Syty głodnego nie nakarmi

Syty głodnego nie nakarmi

W Anglii ok. 1,9 mln dzieci korzysta z darmowych obiadów w szkołach. Co piątemu uczniowi grozi głód, jeśli nie naje się w szkole

Według najnowszych danych Ministerstwa Edukacji w minionym roku szkolnym liczba dzieci objętych systemem bezpłatnych posiłków szkolnych FSM (Free School Meals) wzrosła o 10%. Cztery lata temu co siódmy uczeń jadał darmowe obiady. Najgorzej jest w północnej Anglii, West Midlands oraz w Londynie i w Yorkshire. CPAG (Child Poverty Action Group) twierdzi, że 800 tys. dzieci w potrzebie nie korzysta z darmowych obiadów. Podobnego zdania są inne organizacje oraz związki zawodowe nauczycieli, alarmujące o rosnącej liczbie dzieci, które „zgubił” system.

Wiatr w oczy

Od września 2014 r. z inicjatywy wicepremiera Nicka Clegga (Liberalni Demokraci) działa w Anglii system darmowych posiłków dla dzieci w wieku od czterech do siedmiu lat. Ustalona niemal dekadę temu dzienna stawka 2,30 funta na dziecko wzrosła do dziś o… 4 pensy. Starsi uczniowie, by zakwalifikować się do programu darmowych obiadów, muszą spełniać wymóg rocznego dochodu nieprzekraczającego 7,5 tys. funtów na członka rodziny. Anglia spada coraz niżej na liście krajów, które potrafią zadbać o swoje dzieci. Rząd szkocki zapewnia bezpłatne posiłki wszystkim dzieciom w klasach I-III, podobne programy funkcjonują w Walii i Irlandii Północnej. U sąsiadów po drugiej stronie kanału lunch składa się z przekąski, sałatki, dania głównego, palety serów oraz deseru i wody. We francuskich szkołach nie ma automatów ze słodyczami, a jedzenie kosztuje niewiele. We Włoszech jest smacznie, ale drożej. Wielu rodziców pakuje dzieciom lunch do tornistra, by zaoszczędzić. W Szwecji na każdego ucznia podstawówki czeka bufet dań, w Norwegii – owoce i mleko. Estonię stać na darmowe posiłki w szkołach podstawowych i średnich, Finlandię również. W Indiach szkoły państwowe oferują wyżywienie wszystkim dzieciom. W krajach rozwijających się darmowe posiłki mają zachęcać rodziców, by posyłali dzieci do szkoły. Szkolne jedzenie jest tam formą walki z biedą i głodem, szansą dla najuboższych rodzin, by wychowały zdrowe dziecko.

Za pomysłodawcę współczesnej jadłodajni dla ubogich uważa się Benjamina Thompsona hrabiego Rumforda, amerykańskiego fizyka. W Monachium, gdzie Thompson schronił się przed oskarżeniami o zdradę stanu, zatrudniał i dożywiał dorosłych oraz dzieci. W Bawarii powstał przepis na autorską „zupę Rumforda”, grochówkę na jęczmieniu. Przybywając na początku XIX w. do Londynu, hrabia Rumford zajął się dożywianiem na ulicach miasta kilkudziesięciu tysięcy osób.

Posiłki w szkołach zawsze były kluczowym rozwiązaniem problemu głodu wśród brytyjskich dzieci. Odkąd wprowadzono obowiązek szkolny w 1870 r., zaobserwowano znaczny odsetek uczniów, którzy przekraczali próg szkoły głodni. Darmowe obiady dla najuboższych uczniów jako pierwszy wprowadził Manchester. Państwo pierwszy raz odniosło się do problemu niedożywienia dzieci w 1906 r., nakładając obowiązek przygotowywania zdrowych posiłków na lokalne władze. W 1944 r. weszła w życie National School Meals Policy, która zobowiązała samorządy do podawania dzieciom co dzień szklanki mleka oraz wyznaczyła reguły zdrowego żywienia. Nie przestrzegano ich ściśle ani po wojnie, kiedy brakowało wszystkiego, ani w latach późniejszych, gdy zaczęły się utrwalać złe nawyki żywieniowe.

Mleko wycofano ze szkół średnich w 1968 r., a w 1971 r. także z podstawówek, na życzenie Margaret Thatcher, ówczesnej minister edukacji, której wypominano to rymem „Thatcher, Thatcher, Milk Snatcher!”. Złodziejka mleka już jako szefowa rządu toczyła boje o ograniczenie przywilejów dla najuboższych. Pod hasłem walki z marnotrawstwem żywności zwolniła lokalne władze z obowiązku podawania posiłków w szkołach oraz nakłaniała do otwarcia się na najtańszych dostawców żywości. Wskutek polityki Thatcher w drugiej połowie lat 80. pół miliona dzieci z rodzin dotkniętych ubóstwem straciło dostęp do darmowych obiadów, drastycznie spadła również jakość jedzenia. Kiedy pod koniec XX w. porównano powojenne jadłospisy brytyjskich szkół, okazało się, że w latach 50. uczniowie odżywiali się lepiej niż 40 lat później.

Celebryci kontra rząd

W nowym tysiącleciu o pełne żołądki dzieci troszczą się obok aktywistów i polityków celebryci. W 2004 r. gotujący na ekranie Jamie Oliver zwrócił uwagę na fatalną jakość posiłków w szkołach. Wkrótce wyemitowano czteroodcinkową serię programów, w których Oliver pokazywał, jak usprawnić praktyki kuchenne w Kidbrooke School w londyńskim Greenwich. Budżet szkolny 37 pensów na obiad na osobę nie powalał. Uczniowie nie chcieli się rozstać z ulubionymi nuggetsami z kurczaka ani jeść więcej warzyw. Oliverowi udało się jednak zdobyć poparcie szerszej publiki dla kampanii Feed Me Better. Rząd Tony’ego Blaira sypnął groszem. Lepiej odżywionym dzieciom zmierzono wyniki w nauce – też były lepsze. Ale fasola z puszki i pizza nie zniknęły na dobre z brytyjskiego menu. Dziś jest jeszcze gorzej. Wielka Brytania to numer jeden w Europie pod względem otyłości wśród młodzieży. Do 2024 r. czterech na dziesięciu absolwentów szkół podstawowych będzie żyć z nadwagą. Co piąty młody Anglik choruje na wątrobę. Nic dziwnego, skoro zaledwie co szósty Brytyjczyk rozumie treść etykiety na produktach żywnościowych.

Od początku pandemii koronawirusa wiele osób zadawało sobie pytanie, czy nie chodząc do szkoły, dzieci nie idą spać głodne. Kto mógł, pomagał gromadzić żywność. Marcus Rashford, napastnik Manchester United, zebrał 20 mln funtów na 3 mln posiłków dla najbardziej potrzebujących podczas lockdownów. Rząd podjął decyzję o wydawaniu bonów żywnościowych rodzinom z dziećmi objętymi FSM podczas zamknięcia szkół. Rashford wygrał batalię o przedłużenie programu na sześć tygodni wakacji. 1,3 mln dzieci otrzymywało cotygodniową pomoc w wysokości 15 funtów. To jednorazowa akcja, ostrzegał rząd. Jesienią 2020 r., przed kolejnymi feriami, piłkarz opisał w liście do posłów, jak dorastał w rodzinie, która nie przetrwałaby bez pomocy państwa. Jego mama, pracując na pełny etat i zarabiając minimalną stawkę godzinową, nie mogła zapewnić piątce dzieci ciepłego posiłku każdego dnia. Piłkarzowi udało się zebrać ponad milion podpisów pod petycją wzywającą polityków do rozszerzenia systemu posiłków szkolnych na okres ferii oraz do objęcia pomocą dzieci z rodzin korzystających z Universal Credit.

Rashford umiał zdobyć poparcie 3,5 mln fanów na Twitterze, ale nie udało mu się dotrzeć do konserwatywnych serc – zaledwie sześciu torysów zagłosowało za zmianami, które proponował. Rishi Sunak, obecnie kanclerz skarbu i kandydat na premiera, był przeciw. Liz Truss, prawdopodobna następczyni Borisa Johnsona, nie uczestniczyła w głosowaniu. Obecny minister edukacji Brendan Clarke-Smith powiedział wtedy, że program darmowych obiadów to „nacjonalizacja dzieci”, a rodzicom, którzy twierdzą, że nie mają pieniędzy na wykarmienie swoich pociech, nie należy wierzyć. Jego nominację w lipcu 2022 r., po fali rezygnacji w rządzie Johnsona, posłowie opozycji nazwali „kompletną kompromitacją”.

W styczniu 2021 r. media obiegło zdjęcie paczki żywnościowej, którą otrzymała kobieta występująca pod pseudonimem „Roadside Mum”. Rashford wykorzystał okazję, by kolejny raz przypomnieć rządzącym, że mają na sumieniu niedożywione dzieci. Dwie marchewki, trzy jabłka, dwa ziemniaki, puszka fasoli, paczka chleba tostowego, kilka plastrów sera, dwa banany, jeden mały pomidor, porcja makaronu (przepakowana ręcznie do plastikowej torebki – w okresie obostrzeń!), trzy tubki pasty owocowej i dwie paczki orzeszków w czekoladzie – według Roadside Mum za tygodniową rację żywnościową, która kosztowała podatnika 30 funtów, ona zapłaciłaby 5,20 funta. Minister edukacji bił się w piersi, firma przygotowująca paczki również. Szef Partii Pracy sir Keir Starmer pokazał podczas parlamentarnej sesji pytań do premiera więcej zdjęć „paczek hańby”.

Owen Jones, dziennikarz i autor bestsellerowej książki „Chavs. The Demonization of the Working Class” (Dresiarze. Demonizacja klasy pracującej), napisał, że w porównaniu z Rashfordem Keir Starmer jako lider opozycji nie zrobił dla dzieci nic.

Jesteś tym, co jesz

W Wielkiej Brytanii thatcherystów „majątek oraz stawanie się bogatym były gloryfikowane”, pisze Jones. „Konserwatyści promowali ideę bogacenia się ciężką pracą i talentem, co implikowało pewną ułomność tych, którzy majętni nie byli” (tłum. ZM). Dalej Jones przypomina, że Thatcher ostro broniła cięć w polityce społecznej, powtarzając, że „bieda nie jest zjawiskiem materialnym, lecz behawioralnym”. Darmowe obiady po dziś dzień służą do stygmatyzacji społecznej w duchu tamtych czasów. Ale jest też prawdą, że beneficjenci systemu socjalnego potrafią liczyć i nierzadko dochodzą do wniosku, że nie warto więcej pracować. Samotny rodzic, zatrudniony na niepełnym etacie, po przepracowaniu 17 godzin tygodniowo zamiast 15 traci prawo do ubiegania się o darmowe posiłki dla swoich dzieci. Obiady domowe kosztują więcej, niż wynosi dodatkowy dochód wypracowany w ciągu dwóch godzin tygodniowo. Z drugiej strony aż 11% uprawnionych do FSM nie składa wniosku. Albo nie rozumieją, jak działa system, albo nie chcą narażać dzieci na przyjmowanie hańbiącej pomocy.

Dzieci korzystające z FSM jako osoby już dorosłe zarabiają średnio ok. 6 tys. funtów mniej niż pozostali absolwenci szkół publicznych, jak podaje Office for National Statistics. 30-latek z dyplomem wyższej uczelni, były beneficjent FSM, zarabia ok. 25 tys. funtów rocznie, tj. prawie 20 tys. mniej niż podobnie wykształcony absolwent szkoły prywatnej. Wyższe wykształcenie zdobywa co szósty absolwent szkoły publicznej napiętnowany przez FSM, ale już co trzeci kolega ze szkolnej ławy bez stygmatu FSM i co drugi szczęściarz ze szkoły prywatnej. Niezależnie od wykształcenia połowa studentów z FSM zarabia ok. 30. roku życia mniej niż 17 tys. funtów, czyli połowę tego, co absolwenci szkół prywatnych. Pełny żołądek nie pomaga usuwać barier społecznych, których nie brakuje w brytyjskim społeczeństwie.

Kanapka zamiast zupy

Tego lata, jak donosi BBC, w wielu miejscach w Anglii obniżono wartość bonów żywnościowych. Prawie połowa z 97 samorządów, które odpowiedziały na kwestionariusz, przyznała się do zredukowania wartości bonów lub zaprzestania ich wydawania. Jako powód samorządowcy podają politykę rządu. Z wynoszącego 421 mln funtów Household Support Fund dwie trzecie trafi do rodzin z dziećmi, reszta – według nowych zasad – do seniorów. Wina gminy, jeżeli nie umie sobie radzić w czasach kryzysu. BBC podaje przykład Southampton, gdzie zamiast 90 funtów, jak w zeszłym roku, rodziny otrzymały 30-funtowy bon żywnościowy na całe lato na dziecko. Tylko siedem z tych 97 gmin podniosło wartość bonów, by dogonić inflację.

Rząd chce zastąpić bony, kojarzone z rozdawnictwem gotówki, letnimi programami dla dzieci i młodzieży, oferującymi jeden ciepły posiłek w ciągu dnia i wartymi 200 mln funtów. W niektórych gminach do udziału w nich zaproszono dzieci z rodzin z wyższym dochodem, z kolei biedniejsi rodzice nie mogli sobie pozwolić na dowiezienie pociech na zajęcia, które nie zawsze odbywają się lokalnie. W zeszłym roku około pół miliona dzieci wzięło udział w takich półkoloniach, czyli co trzeci uprawniony do FSM. Nie wiadomo, co działo się z resztą.

Brexit, wojna, inflacja nie sprzyjają poprawie sytuacji dzieci. Niektóre szkoły zgłaszają, że będą zamieniać ciepłe posiłki na kanapki albo zmniejszać porcje. W skrajnych sytuacjach nawet skracać tydzień nauki do trzech lub czterech dni ze względu na rosnące koszty energii (prognozy inflacyjne dla UK oscylują wokół 15-18%). Rząd ostrzega dyrektorów placówek oświatowych przed takimi akcjami. Niedawno wydał wytyczne, zgodnie z którymi wszystkie szkoły finansowane przez państwo w Anglii powinny być otwarte przez co najmniej 32,5 godziny tygodniowo od września 2023 r. A nauczyciele też czekają na obiecane podwyżki. Tak samo muszą jeść i dojeżdżać do pracy.

Rośnie popyt na darmowe mundurki. Ubrania używane rozchodzą się z magazynów jak ciepłe bułeczki. Roczny koszt odzieży szkolnej dla ucznia w Wielkiej Brytanii to co najmniej 300 funtów. Rodzice za rozsądny uważają wydatek trzy razy niższy. Komu zabraknie na jedzenie, będzie mógł wziąć towar na kreskę – Iceland, dostawca mrożonej żywności, ostrzega, że w tym roku może głodować nawet 8,4 mln ludzi, w związku z czym klienci supermarketów dostaną nieoprocentowane pożyczki na zakupy. System przetestowano w północnej Anglii i Walii. Po wdrożeniu skorzystało z niego od razu 500 Walijczyków. Oczywiście takich, których stać na zwrot pożyczki.

Dzieci i robotnicy w UK głosu nie mają, a Partia Pracy Keira Starmera wcale nie obiecuje, że im go przywróci. Jeśli w ogóle wygra wybory, bo do 2025 r. jej świetne obecnie notowania będą się zmieniać. Tymczasem do premierostwa szykuje się Liz Truss, nieudana podróbka Margaret Thatcher.

Fot. Forum

Wydanie: 2022, 36/2022

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy