Tag "Jarosław Kaczyński"

Powrót na stronę główną
Wywiady

Są granice robienia z ludzi bałwanów

Referendum konstytucyjne to absurd Aleksander Kwaśniewski Panie prezydencie, są rzeczy ważniejsze od polityki. Kto będzie w finale mistrzostw świata? – Potencjał, ostatnie wyniki i dobra organizacja dają przewagę Niemcom, Hiszpanom, Francuzom, Brazylijczykom, choć tam gorzej z organizacją… Ja bym chciał, żeby dobry wynik osiągnęła Argentyna, bo kibicuję Messiemu, jemu należy się spektakularny rezultat. Ale obawiam się, że tam drużyny nie ma, po prostu. W tej grupie trzeba szukać finalistów. A co będzie z Polską? – Tu rzeczywiście jestem w kropce. Uważam, że optymiści nie doceniają siły naszej grupy, naszych przeciwników, a każda z tych drużyn jest naprawdę dobra. Pesymiści z kolei nie doceniają pracy Nawałki ani istniejącego potencjału. Ale będzie ciężko. Od wyjścia z grupy poczynając. A każdy kolejny krok trzeba będzie traktować jako wielki sukces. Dużo wyjaśni mecz z Senegalem. Zmiana, ale kiedy? Wróćmy do rzeczy łatwiejszych. Czy nie jest tak, że przed polską polityką duża zmiana? Mamy chorobę Kaczyńskiego, która wpływa na działania PiS, mamy narastający spór Tusk-Schetyna, który wpływa na Platformę, no i mamy lewicę, która chyba budzi się z długiego snu. Będzie gorąco? – Przede wszystkim są zjawiska obiektywne, które niczym się nie różnią od tego, co znamy z przeszłości. Mogę je wymienić: połowa kadencji, zużycie władzy, błędy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Troska i kłamstwo

Coraz wyraźniej widać, że prezes jest wybitny. Ale tylko w destrukcji. Jakiś czas temu podejrzewano go, że ma jakąś wizję, teraz widać, że jego wizja to pełne przejęcie władzy i karmienie narodu patriotyczną papką. To patriotyczne gaworzenie sączy się już ze wszystkich mediów publicznych – natrętne, śmiertelnie nudne, prymitywne. Jak się włączy przypadkiem jakąś publiczną stację, to po kilku zdaniach, po kilku obrazach, poznaje się że rządowa. Wiele o Kaczyńskim mówi marność ludzi, którzy go otaczają. Moim ulubieńcem jest Marek Suski, sygnalista Kaczyńskiego usytuowany obok premiera. Co powie, to głupstwo i wygląda też odpowiednio – cudowny wyraz bezmyślenia na obliczu. Sam premier Morawiecki wydawał się o wiele lepszy niż Szydło, ale zawiódł nadzieje. Porusza się jak słoń w składzie porcelany, ciągle coś mu spada i się tłucze. • Jak zwykle mocuję się z własnym sumieniem, nie chce mi się iść, nie znoszę tłoku, ale sumienie mówi: idź. Na Marszu Wolności było jednak wesoło i energetycznie, wszystko w blasku słońca, pod lustrem bezchmurnego nieba. Wpadam na sąsiadów z dziećmi. Na chwilę do kawiarni, potem dołączamy do pochodu. Spotykamy panią, która uczy ceramiki nasze dzieci, jak szalona w zespole gra na bębenku. U bram kościoła św. Krzyża, ubrana

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Huzia na prezydencika

Miała być biało-czerwona drużyna na trzy kadencje, a jest pisowskie zoo. I wyścig, kto komu mocniej dokopie i kto kogo celniej opluje. „Prezydencik, prezydencik kieszonkowy, Dudaczewski” – tak Piotr Lisiewicz z „Gazety Polskiej” opisuje prezydenta Dudę. Ma też dla Dudy przestrogę, że „polscy patrioci bardzo nie lubią zdrajców. I że na ZAWSZE prezydent zniechęcił do siebie obóz niepodległościowy”. Cokolwiek by to znaczyło. Ciut bardziej finezyjny jest szef Lisiewicza, który zajął się prezesem Kaczyńskim. Tomasz Sakiewicz zajął się prezesem z troską. Ale jak się wczytać w Sakiewicza, to jego słowa brzmią jak dość ponura groźba: „Nie widzę w tej chwili i w najbliższych miesiącach, by ktoś mógł go zastąpić”. A zimą? Antoni, Antoni! Ojciec chrzestny dziecka Sakiewicza.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Widma, duchy, mity… Oto świat polskiej polityki

Dlaczego szukamy takich trumiennych mitów? Bo są łatwe i pod ręką Prof. Zbigniew Mikołejko – filozof i historyk religii, kierownik Zakładu Badań nad Religią w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN. Ostatnie jego książki to: „Żywoty świętych poprawione ponownie” (2017), „Gorzkie żale” (2017), „Między zbawieniem a Smoleńskiem” (2018). Mit smoleński, mit Polaków masowo ratujących Żydów, mit oporu wobec PRL, gdziekolwiek człowiek się obejrzy, trafia na takie opowieści. Jesteśmy narodem mitomanów? – Każdy naród na swój sposób jest mitomański. Wszystko zależy od tego, w jakim kierunku ta mitologia wędruje – czy w stronę mitów mocy, pokrzepiających, czy tych, które stanowią iluzję siły, są kompensacyjne. Takich, które zastępują rzeczywistą pracę nad sobą, nad kształtem narodu… Ogólnie można stwierdzić, że narody wschodniej i środkowej Europy, od Bałtyku po Bałkany, szczególnie skłonne są do budowania mitów kompensacyjnych o charakterze mesjanicznym. Że jesteśmy Chrystusem narodów? – Tych Chrystusów narodów jest w Europie Środkowo-Wschodniej pełno! Sumował to Marian Zdziechowski jeszcze w pierwszej książce, XIX-wiecznej przecież, „Mesjaniści i słowianofile”, w której pisał o przestrzeni środkowoeuropejskiej, pokazując podobieństwa. Że żyją tu społeczności skłonne do mitomaństwa, do mitologizowania własnej przeszłości i tożsamości. Najbardziej, w moim odczuciu, skłonni są do tego Litwini. Ale i inni,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Lud i Bóg

Jarosław Kaczyński zażądał od ministrów oddania zabawek. Dostali takie piękne, za dobre zachowanie, za pokorę i karność, a tu nagle surowy ojciec odbiera. Prezes mówi, że słucha głosu „ludu i Boga”. Ja sądzę, że ludzkimi sprawami Bóg już od dawna się nie zajmuje, inaczej trzeba by mieć o nim jak najgorszą opinię. A czego chciał lud Rzymu? Chleba i igrzysk. I prezes konsekwentnie stara się dać ludowi jedno i drugie. To wszystko populizm w czystej postaci. I perfidna przebiegłość. Jak nie podziwiać prezesa, co za talent w czynieniu zła! Ale wygląda na to, że tym razem zaplątał się we własne nogi. Próbuje sam zarządzać krajem, samotny, schorowany, zaszyty w swojej żoliborskiej norze. Zgadzam się ze Stefanem Niesiołowskim, że ruch Kaczyńskiego jest skierowany przy okazji przeciwko opozycji. „Najpierw pobrali gigantyczne nagrody, pozatrudniali wszystkich możliwych pociotków, jakichś lizusów i teraz, by to odrobić wizerunkowo, Kaczyński chce innym, też samorządowcom, zabrać pieniądze”. Wszystko to gaszenie sondażowego pożaru. Ktoś trafnie zauważył, że zalewając płonący dom wodą, można go wprawdzie ugasić, ale również sprawić, że stanie się niezdatny do zamieszkania. Utwierdza się ludzi w mniemaniu, że wszyscy politycy to błazny, zero szacunku dla wszelkiej władzy, jakby Polacy mieli tego

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Zamach na rozum

Mamy wielkie smoleńskie oszustwo, które trwa latami. Kto na nim skorzystał? Na ósmą rocznicę katastrofy smoleńskiej miał być gotowy raport podkomisji Antoniego Macierewicza, pokazujący „prawdę”, pokazujący, „jak było”. Raportu nie będzie. To znaczy – będzie cząstkowy. Dwa lata dobrze opłacanej pracy tzw. ekspertów, których zgromadził Macierewicz, i spektakularna klapa. W ósmą rocznicę Jarosław Kaczyński, który przecież co miesiąc zapowiadał, że już za chwilę poznamy prawdę, będzie musiał kluczyć i zwodzić. „Być może prawdy nigdy nie poznamy!”, może wołać. Mając przed oczami rozczarowanych zwolenników i słysząc szyderstwa opozycji. Tak to jest, gdy się brnie w kłamstwa. Ale pewnie w ogóle nie będzie próbował się tłumaczyć, tylko zakrzyknie: wielkie zwycięstwo! Bo jest pomnik. Bo o zwycięstwo tu przede wszystkim chodziło. A katastrofa? Tragedia, do której doszło pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r., jest najlepiej zbadaną katastrofą lotniczą w historii. Choć kilka ważnych jej szczegółów wciąż nie zostało wyjaśnionych. Nie, nie chodzi o żadną bombę, bo nigdzie nie znaleziono jej śladów. Chodzi o coś innego. Otóż nie został uchwycony moment, w którym piloci decydują się na lądowanie w Smoleńsku. Wcześniej mówią, że wyszła mgła, proszą o decyzję, które lotnisko zapasowe wybrać, potem jest milczenie („Jeszcze nie ma decyzji”, mówi do nich szef

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

Co nam po tym Smoleńsku?

Niby żadna okazja, niby żadna wyróżniająca się rocznica, niby nic nowego, a jednak domyka się jakiś dziwny dziadowsko-chocholi cykl wokół smoleńskich histerii, manipulacji, pseudodociekań, ćwierćżałób politycznych. Będzie ostatni nietriumfalny przemarszyk przez zamkniętą część miasta. W tym samym czasie pod kopułą namiotu na zmilitaryzowanym placu Piłsudskiego wznoszony jest po kryjomu pomnik ofiar katastrofy. W tym samym czasie z państwowej kasy płyną kolejne przelewy mające uzasadnić bezowocne wieloletnie wysiłki dowiedzenia czegoś, co się nie wydarzyło. W tym samym czasie mamy kolejny miesiąc zdemolowanej ustawy o zgromadzeniach publicznych, wedle której są równi, równiejsi i smoleńscy… W tym samym czasie prorok smoleńskiego kłamstwa „zamachowego”, skompromitowany na dziesiątki sposobów, arcymanipulator i cynik, zdymisjonowany i niekompetentny były minister obrony narodowej Antoni Macierewicz leci do USA, żeby podtrzymać mit konieczności wieczystych dociekań nad najtajniejszym z tajnych (bo urojonym) zamachem na życie prezydenta, brata prezesa. Inne ofiary się nie liczą. Inni, którzy zginęli, wykopywani nocą i chowani ukradkiem na powrót, nie mają praw należnych zmarłym i pochowanym. Macierewicz nie ma odwagi stanąć twarzą w twarz z Polakami w ósmą rocznicę tragedii 96 osób, za których śmierć odpowiada polskie państwo, polskie szaleństwo, polskie „jakoś to będzie”, polskie latające

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Ćwierkanie i pomniki

Polskę pokryją wkrótce pomniki Lecha Kaczyńskiego i polityków PiS poległych pod Smoleńskiem. W Dąbkach już stanął pomnik Przemysława Gosiewskiego. Koszaliński rzeźbiarz Zygmunt Wujek ma go poprawić, bo matka Gosiewskiego składa reklamację. Rzeźbiarz jest pokorny, powiedział: „Muszę wymienić głowę. Starą trzeba będzie odciąć i w jej miejsce wstawić nową”. Do wymiany jest jeszcze ręka, a nogi przykryje tarcza z logo Dąbek – wyjaśnił artysta. Na placu Zwycięstwa w Warszawie budowany jest zaś „schodkowy” pomnik katastrofy smoleńskiej. Nie jest zły plastycznie, mógł przecież się zdarzyć jakiś monstrualny banał. Ale już sama istota tego pomnika jest paradoksalna. To pomnik polskiego niechlujstwa, upamiętniający ofiary wielu zaniedbań, niekompetencji, nieprzestrzegania reguł gry, presji na pilotów. W pobliżu stanie monument kroczącego Lecha Kaczyńskiego, przeciętnego prezydenta, który niczym dla Polski się nie zasłużył, a zginął tak fatalnie, że jego bratu udało się na tej śmierci zbić kapitał polityczny, wygrać wybory i władować Polskę w gnojówkę. Jakie to szczęście, że nie stawiają tych pomników na Krakowskim Przedmieściu, jestem za to niemal wdzięczny prezesowi. • Zaglądam czasami na Twittera Donalda Trumpa. Nie byłoby to takie przygnębiające, gdyby nie był to prezydent Stanów Zjednoczonych. A Stany Zjednoczone nie były takie ważne dla

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

Smogowy cokół

Ani stawianie pomników (smoleńskich, papieskich, kaczyńskich, katolickich, bitewnych), ani ich burzenie (gen. Świerczewskiego w Bieszczadach, kolejnych mauzoleów żołnierzy radzieckich, wycinka naturalnego lasu Puszczy Białowieskiej) nie rozwiązuje żadnego prawdziwego problemu w Polsce. Pochłania naszą uwagę, ogniskuje złość jednych albo schadenfreude drugich, tworzy wartość widmową do naszego niewidocznego życia. Lasy Państwowe, które są odpowiedzialne za nielegalną wycinkę drzew w Puszczy Białowieskiej, właśnie zajęły się rozbiórko-wyburzeniem pomnika „Waltera”. PiS, nie mając szans na legalne postawienie pomnika ofiar katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem oraz, przy okazji, jedynie prawdziwie poległego Lecha Kaczyńskiego, przejmuje pod pozorem względów bezpieczeństwa jeden z najważniejszych placów Warszawy i pod przykrywką zwierzchnictwa wojewody, namiotów i tajnych dostaw kruszywa wznosi dwa pomniki (i najprawdopodobniej coś wzniesie do 10 kwietnia). Im dalej od tej bezsensownej katastrofy, tym bardziej wydaje się, że sprawa pomników całkiem niepotrzebnie obrosła tyloletnim konfliktem i dzisiaj jest załatwiana siłowo. Nie ma pomników, których nie da się zburzyć. Choć zabawa w burzenie jest właściwie infantylizacją realnych sporów, które w społeczeństwie były, są i będą. Pani profesor Jadwiga Staniszkis, od lat uchodząca za znawczynię myśli i osoby Jarosława Kaczyńskiego, bo wcześniej wspierała jego wizję, a obecnie go krytykuje, zabrała

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Tyrania większości

Znam i cenię Marcina Króla, chociaż nie zawsze z nim się zgadzam. Ile to już lat minęło, odkąd robiliśmy razem miesięcznik „Res Publica”, kierował tym pismem. Było niezwykłe nie tylko przez swój walor intelektualny, ale i dlatego, że to pierwsze w PRL pismo niezależne, a jednak nie podziemne. Powstało w roku 1988, czyli blisko przełomu, było znakiem, że coś się kończy, a coś zaczyna. Przez pierwszy rok miesięcznik ukazywał się, co było niezwykłe, z zaznaczonymi interwencjami cenzury, jak to bywało przed wojną. Powietrze pachniało już wielką zmianą. (Ale ile było wątpliwości, pretensji i kłótni, czy takie pismo wypada robić, kiedy są jeszcze więźniowie polityczni!). Król lansuje tezę, że mamy obecnie w Polsce tyranię większości. Ten termin stworzył genialny Alexis de Tocqueville – francuski polityk i filozof, autor dzieła „O demokracji w Ameryce” (wiek XIX). Tyrania większości jest wtedy, gdy większość nie liczy się ze zdaniem mniejszości, co stanowi podstawę do łamania jej praw. Demokracja staje się wtedy tylko atrapą. Stąd Trybunał Konstytucyjny, wolne wybory – to wszystko ma być zaporą przed tyranią większości i to właśnie jest nam teraz zabierane. Król uważa, że za naszą tyranią większości nie stoi żaden fundament ideowy czy ideologiczny. Komunizm i socjalizm

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.