Suka z etycznym szpikulcem – rozmowa z Katarzyną Grygą

Suka z etycznym szpikulcem – rozmowa z Katarzyną Grygą

Czy ludzie są już tak przyzwyczajeni do upodlania ich, że nawet tego nie zauważają? Podnieśmy te uszy wreszcie! Kładzenie ich niczego nie da! Katarzyna Gryga,  autorka książki „Suka” Dlaczego główna bohaterka pani książki nazywa się Suka? – To bohaterka współczesnych czasów. Tak ją odczytuje większość czytelników, którzy przysyłają do mnie mejle. Część pisały kobiety, które nie rozumiały kategoryzowania ich tylko na podstawie urody i nie radziły sobie z nim, a drugą część ludzie, którzy szczególnie boleśnie odczuli kryzys. Książka jest też o szalenie dużej nierównowadze sił między tymi, którzy dają pracę, a tymi, którzy chcą ją podjąć. Podaż ludzi szukających pracy jest ogromna. Chcąc nie chcąc, wchodzimy w relacje stadne, hierarchiczne. Suka też dlatego, że to określenie przewrotne, wieloznaczne i w Polsce jednak pejoratywne. Porusza pani kwestię pokolenia 30-latków, których życie polega na nieustającej konsumpcji. Są oni podatni na wylewającą się z mediów i internetu ideologię. Pojawia się również rywalizacja między ludźmi na „statusy społeczne”. – To są właśnie zachowania stadne. Pokażę ci torebkę i powiem ci, kim jestem! Ludzie młodzi są mniej odporni na takie zachęty, do tego media bombardują ich celebrytami, którzy mają do pokazania światu najwyżej nowe buty. Tym samym są zdeterminowani, by jak najszybciej i jak najłatwiej osiągnąć wymarzony status społeczny. Dodać należy, że w miejscach pracy ludzie potrafią się sprzedawać za służbowe samochody czy laptopy. Nikt nie jest w stu procentach wolny od takiego postępowania. Nie zmienia to faktu, że analizowanie, w jakim kubku pijesz kawę, jakiej marki masz buty czy spodnie, wpływa na nasze relacje. Wielu jest wokół ludzi, którzy sączą sobie kawkę i chodzą modnie ubrani. Pytanie, co dla kogo jest dobrem i luksusem. Dla mnie najważniejsze jest poczucie bezpieczeństwa. Jeśli tracę pracę, chciałabym mieć gwarancję, że będę w stanie bez problemu przeżyć bez niej ten okres, który poświęcę na szukanie innej. Z obserwacji ludzi wokół mnie wynika, że ten pozorny status może się rozlecieć jak domek z kart. Wystarczy przejściowy brak płynności finansowej i wszystkie dobra na pokaz okażą się niewiele warte. Nie koncentruje się pani jednak wyłącznie na zagrożeniu utratą zatrudnienia, ale opisuje pewną atmosferę i kulturę rynku pracy. – To, że ludzie nie są zatrudnieni na etatach, mogę zrozumieć, bo sama prowadzę działalność gospodarczą i wiem, że nie jestem w stanie przyjąć pracowników na stałe. Część osób dobrze się czuje, pracując na umowach cywilnoprawnych, i jest to ich świadomy wybór. Tutaj chodzi o kulturę zatrudnienia. Stosunek pracodawców do młodych ludzi, którzy poszukują pracy i chcą pracować, nierzadko jest pozbawiony elementarnej kultury. Uważam, że np. odpowiadanie ludziom, którzy wysyłają CV, jest bardzo istotne. Raz w życiu taką wiadomość otrzymałam. Była negatywna, ale człowiek w tej sytuacji zupełnie inaczej się czuje. W przeciwnym razie jest niepotrzebny, niewidzialny, bezużyteczny. Takie nastroje towarzyszą młodym. Są pozostawieni sami sobie, bo polityka związków zawodowych pochodzi z zamierzchłych czasów. Mogą nawet wywalczyć 5 tys. zł minimalnej płacy i co z tego? Żaden młody człowiek z tego nie skorzysta, a kapitał i tak to obejdzie. Jeden z bohaterów książki traci pracę, a informację o zwolnieniu otrzymuje mejlem. To kolejny obrazek oddający atmosferę w zakładach pracy. – Ludzie boją się powiedzieć wprost: nie pracujesz dla nas, bo… To obrzydliwe. Nawet gdy się nie sprawdzamy, naturalną potrzebą jest dowiedzenie się, co robimy nie tak, aby ewentualnie skorygować swoje działania w przyszłości. Komunikacja elektroniczna ułatwia życie, ale na Boga, nie można się pozbywać ludzi drogą mejlową czy SMS-em. Jak taki człowiek ma się czuć? Z drugiej strony wiem, że menedżerom, którzy podejmują takie decyzje, też nie jest łatwo. Mają wyśrubowane normy narzucone np. przez fundusz inwestycyjny. Dziś wrogiem nie jest twarz fabrykanta jak w XIX w. Trzeba zrozumieć cały korporacyjny system zależności, aby wiedzieć, co i jak należy zmieniać. Głowa nie jest szwedzkim stołem Główna bohaterka mówi wprost o wyzyskiwaniu ludzi, którzy tworzą jakieś idee. Według Suki, stażyści znaleźli się w beznadziejnej sytuacji. – To problem współczesnych czasów. Większość projektów opiera się na pomysłach i ideach powstałych na bazie cudzej pracy umysłowej. Handlowanie własnością intelektualną zawsze

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 49/2013

Kategorie: Wywiady