejskiej solidarności proponuje, aby podnieść w Polsce podatki do poziomu niemieckiego, bo cały zachodni świat biznesu przeniesie się do Europy Środkowej. Szkoda, że nie jest podobnie solidarny, gdy przychodzi rozmawiać o unijnym budżecie. Jedyna chyba zadowolona w całym kraju to nasza gospodarka. Eksporterzy zbijają kokosy, polskie towary robią furorę na Zachodzie. Co prawda, wskaźnik wzrostu trochę naciągany, ale zmiany niedługo będzie widać pod strzechami. A pod strzechami słychać niesłabnący głos: Było źle, jest źle i będzie źle. W końcu to żydowsko-masoński spisek!!!. Na wschodniej rubieży Europy MACIEJ JÓZEFOWICZ Minęło 12 miesięcy. Żydzi i masoni nas nie pożarli. Niemcy nie ogłosili aneksji Pomorza i Śląska. Polska nie zniknęła z mapy Europy. Apokaliptyczne scenariusze głoszone przez radykałów nie spełniły się. Co wcale jednak nie znaczy, że mamy wiwatować. Przejście z bliżej niedookreślonej mgławicy Europy Środkowo-Wschodniej do rodziny państw (w teorii) bogatych, demokratycznych i zachodnich nie oznacza wyłącznie korzyści, ale też wynikające z tego faktu obowiązki. A więc: krzewienie europejskiej jedności, kompromisy w imię wspólnego dobra, przyjazne stosunki z unijnymi braćmi i uczynienie kontynentu krainą wiecznej szczęśliwości. Oczywiście, nie są to rzeczy złe lub dobre same w sobie. Problem w tym, jak je wykorzystamy. Polityka zagraniczna w odniesieniu do obszaru wspólnotowego nie jest tym, do czego Polska była przyzwyczajona nie jest nawet zagraniczna w literalnym znaczeniu, wszak granice to tylko formalność. Miejsce wymiany ambasadorów, not dyplomatycznych i uroczystych wizyt zajęły teraz żmudna robota papierkowa, zakulisowe narady i użeranie się w najdziwniejszych koalicjach