Pozwoliliśmy sobie – z góry przepraszamy – sparafrazować tytuł dramatu zmarłego dwa lata temu wybitnego dramaturga i kompozytora Bogusława Schaeffera, „Scenariusz dla nieistniejącego, lecz możliwego aktora instrumentalnego”. Nam chodzi o ambasadora w Niemczech – bo jest rzeczą niepoważną, że na tej jednej z najważniejszych dla interesów Polski placówek od miesięcy (11 listopada 2021 r. Przyłębski ogłosił, że odchodzi) de facto nie ma szefa. Ambasador RP w Berlinie potrzebny jest jak mało kiedy. A że władza z tym zwleka, podpowiadamy. Otóż nowy ambasador Polski w Berlinie mógłby mieć na nazwisko Janusz Reiter, o gospodarce i poruszaniu się wśród elit wiedzieć tyle, ile Andrzej Byrt, mówić po niemiecku jak Marek Prawda, a prawo międzynarodowe znać jak Jerzy Kranz. Cóż, znalezienie takiej osoby jest niewykonalne dla obecnej władzy politycznej w Polsce… Skoro najwierniejsi z wiernych zawodzą (Mirosław Jasiński) i ufać nie ma komu, to władza dalej ufa Andrzejowi Przyłębskiemu, który od kilku miesięcy szuka nowej synekury. I dopóki nie znajdzie, jak szepcze korytarz w MSZ, jego żona nie dopuści do wystąpienia o agrément nawet dla dobrej kandydatki władz. Te problemy opisaliśmy tydzień temu. Ambasador RP w Berlinie powinien dla Niemców być kimś, a nie tylko TW „Wolfgangiem”. Powinien mieć umiejętność
Tagi:
Alexander Tyra, ambasada RP w Berlinie, Andrzej Byrt, Andrzej Przyłębski, Angela Merkel, Bogusław Schaeffer, dyplomacja, Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie, Gerhard Schröder, Janusz Reiter, Klub Jagielloński, Lech Kaczyński, Marek Cichocki, Marek Pernal, Marek Prawda, Mirosław Jasiński, MSZ, Olaf Scholz, polska dyplomacja, polska polityka, polska prawica, Polska w Unii, prawica, relacje polsko-niemieckie, rząd PiS, stosunki międzynarodowe, traktat lizboński