O „reformach” sądownictwa ministra Gowina Człowiek – według słów premiera – z „pozytywną szajbą”, za to pozbawiony elementarnej wiedzy prawniczej, został ministrem sprawiedliwości. Człowiek, który nie wykazywał wcześniej zainteresowania wymiarem sprawiedliwości, więc nawet nie prawnik amator, zabrał się do reformy sądownictwa. Jarosław Gowin z zapałem przeprowadza likwidację 79 sądów rejonowych, spełniając swoje zapowiedzi. PSL rozpoczęło wojnę z koalicyjnym ministrem, protestują sędziowie i społeczności lokalne. Przeciętnym obywatelom, zwłaszcza mieszkańcom średnich i większych miast, sprawa wydaje się mglista. Zbierzmy zatem argumenty dwóch stron, by przekonać się, o co właściwie chodzi. Sprzeczności W jednym z wywiadów dla „Forbesa” Jarosław Gowin stwierdził: „Najgorzej jest w dużych miastach, w których na jednego sędziego przypada często kilkanaście razy więcej spraw niż na jego kolegę na prowincji. Dlatego proponuję łączenie małych sądów i przekształcenie ich w wydziały zamiejscowe dużych sądów, tak by sędziowie mogli orzekać w dwóch, a czasem nawet w trzech sądach. Są to decyzje niepopularne wśród sędziów, zarzuca mi się nawet chęć likwidacji małych sądów, co nie jest prawdą”. Analizując słowa ministra, trudno nie dostrzec wewnętrznej sprzeczności. Otóż jeżeli w dużych sądach jest najgorzej, to w małych sądach jest najlepiej. Dalej: metodą na poprawę sytuacji jest łączenie małych (najlepszych) sądów, by utworzyć sądy duże (najgorsze). Może to zbyt wielkie oczekiwanie w stosunku do ministra sprawiedliwości, ale słowo likwidacja jest jednym z synonimów słowa zniesienie – pojęcia używanego w Rozporządzeniu Ministra Sprawiedliwości z dnia 5 października 2012 r. w sprawie zniesienia niektórych sądów rejonowych oraz ustalenia siedzib i obszarów właściwości sądów apelacyjnych, sądów okręgowych i sądów rejonowych. Minister, posługując się sloganem, że chodzi o to, by sędziowie, którzy mają mniej pracy w jednym sądzie, mogli orzekać w drugim, przeciążonym, nie podaje konkretów ani wyników analiz. Wątpliwość co do przewidywanego efektu wynika z faktu, że jedynym kryterium likwidacji sądów była liczba sędziów w nich orzekających. Przypomnijmy, że zniesiono sądy, w których orzeka dziewięciu lub mniej sędziów. Zdaniem Krajowej Rady Sądownictwa przyjęcie takiego założenia jest wadliwe. Nie uwzględnia bowiem sprawności działania sądów przewidzianych do zniesienia. Otwarta pozostaje kwestia, dlaczego ministerstwo uważa, że należy likwidować sądy o obsadzie mniejszej niż dziewięć etatów orzeczniczych, a nie np. o obsadzie sześciu albo dziesięciu sędziów. Pytanie o tyle istotne, że liczba sądów przewidzianych do likwidacji wielokrotnie się zmieniała. Problem przewlekłości postępowań dotyczy przede wszystkim sądów rejonowych w dużych miastach. W sądach rejonowych w małych miejscowościach sprawy są rozstrzygane na bieżąco. Śmiem wątpić, czy likwidacja Sądu Rejonowego w Ostrzeszowie (sześciu sędziów) poprawi pracę Sądu Rejonowego w Kępnie (przewidzianego do likwidacji w poprzedniej wersji rozporządzenia). Podobnych przypadków można znaleźć w rozporządzeniu kilkadziesiąt. W materiałach prezentowanych przez ministerstwo brakuje danych dotyczących poszczególnych sądów czy przedstawienia założeń, w jakim stopniu ma się poprawić sprawność danego sądu, jeśli przyjąć, że w ogóle jest co poprawiać. Min. Gowin, rozpoczynając swoje reformy od likwidacji co trzeciego sądu w Polsce, nie zmierza do polepszenia sytuacji kadrowej lub zapobieżenia groźbie rychłej zapaści sądownictwa w Warszawie, bo jej wprowadzane zmiany wcale nie dotyczą. Sędzia, który szybciej rozstrzygnie przydzielone mu sprawy w wydziale zamiejscowym, ma zostać przesunięty do orzekania w innym miejscu. Ustanowienie takiej reguły, zdaniem prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego, spowoduje, że sędziowie, aby uniknąć związanych z tym niedogodności i orzekać wyłącznie w jednym wydziale, będą „wnikliwiej” rozpatrywali przydzielone im sprawy. W konsekwencji procedury będą trwały dłużej niż przed wprowadzeniem reformy. KRS wskazała, że reforma nie daje gwarancji skrócenia czasu prowadzenia postępowań sądowych, co miało być jednym z priorytetowych zadań ministra sprawiedliwości. Przeciwnie, poprzez skumulowanie spraw w większych jednostkach czas może się wydłużyć. KRS wskazała, że przykładem takiego zjawiska jest likwidacja wydziałów pracy w części sądów rejonowych – co zaowocowało w niektórych przypadkach prawie dwukrotnym wydłużeniem i tak ciągnącego się postępowania w sprawach dotyczących prawa pracy. Należy się również zgodzić z argumentami przeciwników rozporządzenia, którzy podkreślają, że w małym mieście sąd jest instytucją cieszącą się znacznym prestiżem. Zmiana statusu sądu oznacza cios dla społeczności lokalnych, psucie więzi między państwem a obywatelem, a dla niewielkich
Tagi:
Sylweriusz M. Królak









