Królowa

Królowa

Britain's Queen Elizabeth sits for a photo with members of the 1st Battalion of The Argyll and Sutherland Highlanders in southern England. Britain's Queen Elizabeth II (C bottom row) sits for a photograph with members of the 1st Battalion of The Argyll and Sutherland Highlanders at Howe Barracks in Canterbury, Kent, south east England November 9, 2004. The Queen on Tuesday presented soldiers from the battalion with Operational Service Medals for their service in Iraq.Kirsty Wigglesworth/Pool pictures of the month November 2004,Image: 443656278, License: Rights-managed, Restrictions: , Model Release: no, Credit line: POOL New / Reuters / Forum

Śmierć Elżbiety II oznacza zmierzch epoki przywódców, którzy byli synonimami własnych państw Można opisać to w sposób najprostszy, za pomocą liczb. Powierzała władzę nad Wielką Brytanią piętnaściorgu premierom. Pierwszym był Winston Churchill, ostatnią – Liz Truss, która o śmierci monarchini dowiedziała się w drugim dniu premierowania (o nowej szefowej rządu więcej na s. 27). Można wymieniać ekstrema, które towarzyszyły jej 70-letniemu panowaniu. W brytyjskiej rodzinie królewskiej była ostatnią, która nie chodziła do szkoły, całą edukację otrzymując w królewskich rezydencjach. Ale też pierwszą, której koronację na żywo transmitowała telewizja. Można wymieniać każdy z ponad stu krajów, które odwiedziła za swojego panowania. Każdy skandal, który nadszarpnął reputację wszystkich w rodzinie, tylko nie jej. Każde państwo, które zrzuciło kolonialne jarzmo, odkruszając kolejny fragment skostniałego imperium. Życie Elżbiety II było, z punktu widzenia historii najnowszej, zjawiskiem tak unikatowym, że mnogość wydarzeń, których była świadkiem, pozwoliłaby na wypełnienie tekstów o wiele dłuższych niż ten. I chociażby z tego względu nie ma sensu oddawać się rozkoszom historycznych rekonstrukcji. Elżbieta II nie była tylko postacią z epoki minionej. Ona była tą epoką. Przywilej i służba Aby w pełni zrozumieć, co znaczyła dla Brytyjczyków, obywateli innych krajów Wspólnoty Narodów, a tak naprawdę dla całego świata, trzeba ją jako człowieka wpisać w kontekst instytucji, którą kierowała przez 70 lat. Od wstąpienia na tron 2 czerwca 1953 r. aż do śmierci była przede wszystkim królową Wielkiej Brytanii. Tą królową, the Queen. Jej życie naznaczone było dwiema wartościami: przywilejem wynikającym z urodzenia w rodzinie królewskiej oraz wewnętrznym pragnieniem służby narodowi. Można się spierać, czy rzeczywiście służyła mu dobrze i czy naród w ogóle tej służby chciał i potrzebował. To jednak temat na inne czasy. Bo fakt, że Elżbieta II całe swoje życie rozpatrywała w kategoriach życia swoich poddanych, jest właśnie tym – faktem. Rzeczy, które powiedzieć o niej można z pewnością, było całkiem sporo. Począwszy od jej wizji panowania, dającej się zdefiniować bon motem: „Brytania to Elżbieta II, Elżbieta II to Brytania”. Nie należy tego jednak interpretować jako absolutyzmu, chciwego zamachu na władzę. Zmarła królowa uważała za swój obowiązek pełne oddanie obowiązkom wynikającym z jej dziejowej roli. Tak układała swoje życie, by z każdym kolejnym gestem, decyzją czy zagranicznym wyjazdem być coraz bliżej literalnego połączenia się z ideą monarchini. Przez ostatnie kilka dekad panowania dokonała wręcz pełnego scalenia. Wyrzekła się innego życia, królestwo było dla niej wszystkim. Ewoluowała w symbol, rezygnując z własnego człowieczeństwa. Nie pozwalała sobie na publiczne chwile słabości, gniewu czy frustracji, nawet jeśli prywatnie je okazywała. To, co działo się za murami jej rezydencji, na zawsze pozostanie tajemnicą. Którą jednak, jak dziś się wydaje, niewielu chciało i wciąż chce poznać. Elżbieta II prowadziła bowiem życie sterylne, z chirurgiczną precyzją oddzielając to, co pokazywała światu i narodowi, od tego, co wydarzało się w jej codzienności. A ta nie należała do najbardziej ekscytujących. Poza miłością do koni i psów rasy Corgi w życiu prywatnym Elżbiety nie było wiele treści. Przynajmniej innej treści niż ta związana z tronem. Ona naprawdę oddychała monarchią. Współczesne rządy, archaiczne metody Jej panowanie przypadło na czasy, w których właściwie z każdym dniem rola królowej stawała się coraz bardziej dekoracyjna. Elżbieta II rządziła najdłużej w tysiącletniej historii brytyjskiego dworu i kto wie, czy nie były to też rządy najtrudniejsze. Na jej oczach i przy jej współudziale zaszło słońce nad brytyjskim imperium kolonialnym, nie tylko kontrolującym jedną trzecią globu, ale przede wszystkim będącym źródłem współczesnej tożsamości narodowej Brytyjczyków. Królestwo nawet w domu składało się przecież z aż czterech nacji, różniących się językami i historycznie częściej wojujących ze sobą niż pokojowo współistniejących. Wspólny brytyjski nacjonalizm wymyślił dopiero premier Benjamin Disraeli w pierwszej połowie XIX w. Stworzył go jednak właśnie na bazie kolonializmu. Przekonał mieszkańców Wysp, że jeśli chcą się utożsamiać z tworem politycznym sprawującym władzę od Indii po Kanadę, muszą myśleć o sobie jako o Brytyjczykach. Chociażby z tego powodu rozpad imperium po II wojnie światowej u niejednego polityka czy arystokraty mógł budzić realne obawy o efekt domina i rozczłonkowanie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 38/2022

Kategorie: Sylwetki