Cudu nie było

Cudu nie było

Kim był Jan Paweł II dla Polaków, skoro nie wyniósł nas na szczyty moralności? Jaką rolę odegrał w życiu naszego narodu? Nie przyczynił się do gwałtownego wzrostu moralności Polaków, nasze zachowania zwłaszcza w sferze publicznej pozostawiają wiele do życzenia. Praktyki religijne, choć na tle innych krajów europejskich imponujące, to niewiele ponad 40% uczestniczących w niedzielnej mszy świętej. Do tego wybiórczy stosunek do nauczania Kościoła, niska świadomość religijna, kiepska znajomość prawd wiary. Jesteśmy jednymi z najniebezpieczniejszych kierowców w Europie, w niepłaceniu podatków i wszelkich innych sposobach łamania prawa gospodarczego nie mamy zahamowań. Jedynie lęk przed karą, mandatem i sądem może mitygować Polaka. Jeśli tego brakuje – wszystko wolno. Moralność publiczna to nasza słabość. Wyraźny jest brak uwewnętrznienia społecznych norm moralności. Przykład z ostatnich tygodni – europosłowie podpisujący listy obecności, by zainkasować kilkaset euro mimo nieuczestniczenia w posiedzeniach komisji parlamentarnych. Jakby nieświadomi, że zachowują się jak zwykli oszuści (zdaje się, że tylko poseł Sonik uderzył się w pierś i przeprosił). Nikogo to nie razi, nie jest to sprawa, przez którą można stracić twarz, zapaść się ze wstydu pod ziemię (vide poseł Kowal). Inny radykalny przykład to masowość lewych zwolnień lekarskich – kto w Polsce pomyślałby, że to jest oszustwo, że to kradzież, że tak nie wolno, że to nieetyczne (wspominam o tym, nie by moralizować, lecz by rzecz opisać, świadom, iż sam jestem produktem naszej kultury). Tego typu kwestii nie znajdziemy w dyskursie społecznym, nie usłyszymy o tym na ambonie, nie powie tego biskup, nie wspomni katolicki głos w twoim domu. Mało konkretnie przedstawiał problemy społeczne papież. Ogólna nieżyczliwość, napastliwość w życiu publicznym, wrogość i burkliwość, obojętność, wszechobecna walka, zawiść i frustracja, jeden z najniższych w Europie poziom zaufania społecznego (wyjście na ulicę, wyjazd samochodem równa się wyruszeniu na wojnę) – to kolejne elementy układanki. Chyba zbyteczne jest przywoływanie pozbawionego subtelności stylu uprawiania polityki. Świat publiczny nasycony jest u nas insynuacyjno-wrogo-podjudzającym dyskursem, którego głównymi generatorami są Kościół katolicki, reprezentowany przez Radio Maryja oraz występujących w tym duchu biskupów i proboszczów, a także partie polityczne z wyraźną obecnie dominacją PiS (choć nie miało ono i nie ma w tej materii monopolu). Temu wszystkiemu nie zapobiegł pontyfikat Jana Pawła II. Nie wydał owoców przemiany. Pojedyncze uzdrowienia za sprawą papieża, o których głośno w prasie, byłyby niczym wobec cudu uzdrowienia chorej duszy polskiego narodu. Cudu jednak nie było. Na nic się nie zdały liczne pielgrzymki, na nic kazania, listy, encykliki, msze święte, rozdane w milionach sztuk komunikanty. Ziarno rzucone padło na kamień twardy i oporny: „Polacy kochają papieża, ale go nie słuchają”, powiada się mądrze. Pozostaje pytanie, czy to jedynie naród twardego karku, czy też słowo papieskie słabe i nieskuteczne – marne ziarno. Odpowiedzi oczywiście nie będzie. Tyle wiemy, że trwała obecność i znaczenie papieża Polaka, jego misja i dzieło w polskim narodzie nie dokonały przemiany. Prawda to gorzka, lecz czas już spojrzeć w lustro i zobaczyć szpetną polską twarz. Przestać się narcystycznie łudzić. Zacząć pracę nad sobą. Kim więc był papież dla Polaków, skoro nie wyniósł nas na szczyty moralności? Jaką rolę odegrał w życiu naszego narodu (bo jasne jest, że była to rola pierwszorzędna)? Wiemy, że był wsparciem w trudnym okresie schyłkowej PRL. Ale to przecież nie wszystko. Jest jeszcze coś więcej, coś bardziej intymnego, co łączy praktycznie każdego rodaka, od lewa do prawa, z postacią papieża. Gdy o tym myślę, dochodzę do wniosku, że zrządzeniem Opatrzności, tajemną logiką dziejów lub logiką (nielogiką) przypadku – jak kto woli – jego wybór w tym szczególnym momencie naszej historii podziałał jak katalizator polskiej coraz bardziej już rozchwianej narodowej tożsamości. Stał się jej zwornikiem. Okazał się dopełnieniem polskiego losu, zamknięciem epoki, wypełnieniem dziejów (także proroctw mesjańskich). Jego historyczna misja, której aktorem (wykonawcą) okazał się wybornym, była otwarciem czegoś nowego w społecznej świadomości Polaków – epoki zbawienia, symbolicznego tysiącletniego panowania królestwa wolności. Stał się papież polskim mitem, znakiem nadziei, wcieleniem marzeń skrywanych gdzieś w nieświadomości,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17-18/2011, 2011

Kategorie: Opinie