Stworzył mnie Wajda

Stworzył mnie Wajda

Czy był ktoś równie ważny na twojej drodze zawodowej?

– Aleksander Bardini. Choć w zupełnie inny sposób. On był bezwzględny w stosunku do prawdy. Poznać siebie, zrozumieć i polubić! Nie budować na wyobrażeniach o sobie, ale dojść do prawdy – kim się jest. Prawdy nawet bolesnej. Zwykł mawiać: „Była wielka aktorka. Nazywała się Kalina Jędrusik. W dniu, w którym uwierzyła, że jest Marilyn Monroe, przestała być wielką aktorką”.
Wytrącał nas z naszych pozornych pierwszych sukcesów. Był surowy dla siebie i dla innych. Wspaniały nauczyciel. Wiele mu zawdzięczam.

A teraz, kiedy jest już spokojniej na jego temat, kiedy Oscara postawił na półce, kiedy skończyły się te ciągłe telefony: „A co pani dał Wajda?”. „Wszystko”. „A co dla pani znaczy Wajda?”. „Wszystko”. „A co by było, gdyby pani nie spotkała Wajdy?”. „Nic by się nie zdarzyło”. „A czy może pani opowiedzieć jakąś śmieszną historyjkę o Wajdzie”. No więc, kiedy to się skończyło, opowiem wam o nim tak, jak mi to przychodzi do głowy, pozwolę sobie na całkowitą swobodę i przypadkowość. Strumień świadomości.

W naszym domu wisi przez niego namalowany i podpisany pastel „Aix-en-Provence, lipiec 1978”, obok rysunek, który zrobił podczas prób do „Wieczernika” Ernesta Brylla i podpisał: „Krysia zmarznięta podczas prób, kościół na Żytniej”, poniżej rysunek, który powstał trochę wcześniej, mój mąż w podkoszulku, na piersi moja twarz, podpis „Komputerowy portret Krystyny Jandy”, kiedy nam go darowywał, powiedział: „To wasza chusta Weroniki”. (…)

Rysuje ciągle, podobno rysował zawsze. Jego znajomi z Radomia pamiętają, że podczas okupacji, w domach, gdzie zbierała się młodzież, on zawsze siedział gdzieś w kąciku i rysował.
Mówi, że film zrobić jest bardzo łatwo, trzeba tylko wiedzieć, że górę fotografuje się z dołu, a morze z góry, że aktorzy dzielą się na miejskich i wiejskich, miejscy to tacy, którzy grają szybko i dobrze się fotografują w mieście, wiejscy to ci, którzy dobrze wyglądają w zieleni i grają wolno. Ja należę do miejskich. Wymienia jeszcze dwa podstawowe przykazania dla reżyserów: „Kradnij” i „Kochaj aktora swego”. Mnie reżyserował za pomocą zdania: „Zęby i do przodu!”.

Kiedy obserwuje grających aktorów, zdarza mu się płakać, z zachwytu, ze wzruszenia, ze złości. Robi przy tym czasami potworne miny, nie mogę patrzeć w jego kierunku, kiedy gram, bo wybucham śmiechem. (…)

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2016, 31/2016

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy