Zdekomunizowani i ich następcy

Zdekomunizowani i ich następcy

Warszawa 04.04.2018 r. Dekomunizacja.Nz: Warynskiego/Kaczynskiego fot.Krzysztof Zuczkowski

Więcej ulic polskich lewicowców znajdziemy w Berlinie niż w naszych miastach Lewica jest wymazywana z przestrzeni publicznej. Znikają związane z nią nazwy ulic i placów, pomniki i tablice pamiątkowe. Polskie państwo metodycznie usuwa wszelkie ślady lewicowego dziedzictwa. Pamięć Rzeczypospolitej ma być od niego wolna. W obronie czci socjalistów i komunistów nie staje prawie nikt. Jakie będą tego społeczne i polityczne konsekwencje? Kto ich zastąpi w polskim panteonie? Wymazywanie Ustawa dekomunizacyjna stanowi: nazwy dróg, ulic, mostów i placów nie mogą upamiętniać osób, organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących komunizm lub inny ustrój totalitarny. Za propagujące go uważa się także nazwy odwołujące się do osób, organizacji, wydarzeń lub dat choćby symbolicznie reprezentujących system władzy w Polsce w latach 1944-1989. Jest tu więc duża dowolność. Nie może też być w przestrzeni publicznej żadnych „obiektów propagujących komunizm”, czyli poświęconych Armii Czerwonej, polsko-radzieckiemu braterstwu broni, radzieckim partyzantom, „utrwalaczom władzy ludowej”, Gwardii Ludowej/Armii Ludowej. Nawet jeżeli to pomniki zwycięstwa nad faszyzmem. Mają zostać zdemontowane i trafić do Muzeum Zimnej Wojny w Podborsku. I mimo że ustawa weszła w życie 1 kwietnia, jest śmiertelnie poważna. Rząd, rękoma wojewodów, bezlitośnie wymusza na często protestujących samorządach zmiany nazw i demontaż pomników. IPN wystawił 336 opinii, wskazując 943 ulice jako podlegające ustawie. Skala tych zmian jest ogromna i dorównuje liczbie ulic zdekomunizowanych na początku lat 90. Za tym projektem „przywracania normalności” idzie patologizacja okresu PRL i dokończenie przebudowy porządku symbolicznego. Nowi patroni mają pochodzić z Narodowych Sił Zbrojnych, antykomunistycznego podziemia czy opozycji peerelowskiej. W ostatnim 30-leciu zostali pozbawieni miejsca w pamięci rodaków więzieni i zamordowani działacze robotniczy, partyzanci, ofiary czystek. Ich wszystkich próbuje się wytrzeć z pamięci zbiorowej. To oni są dziś prawdziwie wyklęci. Mają zrobić miejsce dla Jana Pawła II, Ronalda Reagana, Lecha Kaczyńskiego czy partyzantów z Narodowych Sił Zbrojnych. Po ponownym wprowadzeniu kapitalizmu czas na jego faszyzację. 1989: komunistów usunąć Jako jeden z pierwszych zniknął po roku 1989 przywódca radzieckiej rewolucji, Włodzimierz Lenin. Trudno było wtedy go bronić. Jego pomniki były dla solidarnościowej opozycji symbolami zależności od Związku Radzieckiego i emblematem odchodzącej nomenklatury. Wymazanie czekało także współzałożyciela Związku Robotników Polskich i SDKPiL, działacza Socjaldemokratycznej Partii Niemiec, jednego z przywódców Związku Spartakusa i współtwórcę Kominternu Juliana Marchlewskiego oraz posłankę do Reichstagu z ramienia Komunistycznej Partii Niemiec, inicjatorkę Międzynarodowego Dnia Kobiet Clarę Zetkin. Pierwszego za przewodniczenie Polrewkomowi. Drugą – za członkostwo w Komitecie Wykonawczym Kominternu. Ta sama fala zmyła z polskich ulic Karola Marksa i Fryderyka Engelsa czy radzieckich pisarzy Maksyma Gorkiego oraz Ilię Erenburga. Wymazani zostali z pamięci Polaków zamordowani przez faszystowskie Freikorps przywódca niemieckich komunistów Karl Liebknecht oraz ekonomistka i działaczka polityczna Róża Luksemburg. Z „niewłaściwego” kierunku podążali i w „niewłaściwym” sojuszu wyzwalali polskie ziemie spod faszystowskiej okupacji Karol Świerczewski „Walter”, Zygmunt Berling i Michał Rola-Żymierski. Dlatego i oni musieli stracić ulice. Pierwszemu nie pomogła obecność w „Komu bije dzwon” Hemingwaya, a dwóm kolejnym w Legionach Piłsudskiego. Niosąca wyzwolenie więźniom nazistowskich obozów koncentracyjnych i niszcząca hitlerowski reżim Armia Czerwona oraz jej sojusznicy zostali zrównani z nazistami dążącymi do totalnego wyniszczenia Polaków. Niezależnie od tego, jak się ocenia władzę ludową, liczba ofiar obu reżimów jest zupełnie nieporównywalna. Naziści zamordowali 6 mln obywateli RP. Tymczasem po 1945 r. – według szacunków IPN – w okresie stalinowskim zginęło 55 tys. osób, i to głównie spośród tych, którzy z bronią w ręku atakowali przedstawicieli władzy ludowej. Zrównywanie czasu okupacji nazistowskiej i PRL jest więc niczym innym jak propagandowym kłamstwem dominującym w dyskursie politycznym prawicy. Z kolei suwerenna i niepodległa II RP może się „poszczycić” całkiem niezłym wynikiem w dręczeniu swoich obywateli – strajkujących robotników i chłopów, demonstrantów, więźniów politycznych, Ukraińców czy Białorusinów. Tylko w latach 1927-1931 za „komunizm” zatrzymano 67 tys. osób, a sądzono 33 tys. 4048 osób zostało skazanych łącznie na 12

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2018, 2018

Kategorie: Opinie