Cztery oficjalne języki, kilkadziesiąt dialektów i powszechnie używany angielski Korespondencja z Zurychu Przepis na współczesną wieżę Babel? Zmieszać ze sobą cztery oficjalne języki, kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt dialektów, dodać liczne języki przywiezione przez cudzoziemców i okrasić powszechnie używanym angielskim. To wszystko na terytorium siedem razy mniejszym od Polski. Nazwa kraju też powinna mieć co najmniej kilka wersji – w tym przypadku ma dziewięć! Szwajcaria, oficjalnie Konfederacja Szwajcarska, to językowy kogel-mogel. Znający obce języki Szwajcarzy porozumiewają się jednak bez problemów, a różnorodność, nie tylko językowa, okazuje się atutem, także finansowym. Jak doniósł niedawno zuryski dziennik „Tages Anzeiger”, mieszkająca od 20 lat w Szwajcarii Tina Turner – o znanych osobach, które mieszkają w ich kraju, Szwajcarzy często z dumą przypominają – nadal uczy się języka niemieckiego (sic!). Co ważne w tym kontekście: piosenkarka podkreśliła, że szwajcarski dialekt byłby dla niej jeszcze zbyt trudny. O tym, jak niełatwe są szwajcarskie dialekty, może przekonać się każdy, kto przyjeżdża do tego alpejskiego kraju z przekonaniem, że zna język niemiecki. Już po pierwszej, z reguły nieudanej, próbie komunikacji okazuje się, że lokalny dialekt to bardzo daleki kuzyn oficjalnej niemczyzny. Szwajcarskiej odmiany niemieckiego określanej ogólnie mianem schweizerdeutsch lub mundart nie są w stanie zrozumieć nawet Niemcy. Dodajmy, że używane powszechnie dialekty to specyfika niemieckojęzycznej części kraju. Oczywiście niemiecki, którym posługuje się 65% ludności w 19 spośród 26 tworzących konfederację kantonów, jest jednym z oficjalnych języków Szwajcarii. Pozostałe to francuski, który jest mową ojczystą dla ok. 23% obywateli, i włoski – pierwszy język dla 8%, głównie mieszkańców kantonu Ticino, będącego maskotką Szwajcarów leżącą po właściwej, czyli słonecznej stronie Alp. To właśnie niemiecki, francuski i włoski zostały uznane za oficjalne języki narodowe w konstytucji z 1848 r., pieczętującej utworzenie państwa federalnego. Ciekawostkę stanowi czwarty język narodowy – retoromański, który zyskał miano narodowego tuż przed II wojną światową, a status półoficjalnego języka otrzymał dopiero w 1996 r. Używa go ponad 40 tys. osób, czyli 0,5% mieszkańców, głównie z najbardziej wysuniętego na wschód, największego kantonu Szwajcarii – Gryzonii. Oficjalny, czyli… obcy Paradoksalnie niemiecki, który jest oficjalnym językiem większości kantonów, wielu Szwajcarów uznaje za… obcy. Dla mieszkańców konfederacji jest oczywiste, że na co dzień, również w pracy, posługują się swoimi dialektami. – Oficjalne teksty pisane są w standardowej wersji niemieckiego. Językiem mówionym Szwajcarów są jednak dialekty i tylko w nielicznych sytuacjach ich użycie nie jest akceptowane – podkreśla profesor lingwistyki, specjalista od dialektów z Uniwersytetu w Bernie, Iwar Werlen. Jego słowa potwierdza szwajcarska codzienność: dialekt rozbrzmiewa na ulicach, w rozmowach studentów, w dialekcie zwracają się do mnie sprzedawca w księgarni czy recepcjonistka w przychodni. Michiko, filolożka, nauczycielka języka niemieckiego, Szwajcarka w drugim pokoleniu, przekonuje: – My, Szwajcarzy, posługujemy się dialektem właściwie w każdej sytuacji, również oficjalnej, jeśli tylko wszyscy go rozumieją. Niemal zawsze mówię, a nawet piszę SMS-y czy mejle do przyjaciół w dialekcie. Moje złudzenia, że jednak powyżej pewnego poziomu edukacji nie wypada posługiwać się dialektami, ostatecznie rozwiewa prof. Werlen. – Jestem profesorem lingwistyki, ale nigdy nie użyłbym standardowej wersji niemieckiego w rozmowie z osobami, które też znają dialekt – zapewnia. I dodaje: – Dialektem posługują się wszyscy. Osoby wykształcone potrafią jednak poprawnie mówić po niemiecku, jeśli wymaga tego sytuacja. Co więcej, Szwajcarzy posługują się swoimi dialektami z prawdziwą dumą. Są one elementem ich tożsamości, częścią identyfikacji z regionem, z którego pochodzą, co tutaj jest bardzo ważne. Język na miarę kraju Ich bi müed und gange jetzt go pfuse (Jestem zmęczona i idę do łóżka) – taką wiadomość przysyła mi Michiko, gdy proszę, by napisała jedno zdanie w dialekcie. Muszę przyznać, że jest dla mnie łaskawa, gdyż zazwyczaj w dialektach roi się od przegłosów, czyli, upraszczając, samogłosek z kropkami, podwójnych samogłosek i charakterystycznych zbitek chä czy chü, jak w słowie chäs-chüechli, które w zuryskim dialekcie oznacza tartaletkę z serem. Szwajcarski niemiecki (choć to jedynie pojęcie parasol,
Tagi:
Iwona Aleksandra Hałgas









