Tag "Irlandia Północna"
Belfast – uporządkowany chaos
Ogromne pieniądze wydano na to, by przyciągnąć do miasta turystów
Korespondencja z Irlandii Północnej
Jest dziewiąta, poranny zgiełk. Słońce nieśmiało zaczyna oświetlać czerwoną cegłę domów. Nieśmiało, bo nie bywa tu często. Normalnie to deszcz. A tymczasem od kilku dni lato. Tu, we wschodnim Belfaście, w dzielnicy Cregagh, w okolicy ulicy Woodstock, dzieci w zielonych sweterkach idą do szkoły, a ojcowie witają się z tym irlandzko-angielskim akcentem, tak że trudno cokolwiek zrozumieć. Starsza pani w odblaskowej kurtce i ze znakiem „stop” w ręce przepuszcza przechodniów, a chodnikiem na hulajnodze jedzie dziewczynka z dyndającym z tyłu warkoczem. Jakbym znalazła się w filmie „Belfast” Kennetha Branagha.
Mijam ceglane budynki i kolejne murale, np. taki: „Love. Hope. Peace”. Dzielnica Short Strand, w oddali widać jeden z symboli miasta – Samsona i Goliata, czyli dwa żółte żurawie portowe, profesjonalnie zwane suwnicami bramowymi. Dalej, za rzeką, jest centrum. Uporządkowany chaos, tu cegła, tu beton. A budynki wokół rosną w górę, bo Belfast to pionowe miasto.
Idę jednak tam, gdzie wszystko rozłazi się bardziej horyzontalnie. Dalej od centrum, do zachodniego Belfastu. Szerokie ulice, niższe budynki, ludzie wystawiają brzuchy na słońce i popijają zimne piwo.
Przy Shankill Road rządzi his majesty król, her majesty królowa; brytyjskie flagi, wszechobecne plakaty i murale przypominające o zwycięstwie Wielkiej Brytanii w II wojnie światowej. W barze Rex leje się guinness i siedzą spoceni z gorąca mężczyźni. Na ulicach są tureccy barberzy i sporo symboli pamięci zabitych w wojnie domowej Brytyjczyków, lojalistów, protestantów.
Przy Falls Road rządzi Irlandia, Nelson Mandela, Abdullah Öcalan z Partii Pracujących Kurdystanu, wolna Katalonia i przede wszystkim Palestyna. Na jednym z murali ktoś napisał: „Is this our city?”. W barze Hawthorn leje się guinness i siedzą spoceni z gorąca mężczyźni. Na ulicach są kurdyjscy barberzy i sporo symboli pamięci zabitych w wojnie domowej Irlandczyków, republikanów, katolików.
– Gdy wprowadziłam się do Belfastu, zaskoczyło mnie wszystko – wspomina Aleksandra Łojek, autorka książki „Belfast. 99 ścian pokoju” (Czarne 2015), która mieszka tu od 2008 r. – Znajoma wzięła mnie na wycieczkę i pokazała ściany pokoju. Było ich 99, obecnie jest 96. Są w całym mieście. Oddzielają dzielnice brytyjskie od irlandzkich. Zaczęłam pracę w fundacji i poznawałam kolejnych ludzi, którzy opowiadali mi swoje historie. Wtedy dotarło do mnie, jak wyglądały ich dzieciństwo i młodość. Ja pamiętam zwyczajną drogę do szkoły, a oni widzieli strzelających żołnierzy, którzy rozpieprzali czyjąś głowę.
Konflikt w Irlandii Północnej, zwany tu Kłopotami, The Troubles, trwał od lat 60. XX w. do porozumienia wielkopiątkowego podpisanego w Belfaście 10 kwietnia 1998 r. Po jednej stronie stali Irlandczycy, czyli republikanie, w większości wyznania katolickiego, chcący zjednoczyć Irlandię Północną z Irlandią. Po drugiej byli Brytyjczycy, czyli lojaliści, w większości wyznania protestanckiego, którzy chcieli, by Irlandia Północna została w granicach Zjednoczonego Królestwa. Każda strona miała swoje bojówki paramilitarne. Najsłynniejsza to rzecz jasna Irlandzka Armia Republikańska, czyli IRA. W konflikcie zginęło 3,5 tys. osób, ponad połowa to cywile.
Oficjalnie Kłopotów już nie ma. Ale wciąż są. Na przykład w zachodnim Belfaście przy ścianie pokoju, która oddziela rejony Shankill Road od Falls Road. To jeden z tzw. interfejsów, czyli miejsc, gdzie dzielnice irlandzkie łączą się z brytyjskimi. Ścianę można przejść przez naszpikowane elektroniką bramy otwarte tylko za dnia. W nocy nie przejedzie tędy nawet karetka na sygnale. Idziemy z dwójką przyjaciół z Polski wzdłuż ściany po stronie brytyjskiej i patrzymy, jak grupka nastoletnich chłopaków rzuca workami z wodą w samochody. A potem w nas, dopóki nie wydrze się na nich kobieta pchająca chodnikiem wózek.
– W tej dzielnicy Kłopoty trwają i takie zachowania wciąż mają miejsce – tłumaczy Aleksandra Łojek. – Wielu ludzi, jak ta kobieta, stara się im przeciwstawić. Niestety, problemów jest dużo, a to najbiedniejsza dzielnica w Belfaście, z dużym wskaźnikiem samobójstw i uzależnień.
Kłopoty trwają też w Derry. To drugie co do wielkości miasto Irlandii Północnej. Jak zaznacza Aleksandra Łojek, dzięki temu, czy ktoś nazywa je Derry, czy Londonderry, można poznać, po której stronie konfliktu stoi. Pierwszej nazwy używają Irlandczycy, drugiej Brytyjczycy. W Derry 30 stycznia 1972 r. podczas krwawej niedzieli żołnierze brytyjscy zabili 14 uczestników pokojowego marszu protestacyjnego. Dziś wszystko tu jest w krwawej niedzieli i Kłopotach. Po mieście porozrzucane są sklepiki prowadzone przez starych mężczyzn z bujnymi wąsami i bakami, jakby żywcem wyjętych z tamtych wydarzeń. Na zakurzonych półkach leżą książki o rewolucji, magnesy ze zdjęciami bojowników i czapki wojskowe. W ratuszu można obejrzeć film o procesie żołnierzy z krwawej niedzieli, najdroższym i najdłuższym (wciąż trwa!) w historii Wielkiej Brytanii.
Nie ma w Derry ściany bez muralu, nie ma ściany bez napisu. „Civil rights”, „IRA”, „Join IRA”, „Fuck the king”. Nie ma latarni nieowiniętej taśmą w kolorach flagi Palestyny lub Irlandii. Bo jak głosi jeden z murali: „Dwa narody. Jedna walka”. Nie ma domu bez irlandzkiej flagi. W miejscu nazwanym Free Derry Corner stoi ściana z napisem: „Wchodzisz do wolnego Derry”, a ja pytam mężczyznę siedzącego na krześle ogrodowym przed domem obok:
– Czyli tu jest wolne Derry?
– Tak!
– Wolne od czego?
– Od żołnierzy.
Do tego dochodzą wszystkie znane na świecie symbole rewolucji, od Che Guevary, przez Martina Luthera Kinga i streetartową wariację na temat „Rozstrzelania powstańców madryckich” Francisca Goi, aż po napis „Zwycięstwo dla mas”. Chodząc po Derry, zastanawiam się, jak tu można żyć. Jak można wytrzymać ciężar tej tragedii. I jak młodzi ludzie znoszą taki terror przeszłości.
– Wielu młodych chce wyjechać z Irlandii Północnej ze względu na przeszłość – przytakuje mi Aleksandra Łojek. – Są zmęczeni Kłopotami. Chcą uciec od ciągłego mówienia o konflikcie, od opowieści rodziców, od swojej dzielnicy. Mowa oczywiście głównie o klasie średniej, bo to ona ma pieniądze na wysłanie dzieci na studia do Londynu czy Manchesteru. Jeśli tylko mają możliwość, wyjeżdżają.
Na muralu w Derry widzę napis: „Marzenia nastolatków są trudne do pobicia”.
Tymczasem w Belfaście słońce już zachodzi, robi się chłodniej, ale wszyscy i tak trwają w szortach i sukienkach, bo dla nich to szczyt upałów. Młodzi chodzą po mieście swoimi ścieżkami. Pomalowane tenisówki, znoszone spodnie, pełny luz, a wokół nich H&M-y, Starbucksy, vintage, garbage. Wieczorem wychodzą na ulice tłumniej niż za dnia. Siedzą w barach, w klubach, a raczej stoją z piwami i drinkami, palą papierosy, rozmawiają.
Aleksandra Łojek wspomina
Niepodległość w zamrażarce
Odejście Nicoli Sturgeon tylko zaogni spór pomiędzy Szkocją a Londynem Na konferencję prasową w swojej edynburskiej rezydencji weszła spóźniona kilkanaście minut, przepraszając zebranych tam dziennikarzy, że wezwała ich w środku ferii zimowych. Edukacja jest w Wielkiej Brytanii silnie zdecentralizowana (o czym więcej za chwilę), toteż kalendarze roku szkolnego są inne w poszczególnych częściach Królestwa. W ogóle podczas gdy na południu, w Londynie, dla reporterów i analityków był to raczej dzień jak co dzień, 15 lutego w Szkocji przejdzie do historii.
Zima brexitowego niezadowolenia
Wielką Brytanię zalewa największa fala strajków od prawie 40 lat Pomiędzy końcówką listopada a początkiem stycznia w Wielkiej Brytanii od stanowisk pracy odeszło tylu różnych fachowców, że telewizje na Wyspach zaczęły publikować specjalne kalendarze. Każdy strajk oznaczany był na nich kółkiem w innym kolorze, przypisanym odpowiednio: pielęgniarkom, pocztowcom, kolejarzom, wykładowcom akademickim i nauczycielom. W niektóre dni kółek nakładało się na siebie tyle, że cała grafika przestawała być czytelna. Rekordowy był 24 grudnia,
Obrotowa
Politycznie Liz Truss była już wszędzie, ale dopiero teraz weszła na szczyt Przez ostatnie tygodnie w brytyjskich mediach społecznościowych popularność zyskiwała anegdota o niezwykle skutecznej młodej działaczce politycznej. Rzecz działa się podczas Freshers’ Fair, jednego z najważniejszych elementów początku roku akademickiego na brytyjskich uczelniach. W czasie tych swoistych targów kół i stowarzyszeń studenckich pierwszoroczniacy mają szansę zapoznać się z uczelnianą ofertą sportową, naukową i polityczną. Smutni i sfrustrowani przedstawiciele oksfordzkiej młodzieżówki Partii
Królowa
Śmierć Elżbiety II oznacza zmierzch epoki przywódców, którzy byli synonimami własnych państw Można opisać to w sposób najprostszy, za pomocą liczb. Powierzała władzę nad Wielką Brytanią piętnaściorgu premierom. Pierwszym był Winston Churchill, ostatnią – Liz Truss, która o śmierci monarchini dowiedziała się w drugim dniu premierowania (o nowej szefowej rządu więcej na s. 27). Można wymieniać ekstrema, które towarzyszyły jej 70-letniemu panowaniu. W brytyjskiej rodzinie królewskiej była ostatnią, która nie chodziła do szkoły, całą edukację
Syty głodnego nie nakarmi
W Anglii ok. 1,9 mln dzieci korzysta z darmowych obiadów w szkołach. Co piątemu uczniowi grozi głód, jeśli nie naje się w szkole Według najnowszych danych Ministerstwa Edukacji w minionym roku szkolnym liczba dzieci objętych systemem bezpłatnych posiłków szkolnych FSM (Free School Meals) wzrosła o 10%. Cztery lata temu co siódmy uczeń jadał darmowe obiady. Najgorzej jest w północnej Anglii, West Midlands oraz w Londynie i w Yorkshire. CPAG (Child Poverty Action Group) twierdzi,
Głos na stałe
Prawie pół wieku po akcesji irlandzki stał się oficjalnym językiem Unii Europejskiej. Co to zmienia? „Mówiąc w nim, czuję się wolny. Zdolny do swobodnego wyrażania samego siebie. I żywy, zupełnie jakby przeszywał mnie ogień”, powiedział kiedyś o rdzennej mowie Zielonej Wyspy światowej sławy aktor i reżyser Kenneth Branagh. Wprawdzie urodził się w Belfaście, w protestanckiej anglojęzycznej rodzinie, a większość kariery spędził dosłownie i w przenośni w brytyjskiej przestrzeni kulturowej, lecz irlandzki jest mu szczególnie bliski. Sławę
Irlandzka noc jedności
Sinn Féin, partia wyklęta, przejmuje władzę w Irlandii Północnej. A może i na całej wyspie Jak na kraj niespełna pięciomilionowy Irlandia zawsze cechowała się wręcz nadprodukcją geniuszu literackiego. W jakiejkolwiek formie by się on manifestował, zawsze jednak zahaczał o politykę. Czy to w Joyce’owskim strumieniu świadomości, służącym do przedstawiania mieszczańskiego życia Dublina w monumentalnym „Ulissesie”, czy też w prostocie noblowskich wierszy Seamusa Heaneya. Ten drugi, choć dorobek zgromadził ogromny i wielowarstwowy, sporą część twórczości poświęcił życiu na wyspie
Fortuna odwraca się od konserwatystów
W wyborach samorządowych Brytyjczycy okazali nieufność wobec władzy, która łamie prawo i kłamie W majowych wyborach samorządowych na Wyspach do obsadzenia było w sumie ponad 6,8 tys. mandatów. Każda siedziba władz lokalnych w Szkocji, Walii i dzielnicach Londynu była do wzięcia; razem z pozostałymi częściami Anglii głosowano w 200 okręgach. W wielu ostatnie wybory odbyły się w 2017 i 2018 r., kiedy Wielka Brytania należała do Unii Europejskiej, premierem była Theresa May, a Partii Pracy przewodził Jeremy Corbyn.
Premier bez precedensu
Boris Johnson stał się balastem do zrzucenia i pozostaje jedynie pytanie, kiedy się go pozbyć Policja w Anglii i Walii od marca 2020 r. do listopada 2021 r. ukarała grzywną 18 tys. osób. Portal openDemocracy podaje, że kary za łamanie reguł dystansu społecznego dotknęły przede wszystkim przedstawicieli mniejszości etnicznych. W tygodniu, kiedy odbyła się słynna majowa impreza na Downing Street, nałożono 800 kar. Podczas pierwszego lockdownu obowiązywał zakaz biernego wypoczynku w parkach, nie wolno było









