Tag "Doniecka Republika Ludowa"

Powrót na stronę główną
Opinie

Rozważania w kontekście wojny w Ukrainie

Dwie pomyłki i jedna racja amerykańskich realistów politycznych Wojna rosyjsko-ukraińska jest tragedią dla Ukraińców i Rosjan. Jest tragedią dla całej Europy, która z enklawy bezpieczeństwa przekształciła się w obszar zaminowany i zagrożony detonacją. Rozkaz inwazji wydany przez Władimira Putina 24 lutego 2022 r. petryfikuje nienawiść Ukraińców do Rosjan, i vice versa, jak się zdaje, na dziesiątki lat. Pokój rosyjsko-ukraiński, którego kiedyś (oby jak najszybciej) doczekamy, bardzo długo będzie jedynie zawieszeniem broni. Rosja nie odda terytoriów zabranych Ukrainie. Ukraina, ciągle wspierana militarnie i gospodarczo przez Zachód, nie zrezygnuje z utraconych ziem. Będzie jednocześnie posiadała bardzo potężną liczebnie, najlepiej wyszkoloną i może najnowocześniejszą armię w Europie. Armię czekającą na stosowną chwilę. Dodam jeszcze, że ów pokój/zawieszenie broni pomiędzy Rosją a Ukrainą nie będzie oznaczał pokoju między Waszyngtonem a Moskwą. Tak oto Rosjanie, Ukraińcy, mieszkańcy państw bałtyckich, państw Grupy Wyszehradzkiej i wszyscy obywatele Europy od końca lutego siedzą na beczce prochu. Zwycięsko z tragicznej sytuacji wychodzą tylko dwie stolice i zarazem główni światowi antagoniści: Pekin i Waszyngton. Po stu dniach wojny można postawić pytanie, czy tak musiało się stać. Czy istniały inne, realistyczne scenariusze, pozwalające na zapobieżenie śmierci, zniszczeniu, nienawiści i perwersji,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Polskie mrzonki o odbudowie Ukrainy

Powojenna odbudowa pochłonie biliony dolarów i potrwa dekady. Ale nasze firmy na tym nie zarobią Gdy 24 lutego br. wojska Federacji Rosyjskiej zaatakowały Ukrainę, było jasne, że po zakończeniu działań wojennych kraj zostanie odbudowany. Komisja Europejska, rządy Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii niemal natychmiast rozpoczęły prace nad programami pomocowymi, które miałyby ułatwić Kijowowi realizację tego zadania. Polska także zadeklarowała chęć wzięcia udziału w tym dziele. Mówili o tym nie tylko premier Mateusz Morawiecki i ministrowie jego rządu, ale też prominentni politycy opozycji z Donaldem Tuskiem na czele. Pod koniec maja prezydent Andrzej Duda, występując przed ukraińską Radą Najwyższą, na Forum Ekonomicznym w Davos i w wywiadzie dla CNN, dowodził, że powinien powstać specjalny fundusz, który sfinansuje odbudowę kraju. „Są dzisiaj zamrożone gigantyczne rosyjskie pieniądze na świecie, szacuje się, że jest to ponad 300 mld dol. To przede wszystkim z tych pieniędzy powinna być odbudowywana Ukraina”, mówił. Wizję naszych firm podnoszących z gruzów ukraińskie miasta, wsie i zakłady przemysłowe oraz odbudowujących zniszczone drogi, mosty, lotniska i budynki użyteczności publicznej mąci fakt, że osobą odpowiedzialną za powstanie rządowego kompleksowego planu powojennej pomocy dla Kijowa jest wicepremier i minister aktywów państwowych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Wojenna gorączka

Świat się zbroi, kolejne miliardy trafiają na stół. Kto zarobi najwięcej? Nic tak nie pobudza popytu na rynkach uzbrojenia jak – wykreowany sztucznie lub stworzony przez nastrój chwili – stan zagrożenia. Żadne pokazy lotnicze, żadne targi ani latami prowadzona promocja nie zastąpią sukcesów konkretnych typów uzbrojenia na polu walki. W obu przypadkach wspólnym mianownikiem jest rosyjska agresja na Ukrainę i niewątpliwe sukcesy sił zbrojnych Kijowa w pierwszej fazie tej wojny – zapowiadającej się na coraz dłuższą. Zatem kupujemy na potęgę! Coraz doskonalsze systemy broni, najchętniej te, które sprawdziły się na ukraińskich polach bitew albo zostały medialnie wykreowane na bohaterów tych zmagań – tak jak tureckie bojowe bezzałogowce Bayraktar TB2. Zapowiada się kosmiczny popyt Wygląda na to, że atak Rosji na Ukrainę, hipotetyczna na razie inwazja chińska na Tajwan i zapowiadana przez analityków możliwość totalnego rozpadu rozchwianego układu stabilności międzynarodowej spowodują kosmiczny popyt na rynku uzbrojenia. Ale zostanie to wychwycone przez bilans zamówień złożonych w 2022. Trzecia dekada XXI w. może więc przynieść kolejny rekord globalnych wydatków obronnych, z możliwym podniesieniem poprzeczki w okolicę szokujących 3 bln dol. Już rok 2021 – z czającym się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Ciasne niebo nad Polską

Wraz z wojną w Ukrainie zrobiło się gęsto w naszej przestrzeni powietrznej Przez większość historii lotnictwa to, co działo się nad Polską, miało peryferyjny wymiar. Nawet podczas II wojny światowej – po bezprecedensowej aktywności niemieckich bombowców we wrześniu 1939 r. nastało kilka lat względnego bezruchu. Potężna kampania lotnicza zachodnich aliantów skoncentrowana była na Rzeszy – brytyjskie i amerykańskie samoloty tylko czasami zapuszczały się nad nasze terytorium. Radzieckie lotnictwo przede wszystkim wspierało walczące na ziemi oddziały, przesunęło się więc przez Polskę stosunkowo szybko, wraz z frontem na przełomie 1944 i 1945 r. Po wojnie intensywnie rozwinęło się w kraju lotnictwo sportowe, ale cywilny ruch pasażerski do końca PRL pozostał znikomy. „Rozhulało się” za to lotnictwo wojskowe – wielu dzisiejszym entuzjastom sił powietrznych trudno uwierzyć, że w latach 70. armia dysponowała ośmiokrotnie większą liczbą maszyn niż obecnie. Natomiast lata 90. to okres wielkiej lotniczej smuty – Polaków wciąż nie było stać na odległe eskapady, wojsko zaś gnębił niedosyt paliwa lotniczego. Godzina lotu takiej maszyny jak MiG-29 kosztowała tyle, ile miesięczny wikt dla kompani poborowych, migi zatem z rzadka wzbijały się w powietrze. Pilot z tamtych czasów wspomina,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Bezpieczne

Polska przyjęła kilkaset tysięcy dzieci uchodźców. Szkoda, że nie wszystkie traktujemy tak samo Kto chce wesprzeć działania Alicji Baranek i Iriny Ovchar, znajdzie informacje na: zrzutka.pl/swietlica. Informacje o pracy i możliwościach wsparcia Fundacji Ocalenie, działającej m.in. na granicy polsko-białoruskiej, znajdują się pod linkiem: ocalenie.org.pl oraz ocalenie.org.pl/wlacz-sie. Już ok. 200 tys. dzieci z Ukrainy uczęszcza do polskich przedszkoli, podstawówek i szkół ponadpodstawowych. Dużo – a i tak to nie wszystkie, które wraz z matkami czy innymi krewnymi znalazły schronienie w Polsce. Bo pół miliona dzieci nie korzysta z polskich instytucji edukacyjnych – są albo za małe i jeszcze nie chodzą do przedszkola, albo uczą się zdalnie, pozostając w kontakcie ze szkołami w Ukrainie. W wielu polskich miastach władze lokalne lub inne organizacje udostępniają miejsca do prowadzenia zajęć edukacyjnych, ważnych szczególnie dla tych dzieci, które nie mają żywego kontaktu z rówieśnikami. Dodatkowo w licznych szkołach zatrudniane są Ukrainki, które wspierają uczniów jako asystentki polskich nauczycielek i nauczycieli. Wreszcie wsparcie oferują liczne osoby prywatne, podmioty i organizacje pozarządowe. A jest ono potrzebne, także w formie pomocy psychologicznej. Przyjazne miejsce W Gliwicach taką pomoc organizuje Alicja Baranek. Jako psychoterapeutka poznawczo-behawioralna od sześciu lat prowadzi w centrum miasta przychodnię, którą w weekendy udostępnia

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj Wywiady

O mowie nienawiści

Za mową nienawiści stoi zwykle lęk, obawa przed innym, obcym. Za hejtem – frustracja, czasem cynizm Dr hab. Rafał Zimny – prof. UKW w Bydgoszczy, członek Rady Języka Polskiego przy Prezydium PAN Z agresją językową mamy problem od dawna. Według badań CBOS już 15 lat temu 40% Polaków uważało mowę nienawiści za istotny problem. Aż 77% czuło zaś dyskomfort w związku z wypowiedziami pojawiającymi się w przestrzeni publicznej, niezależnie od własnego nastawienia wobec grupy obrażanej. Chyba wszyscy czujemy, że dzisiaj jest dużo gorzej. Jest tak źle, jak się wydaje? – Mowa nienawiści (hate speech) jest terminem prawnym, sformułowanym przez Radę Europy. Dlatego warto tu przytoczyć jej definicję: „Mowa nienawiści obejmuje wszelkie formy wypowiedzi, które szerzą, propagują czy usprawiedliwiają nienawiść rasową, ksenofobię, antysemityzm oraz inne formy nienawiści bazujące na nietolerancji, m.in.: nietolerancję wyrażającą się w agresywnym nacjonalizmie i etnocentryzmie, dyskryminację i wrogość wobec mniejszości, imigrantów i ludzi o imigranckim pochodzeniu”. Czyli mową nienawiści są wszystkie słowa i gesty prowadzące do cierpienia ludzi ze względu na jakąś cechę, która jest od nich niezależna, np. narodowość, kolor skóry, płeć, orientację seksualną czy wiek. A także religię i wyznanie, choć te można zmienić.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Groźne skutki forsowania amerykańskiej „wojny zastępczej”

Odzyskanie przez Ukrainę – z pomocą Zachodu – wszystkich obszarów utraconych na rzecz Rosji i separatystów od 2014 r. oznacza długą wojnę i cierpienia Ukraińców Anatol Lieven jest ekspertem od spraw Rosji i Europy w amerykańskim think tanku Quincy Institute for Responsible Statecraft. Grupuje on specjalistów przynależących do realistycznej szkoły myślenia o polityce. Przez ponad 13 lat Lieven jako dziennikarz pracował m.in. w Azji Południowej i byłym ZSRR, relacjonował wojny w Afganistanie i Czeczenii. Jego wiedza wykracza zatem poza obszar Rosji i Europy Środkowo-Wschodniej. Książka jego autorstwa „Pakistan. A Hard Country” (Pakistan. Trudny kraj) znajduje się na oficjalnej liście lektur amerykańskich i brytyjskich dyplomatów. Inna jego praca, „The Baltic Revolutions: Estonia, Latvia, Lithuania and the Path to Independence” (Bałtycka rewolucja: Estonia, Łotwa, Litwa i droga do niepodległości), została uhonorowana nagrodą im. George’a Orwella. W kontekście konfliktu rosyjsko-ukraińskiego istotna jest książka Lievena „Ukraine and Russia: A Fraternal Rivalry” (Ukraina i Rosja. Braterska rywalizacja). W prezentowanych rozważaniach Lieven namawia elity polityczne Zachodu do wyraźnego uświadomienia sobie, co jest ich celem w wojnie rosyjsko-ukraińskiej, która przybrała formę „wojny zastępczej” – proxy war – między USA (i sojuszniczymi krajami NATO)

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Odnowa czy od nowa?

Wojna w Ukrainie, inflacja u nas, plus rozpad małżeństwa Kasi Cichopek i wybór klubu, w którym kolejne miliony zarobi odchodzący z Bayernu Robert Lewandowski, zupełnie pochłaniają umysły większości Polaków. Dla niektórych nawet kolejność dramatów jest inna. Mniej istotne, kto wygra wojnę, ważniejsze, gdzie będzie kopał piłkę Robert Lewandowski i w czyich ramionach wyląduje Kasia Cichopek. To zaprząta umysły większości Polaków. Tak dalece, że trudno im się zainteresować czymś innym. Kogo obchodzi los nauki polskiej i jej przyszłość? Kto w ogóle zauważył, że prezydent Duda złożył w Sejmie projekt ustawy o Akademii Kopernikańskiej, a tym bardziej jaki był tego cel i jakie będą skutki. Nawet polityków opozycji i dziennikarzy niespecjalnie to interesuje. Władza totalitarna, a choćby tylko autorytarna, nie może ścierpieć środowisk, które starają się być od niej niezależne i, co gorsza, próbują niezależnie myśleć. A do takich zawsze należały środowiska naukowe. Każda władza autorytarna miała z nimi kłopot i każda rozprawiała się po swojemu. Dodajmy od razu, z różnym skutkiem. Sanacja nie mogła zdzierżyć, że środowiska naukowe nie wyrażały entuzjazmu dla procesu brzeskiego, i dlatego pacyfikowała uniwersytety za pomocą tzw. reform jędrzejewiczowskich. Nieprawomyślnych profesorów pozbawiano katedr i wysyłano na emeryturę.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Europa niech broni się sama

Najgłośniej przeciwko zaangażowaniu USA w wojnę w Ukrainie protestuje radykalna prawica. I liczy, że Trump wróci do władzy Nowa zimna wojna w jednym kluczowym aspekcie jest nie kontynuacją, ale zaprzeczeniem tej pierwszej. Niegdyś w USA to lewica i skrajna lewica były przeciwne zaangażowaniu Waszyngtonu w konfrontację militarną ze Związkiem Radzieckim, wojnie w Wietnamie i wyścigowi zbrojeń. A im dalej na prawo, tym żywsze były antykomunizm, wrogość do ZSRR i wsparcie dla proxy wars, wojen przez pośredników, toczonych przez USA i ZSRR w krajach od Afganistanu po Nikaraguę. Dziś w odniesieniu do Rosji jest niemal dokładnie na odwrót. To Partia Demokratyczna, w tym jej lewicowe skrzydło, jest partią konfrontacji i ugrupowaniem antyrosyjskim. Sprzeciw wobec angażowania się USA w Ukrainie płynie zaś ze strony najbardziej skrajnych republikanów, tzw. alternatywnej prawicy i konserwatywnych intelektualistów. Nie tylko tych, którzy zostali zaczarowani wizją „Putina – przywódcy wolnego świata” już lata temu, ale także młodszych i bardziej dynamicznych polityków prawicy nowej generacji. To fascynujące – i momentami przerażające – z co najmniej kilku powodów. Po pierwsze, widzimy już, że ideologiczne i polityczne zmiany w USA, które przyniosła poprzednia dekada, nie skończyły się wraz z Trumpem. Po drugie, w amerykańskiej polityce nie da się oddzielić tego, co globalne (wojna w Ukrainie), od tego, co lokalne

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Wojciech Kuczok

Ruch ratunkowy

Przyszło w końcu i mnie napisać felieton w pociągu; choć pół życia spędzam jako pasażer, zwykle w pociągach śpię lub czytam po to, żeby zasnąć. Jakąkolwiek książkę bym napoczął, narkolepsja lokomocyjna pokonuje rozkosze lekturowe, co mi od razu przypomina dzieci moje, które w wieku niemowlęcym najłatwiej zasypiały w ruchu – w nosidle, wózku lub wręcz samochodzie. Przejechałem z małym Antosiem całą Polskę we własnym mieszkaniu, pchając wózek dokoła kuchni, bo na malucha nie działały żadne szumisie ani kołysanki – musiał się przemieszczać, aby odnaleźć błogostan, tymczasem srogie listopadowe wieczory (w Polsce listopad trwa pół roku) nie zachęcały do przechadzek po ciemnym parku. Auta dzisiaj cichutkie w środku, amortyzują wyboje, a i dziur mimo wszystko mniej na drogach niż w czasach gierkowskich, na które przypadło moje dzieciństwo – niestety, cierpiałem w samochodach, mdliło mnie od jazdy, ojciec musiał co chwila przystawać w drodze ze Śląska nad morze, którą sobie rokrocznie poczytywał za wyzwanie wakacyjne jako kierowca polskiego fiata. Cioteczka z miasteczka jodem natchnionego witała mnie niezmiennie, pomstując na moją bladość i słabość, dopiero kiedy stary zafundował mnie i matce kuszetkę, dowiozłem swoje naturalne barwy na kanikułę; odtąd ojciec tłukł się swoim klamotem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.