Tag "choroby weneryczne"
Co to za cholera?
Przyczyną pojawiania się choroby są zmiany klimatyczne, a przede wszystkim brudne ręce
Do szczecińskiego szpitala trafiła pacjentka, u której wykryto bakterię cholery. Obecność bakterii w dwóch różnych próbkach potwierdziły dwa niezależne laboratoria. Służby sanitarne szukają źródła choroby, ponieważ ani pacjentka, ani jej bliscy nie wyjeżdżali do krajów, w których dziś najczęściej można się cholerą zarazić. Specjaliści są w trakcie ustalania toksynotwórczości bakterii wykrytej u pacjentki. Na razie na kwarantannie domowej znalazło się 26 osób, a pod nadzorem epidemiologicznym jest ich łącznie 85. To element procedury, która ma zapobiec ewentualnemu rozprzestrzenieniu się choroby.
To się czasem zdarza
Cholera najczęściej występuje dziś w Afryce i Azji. Jest ostrą i zakaźną chorobą przewodu pokarmowego, wywoływaną przez szczepy przecinkowca wytwarzającego enterotoksynę. Do zakażenia dochodzi po spożyciu skażonego pokarmu lub wody. Leczy się ją antybiotykami oraz płynami przeciwdziałającymi odwodnieniu i niedoborom elektrolitów. Śmiertelność sięga ok. 1%. Najważniejsze to w odpowiednim momencie wyłapać, z czym ma się do czynienia, ponieważ w razie braku leczenia lub jego małej skuteczności śmiertelność może znacznie wzrosnąć.
Krajowy konsultant ds. chorób zakaźnych prof. Miłosz Parczewski informuje, że nietoksynotwórcze przecinkowce cholery są w Polsce wykrywane raz na kilka lat. Jak się okazuje, bakterie cholery bez toksyny występują m.in. w wodach Bałtyku. W ocenie specjalisty takich przypadków jak w szczecińskim szpitalu będzie więcej ze względu na potencjał badawczy oraz zmieniający się klimat – dłużej jest cieplej, co sprzyja rozwojowi przecinkowców. Poprzedni przypadek cholery w Polsce odnotowano w 2019 r. w Świnoujściu.
Prof. Parczewski zauważa, że przypadek pacjentki z podejrzeniem cholery został potraktowany „z pełną ostrożnością”. Służby sanitarne obligatoryjnie działają szerszym frontem, decydują o kwarantannie i prowadzą dochodzenie epidemiologiczne, traktując poważnie podejrzenie zakażenia przecinkowcem cholery. Choć jeszcze nie potwierdzono, czy to szczep z toksyną, uznaje się go za potencjalne zagrożenie epidemiczne.
Główny inspektor sanitarny dr Paweł Grzesiowski, który wykazał się wspominaną ostrożnością, odniósł się na antenie TVP Info do słów prof. Miłosza Parczewskiego: „Z mojego punktu widzenia nie do końca ma znaczenie na tym etapie, jaka to jest odmiana bakterii. Dla mnie kluczowe jest to, żeby zabezpieczyć otoczenie pacjentki, nie dopuścić do rozprzestrzenienia się zakażenia i znaleźć jego źródło. Bo nie ma wątpliwości, że ta pacjentka jest traktowana jako zakażona cholerą. Dostała antybiotyki w kierunku tej bakterii”.
Sytuację skomentował w Polsat News również wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny: „Zawsze istniały choroby, które z krajów tropikalnych były zaciągane do nas w różny sposób. Tutaj nie wiemy, jakie jest źródło. Nie byłbym bardzo zdziwiony, gdyby to był jednak ktoś z Polski, kto po prostu gdzieś wyjechał”.
Inne zdanie wyraził w rozmowie z portalem Medonet dr Grzesiowski: „Nic nie wskazuje na to, aby był to przypadek zawleczony, czyli
k.wawrzyniak@tygodnikprzeglad.pl
Wakacyjny seks a antykoncepcja – jak zadbać o bezpieczeństwo?
Artykuł sponsorowany Wakacyjne wyjazdy często sprzyjają spontanicznym decyzjom – także w kwestii życia intymnego. Swobodna atmosfera, oderwanie od codziennych obowiązków i nowe znajomości sprawiają, że wiele osób podejmuje ryzykowne zachowania, w tym seks bez zabezpieczenia. Co trzeci
(Nie)zdrowy seks
W pierwszym półroczu 2023 r. odnotowano czterokrotnie więcej zarażeń chorobami wenerycznymi niż rok wcześniej. Winny jest m.in. brak edukacji seksualnej Z raportów Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego wynika, że liczba zakażeń chorobami wenerycznymi wystrzeliła rok do roku niczym rakiety Elona Muska w kosmos. Od stycznia do końca czerwca 2023 r. wykryto dwukrotnie więcej przypadków samej kiły niż w tym samym okresie w 2022 r. Zaobserwowano również wzrost zachorowań na inne częste choroby weneryczne. Przypadków rzeżączki
Powrót wstydliwych schorzeń
Coraz więcej krajów rozwiniętych notuje wzrost zakażeń chorobami wenerycznymi Do statusu pandemii czy nawet epidemii jeszcze im daleko, ale w medycznych raportach ministerstw oraz instytucji sanitarnych zaczynają się pojawiać z alarmującą regularnością. Choroby weneryczne, choć wielu mogą się zdawać raczej integralną częścią czasów minionych, a dzisiaj co najwyżej przedmiotem niewybrednych żartów – wracają. A tak naprawdę nigdy w pełni nie zniknęły, aczkolwiek przesadą byłoby stwierdzenie, że współcześnie sieją spustoszenie choćby zbliżone do żniw z XIX w.
Nie wiedzą, że mają HIV
Przybywa zakażonych kobiet Dziś wystarczy wziąć jedną tabletkę dziennie i jeśli dba się o zdrowie, z wirusem HIV można dożyć sędziwych lat. Poza tym chorzy, którzy biorą leki, nie zakażają już innych. Można więc prowadzić życie seksualne bez zabezpieczenia, rodzić dzieci. Jedna tabletka dziennie HIV to nabyty niedobór odporności (human immunodeficiency virus), do zarażenia którym dochodzi przez krew, kontakty seksualne lub z matki na dziecko. Choroba prowadzi do stałego zmniejszania się liczby krwinek białych
Prawnicza pomyłka wyszła na zdrowie
Po przypadkowej legalizacji prostytucji mniej było gwałtów i chorób wenerycznych Korzenie tej sprawy sięgają lat 70., kiedy w amerykańskim stanie Rhode Island obywatelska grupa na rzecz odwołania starej, zużytej etyki, czyli Call of Your Old Tired Ethics (COYOTE), doprowadziła do usunięcia ze stanowych kodeksów przepisów o traktowaniu prostytucji jako przestępstwa. Wprawdzie miano ją wpisać do innego działu prawa, dotyczącego wykroczeń, ale przez niedopatrzenie nie zrobiono tego. Od 1980 r. prostytucja była więc tam legalna, choć nikt









