Szmer strumyka

KUCHNIA POLSKA Myślę, że gdybym żywił jakiekolwiek uczucia względem pana Ujazdowskiego, ministra kultury i dziedzictwa narodowego, byłoby to osobliwe uczucie wdzięczności. Pan Ujazdowski bowiem niemal każdym swoim posunięciem dowodzi tego, co sam głoszę z pewnym uporem, a więc że kultura i twórczość artystyczna nie są bynajmniej obszarami, nad którymi unosi się arkadyjski klimat łagodności, wzajemnego zrozumienia i pojednania, lecz przeciwnie, jest to – a przynajmniej powinien być – obszar, na którym zderzają się różne racje, nie tylko artystyczne, ale także światopoglądowe i moralne, żeby już nie mówić o racjach politycznych. Przekonanie o owym arkadyjskim charakterze kultury, przyjmowane i głoszone obłudnie także przez polityków zajmujących się tą dziedziną, wywodzi się, jak sądzę, z dwóch źródeł. Pierwszym jest paniczny lęk, aby nie być posądzonym o nadmierne upolitycznienie kultury, co było cechą okresu socrealizmu, drugim zaś obawa, aby kultura i twórczość artystyczna wpisane w kanony sporu ideowego nie stały się źródłem jakichś kłopotów, których za wszelką cenę staramy się unikać. Dlatego też wygodniej jest przedstawiać kulturę i sztukę w stanie mdłego uśpienia niż jako arenę, na której rozgrywa się spór racji daleko wykraczających poza kwestie ściśle artystyczne. I właśnie minister Ujazdowski przerwał ten chocholi taniec, pokazując

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 09/2001, 2001

Kategorie: Felietony