Tag "Ameryka Północna"

Powrót na stronę główną
Obserwacje

Zaraza konkwistadorów

Hiszpanie skolonizowali większą część obu Ameryk, ponieważ wspierały ich w tym bakterie i wirusy

Konkwistadorzy nie byli pierwszymi Europejczykami, którzy postawili stopę na amerykańskiej ziemi, kilka stuleci wcześniej bowiem na zachodni brzeg Atlantyku przypłynęli żeglarze ze Skandynawii. W przeciwieństwie do Hiszpanów wikingowie nie szukali złota ani niewolników, ale ziemi do wypasu zwierząt, drewna do budowania i takich towarów jak kły morsa, które mogli sprzedawać w Europie. Według dwóch sag islandzkich napisanych w XIII w. Nowy Świat po raz pierwszy ukazał się oczom Europejczyków na przełomie mileniów, kiedy jeden ze statków zboczył z kursu w drodze z Islandii na Grenlandię – wtedy to na północno-zachodnim wybrzeżu Atlantyku zostały założone dwie skandynawskie kolonie. W kolejnych latach z Grenlandii wyruszyło kilka wypraw w celu zbadania wybrzeża nowo odkrytego lądu.

Z relacji wikińskich podróżników wynika, że kraina nazwana przez nich Winlandią, była przyjaznym miejscem do osiedlenia. Thorvald Eriksson, przywódca jednej z tych wypraw, oznajmił: „Jakże tu pięknie […]. W tym miejscu chciałbym wybudować dla siebie dom”. Jednak ten niedoszły kolonista zginął wkrótce ugodzony strzałą, kiedy wraz ze swoimi ludźmi został zaatakowany przez skrælingów, jak wikingowie nazywali zarówno Inuitów, jak i Indian północnoamerykańskich. Wkrótce do Winlandii przybył Thorfinn Karlsefni, wiodąc ze sobą grupę – w zależności od sagi – 60 lub 160 mężczyzn oraz pięciu kobiet, a także żywy inwentarz. Znaleziska archeologiczne wskazują, że osiedlił się w L’Anse aux Meadows, na północnym krańcu Nowej Fundlandii. Ale wikingowie napotkali tak zaciekły opór ze strony miejscowej ludności, że po kilku latach porzucili plany i wrócili na stosunkowo bezpieczną Grenlandię.

Skrælingowie żyli w małych wspólnotach, zajmowali się polowaniem na ssaki morskie i nie mogli przeciwstawić się najeźdźcom tak skuteczną obroną jak wielkie imperia Mexików czy Inków. Dlaczego więc Cortés i Pizarro byli w stanie podbić olbrzymie obszary Ameryki Południowej i Środkowej, a Karlsefniemu i Erikssonowi pięć wieków wcześniej nie udało się skolonizować Ameryki Północnej? Odpowiedź na to pytanie nie kryje się jednak w zdolnościach militarnych czy państwowotwórczych. Pod pewnymi względami żeglarze ze średniowiecznej Skandynawii – znani pod różnymi nazwami jako Normanowie, Rusowie, Waregowie i wikingowie – wydawali się o wiele lepiej predysponowani niż XVI-wieczni Hiszpanie do założenia kolonii w Ameryce.

Oczywiście budzili również powszechny lęk i taki ich wizerunek przetrwał do dziś. W komiksie „Asteriks i Normanowie” jeden z wikingów przyznaje, że zabił 24 wrogów, ponieważ chciał „podarować przyjacielowi w prezencie ślubnym duży serwis czaszek […], ale wszyscy znajomi wpadli na ten sam pomysł”. Wikingowie w przeciwieństwie do skrælingów dysponowali bronią ze stali. Słynęli również jako znakomici wojownicy, byli cenionymi najemnikami w całej Europie i tworzyli elitarną gwardię wareską strzegącą bizantyjskich cesarzy. Ponadto Skandynawowie okazali się niezwykle sprawnymi budowniczymi państw. W IX w. władca Rusów Ruryk został poproszony przez zwaśnione plemiona z północno-wschodniej Europy o objęcie nad nimi władzy, co zapoczątkowało dynastię, która przetrwała ponad 700 lat i dała nazwę Rosji. Mniej więcej w tym samym czasie Normanowie osiedlili się w północno-zachodniej Francji, skąd następnie podbili Wyspy Brytyjskie i Królestwo Sycylii obejmujące także obszary południowych Włoch i Afryki Północnej.

Hiszpanom udało się skolonizować większą część obu Ameryk, ponieważ wspierały ich w tym bakterie i wirusy, tymczasem wikingowie byli tej pomocy pozbawieni. Co więcej, ze względu na swój odosobniony tryb życia europejscy mieszkańcy Grenlandii i Islandii byli niemal tak samo narażeni na działanie patogenów ze Starego Świata jak rdzenni Amerykanie. Istnieje proste epidemiologiczne wytłumaczenie tego faktu. Społeczności żyjące w odległych rejonach północnego Atlantyku były zbyt małe i na tyle odizolowane, że nie potrafiły sobie radzić z chorobami zakaźnymi w ten sam sposób, co mieszkańcy Europy kontynentalnej.

Wiele patogenów ze Starego Świata, np. ospa, w późnośredniowiecznej Hiszpanii miało charakter endemiczny. Nieustająco krążyły one wśród ogromnej populacji Eurazji i Afryki, więc większość dzieci mających z nimi kontakt albo umierała, albo nabierała odporności. Ale te same choroby w koloniach na wyspach północnego Atlantyku co jakiś czas pojawiały się za sprawą statków przybywających z Danii i Norwegii, wybuchała epidemia, zarażali się wszyscy niemający odporności, po czym wygasała, gdy miejscowa ludność albo umierała, albo zyskiwała odporność. Wydaje się więc mało prawdopodobne, by garstka wikingów próbująca się osiedlić w Winlandii

Fragmenty książki Jonathana Kennedy’ego Patogeneza. Jak zarazki ukształtowały historię świata, tłum. Mariusz Gądek, Filtry, Warszawa 2025

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Wojciech Kuczok

Droga do zaćmienia

Nie wyspałem się, bo pierwsza debata Harris z Trumpem to starcie wagi najcięższej – tu się ważą losy świata. Zgodnie z przewidywaniami reprezentantka demokratów przy stoliku wypadła o wiele lepiej, szkopuł w tym, że jej rywal w każdej chwili może ten stolik przewrócić i za to połowa kraju go wielbi. Trump jest podrzędnym demonem, prawdziwy potwór to Ameryka, która go stworzyła. A jednak jej mit jako raju na ziemi jest w eksdemoludach wciąż tak żywotny, że wszelkie bluźnierstwa przeciw USA brzmią jak świętokradztwo.

Piotr Marecki, stypendysta i profesor wizytujący szacownych amerykańskich uniwersytetów, pochodzi z polskiej wsi, gdzie kult Stanów Zjednoczonych pozostał niewygasły. Przed kilku laty przemierzał prowincjonalną „Polskę przydrożną” i rejestrował jej najdziwaczniejsze próby upodobnienia się do wyimaginowanej Ameryki. Teraz, zaopatrzony w nieodłączny termos na kawę oraz przewodnik „Roadside America”, udał się w podróż samochodem od oceanu do oceanu, poszukując „miejsc bizarnych” i zamierzając poznać ten gigantyczny kraj poza kampusowymi enklawami. Efektem jest „Ameryczka”, najbardziej zbliżona gatunkowo do reportażu i najłatwiejsza w lekturze książka autora.

Próbowałem tytułowe zdrobnienie interpretować jako pieszczotliwy oksymoron, tymczasem Marecki przyznaje, że „ameryczka” to w jego rodzinnych stronach swojski odpowiednik amerykańskiego well done. Pamiętam z wczesnych lat 90. papierosy Golden American, które zalecały się do palaczy nie tylko twardością i kolorem pudełka (w PRL takie kolekcjonowano, podobnie jak puszki po napojach), ale i napisem odwołującym się bezpośrednio do tęsknoty obywateli zza dopiero co podniesionej żelaznej kurtyny: „Oryginalny amerykański smak”. Marecki przemierza Stany wiedziony chęcią poznania tego mitycznego smaku, ale im głębiej w nie się zapuszcza, tym bardziej odnosimy wrażenie, że Ameryka nade wszystko smakuje… strachem.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Świat

Wysycha rzeka Kolorado

To jedna z najintensywniej eksploatowanych i najpracowitszych rzek na świecie Korespondencja z USA Lato 2022 smażyło nas w każdym zakątku globu. W USA rekordy temperatur padły w ponad 300 miejscach, zwłaszcza na terenie Kalifornii i Arizony, które już od trzech lat gnębi susza. Dla Kalifornii pierwsze półrocze było najbardziej suche w całej jej historii. Spadło tylko nieco ponad 80 mm deszczu – 25% tego, co normalnie, a tym samym pobity został rekord suszy z 2013 r. (2022,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Nauka

Jak heloderma arizońska stała się medyczną supergwiazdą

Heloderma arizońska to największa jaszczurka Ameryki Północnej, mająca mniej więcej pół metra długości. Pokryta jest perłowymi łuskami, tworzącymi piękny, psychodeliczny, czarno-pomarańczowy wzór. Na dodatek jest jedną z niewielu znanych jadowitych jaszczurek – swoim ofiarom jad aplikuje nie przez puste w środku kły, jak jej krewniacy węże, lecz gryząc zdobycz, dzięki czemu wytwarzana w śliniankach w żuchwie trucizna przenika do ciała złapanego stworzenia. Gatunek ten żyje na półpustynnych terenach w południowo-zachodniej części Stanów

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Obserwacje

Wrocławski doktor Dolittle

Grzegorz Dziwak jest weterynarzem. Po pracy opiekuje się ponad 200 domownikami. To m.in. szopy, kangury, alpaki, papugi i węże Na progu jego posesji wita mnie gromadka psów, obwąchując i domagając się pieszczot. Wśród nich wesoło kica mara patagońska – gryzoń z Ameryki Południowej. Od wybiegu z kangurami woli beztroską zabawę z czworonogami na przydomowym trawniku. – Mara trafiła do mnie z minizoo. A właściwie z rąk jego pracownicy, która zauważyła, że samica nie karmi młodych. Wzięła je więc do swojego mieszkania,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kronika Dobrej Zmiany

Director para las Américas

Tak pięknie – jak w żadnym innym języku – brzmi po hiszpańsku tytuł dyrektora Departamentu Ameryki (DA) w MSZ RP. DA jest, obok departamentów Europy, Strategii Polityki Zagranicznej czy Polityki Bezpieczeństwa jednym z bardziej prestiżowych. Gabinet dyrektora Departamentu Ameryki zajmowali przy Szucha profesorowie Zbigniew Lewicki i Henryk Szlajfer czy bardzo doświadczeni dyplomaci Maciej Kozłowski, Andrzej Jaroszyński, Robert Kupiecki. MSZ rzucało na to stanowisko wszystko, co miało najlepszego. I oto od stycznia pełniącym obowiązki

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Świat

215 dzieci, które zmienią Kanadę

W szkołach z internatem nad dziećmi rdzennych mieszkańców znęcano się fizycznie, psychicznie i seksualnie Korespondencja z Kanady Kiedy przerażoną czterolatkę, siłą oderwaną od zrozpaczonej matki i rodziny, przywieziono do obcego, zimnego i cuchnącego stęchlizną gmachu szkoły, najpierw obcięto jej długie, czarne włosy, potem oblano śmierdzącymi płynami, które, jak się później dowiedziała, były dezynfekującymi chemikaliami, a później ubrane w czarne, długie szaty kobiety wyrwały z jej zaciśniętej rączki amulet, który matka wsunęła przy pożegnaniu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.