Świat według posła

Nareszcie zrozumiałam, czym jest świat według posła. Jasne, że nie każdego, nawet w Sodomie i Gomorze były wyjątki, ale zwyczajna większość parlamentarzystów uważa, że naród jest widownią, a poseł to gwiazda. Poseł gwiazda ma obowiązek dostarczyć swej widowni, czyli narodowi, mocnych wrażeń. W tym celu poseł musi być nieustannie obecny na wizji.
Aktorzy prawdziwi, megagwiazdy z Hollywoodu, mają niekiedy zagwarantowane w kontrakcie, że od pierwszej do ostatniej sceny będą na ekranie. Sytuacja jest czysta. Ktoś im płaci, ktoś inny chce oglądać, głosuje więc na komedianta, kupując bilet, albo olewa gwiazdę za pomocą naturalnego płynu fizjologicznego.
A my, do kroćset, by nie powiedzieć do k…y nędzy, dostajemy cholernego posła, czy go chcemy, czy nie chcemy, i nie mówcie mi, że nie muszę oglądać, bo mam pilota. Jeśli oglądam TV, czy to publiczną, czy też prywatne, to nie mogę używać pilota, bo umkną mi ważne newsy. Poseł zaś jest wpleciony w wiadomości jak perz w trawę.
Tak więc „nie chcem, ale muszem” oglądać Ziobrę, namaszczonego przez nieobecny na głosowaniu SLD. Dlatego we wszystkich stacjach komisarz trybunału rewolucyjnego, Ziobro, prezentuje swój raport i stanowisko w sprawie grupy trzymającej władzę. I nie zgadniecie, drodzy czytelnicy, ale chyba po raz pierwszy, zgadzam się, w kwestii formalnej, z owym ambitnym śledczym.
Otóż upojony niealkoholowo jak inni posłowie, ale zataczający się ze szczęścia poseł Ziobro powiedział do równie jak on rozradowanej kamery, co następuje: JAJA KOPRAWNIK i dalej puścił normalną wiąchę, żądając głów pierwszych kiedyś, jak i obecnie w państwie. No więc JAJA KOPISARKA, nie mogę nie zgodzić się z pierwszą częścią wypowiedzi posła, bo i ja uważam, że JAJA jak orzechy rządzą naszym życiem politycznym oraz społecznym.
Jajcarstwo kwitnie, drobiarstwo także, bo walki kogutów trwają nieprzerwanie. Onufry Zagłoba byłby dumny z chłopców z różnych partii, potykających się co i raz na udeptanej ziemi oraz na schodach w Sejmie. Kiedyś walczyli na rapiery, teraz na raporty. Mały rycerz Ziobro pokonał pannę Basieńkę, czyli Błochowiak Anitę. Zasłoniła biedaczka twarz, którą nawet „Playboy” chciał fotografować; nie chciała pokazać łez, które trysnęły z jej nadobnych ocząt. Posłowie SLD zachowali się, jakby najedli się LSD, i opuścili salę. Było nie było, posłów nie było.
Oczywiste, że nikt raportu nie czytał. Nawet posłowie dostają specjalnie przygotowane bryki, jak licealiści „Nad Niemnem”. Tak jak dawniej towarzysze dostawali wybór w biuletynach partyjnych, na biurko. Surmy medialne otrąbiły jednak, że owe mityczne raporty różnią się zasadniczo.
U JAJAKOPRAWNIKA Ziobry GTW występowała po nazwisku, a u Błochowiak grupy trzymającej to i owo nie było. Przeprowadzono dziwaczny sondaż, z którego wynikało, że tylko 2% społeczeństwa wierzy w raport nieszczęsnej posłanki. Dziwaczność polega na tym, że nie zapytano, ile procent wierzy w raport posła Ziobry, Rokity czy Nałęcza. Może 3, a może w porywach nawet 4%. Bo społeczeństwo, czyli naród, proszę posłów, mało komu wierzy, żyjąc własnym trudnym życiem. Przymuszeni do oglądania politycznych gwiazd od siedmiu boleści widzowie demonstrują im swą, wyrażając się elegancko, niechęć.
Głównym rozgrywającym w walce nie na rapiery, ale na papiery – stał się Lepper. Być może, jego nazwisko wywodzi się od lepry. Może tak, a może nie. Niektórzy odgrażają się, że przyjdzie im emigrować, gdy kraj zamieni się w leprozorium. Ja zostaję, bez względu na wszystko. Demokracja ma swoje prawa, jeśli ci, co są mądrzy i przygotowani do władzy, okazują się głupi, muszą ustąpić cwanym inaczej.
Chłopcy w różnych barwach chcą przyśpieszonych wyborów, bo wiedzą, że to ostatni moment, że jeśli dadzą porządzić Belce, to układ sił może się zmienić i w wyborach społeczeństwo pokaże im takiego wała, że mucha nie siądzie na gównie.
A więc PODGRYZAJĄ BELKĘ, NA KTÓREJ SIEDZĄ. Niestety, i my także jako naród, na tej samej belce siedzimy. Kogutom w walce obojętne jest, że ich harce straszą inwestorów, że ucieka zagraniczny kapitał, że może to osłabić gospodarkę. Durnie! Obchodzi ich wyłącznie koniec ich własnego zasmarkanego nochala.
Trwa więc walka na wszystkich frontach o to, który z chłopców zostanie wodzem na podwórku, kto będzie przywódcą plutonu egzekucyjnego. Bo programy niedouków sprowadzają się wyłącznie do pociągania do odpowiedzialności. Nie ma żadnego pozytywnego planu, tylko Trybunał Stanu albo kolejna komisja śledcza. Ledwo zamknęła oczy rywinowa komisja, nieboszczka jeszcze ciepła, stypa wciąż trwa, a już rozpoczyna się casting do nowej. Część posiedzeń ma być podobno utajniona. Tajne przez poufne ma swoją cenę, media pisane i obrazkowe już ostrzą ząbki.
Wydawało mi się, że Donald Tusk jest rozsądnym facetem, że z dwójki na Platformie on jest dobrym wujkiem, Rokita zaś złym, że tak zostały rozdane role, jak podczas przesłuchań, jeden dobry, da ci peta, a drugi zły, da w mordę. Tymczasem słyszę wypowiedź Tuska, że „dla dobra prezydenta” należy postawić go przed Trybunałem Stanu. I ta minka Tartuffa! Potem nastąpiło opamiętanie i PO ogłosiła, że nie poprze wniosku o pif-paf dla dobra Kwacha, ale może to był dzień nieparzysty, bo w parzyste PO idzie ramię w ramię z PiS-em, Ligą i Lepperem.
Prezydent mimo całej kampanii w dalszym ciągu jest na czele listy osób cieszących się zaufaniem. W odróżnieniu od kilku do kilkunastu procent poparcia dla partyjek i partii ma wciąż kilkadziesiąt procent. I atakując go, mogą się chłopcy przejechać, bo Kwach jest wciąż megagwiazdą i mogą mu gremialnie naskoczyć na kant.

 

 

Wydanie: 2004, 24/2004

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy