Tag "Ostrołęka"
Niezatapialny Kotowski
Każdy, kto przejeżdżał przez Ostrołękę, wie, że poza centrum bieda aż piszczy. Mieszkańcy mają problemy ze wszystkim. Taka jest spuścizna po rządach Janusza Józefa Kotowskiego, prezydenta miasta w latach 2006-2018. Ostrołęczanie z trudem odspawali go od gabinetu. Została po nim inwestycja, na którą państwo wydało miliardy złotych, a która jest dziś pomnikiem głupoty – elektrownia. Ale nie na wszystko w tym mieście brakuje. Na obiekt najdroższy i, zdaniem dojnej zmiany, najbardziej ludności potrzebny, kasa się znalazła. Miliony leciały
Pod wysokim napięciem
Elektrownia Ostrołęka i męczeństwo posła Czartoryskiego 25 czerwca br. posłowie Arkadiusz Czartoryski i Zbigniew Girzyński wspólnie z posłanką Małgorzatą Janowską ogłosili odejście z klubu parlamentarnego PiS i na chwilę stali się gwiazdami mediów. Na wspólnej konferencji prasowej, a następnie w wywiadach, mówili, że w PiS panuje „zarządzanie poprzez zastraszanie”, że nie chcą być „sprowadzani do roli partyjnych kaprali” i że żałują nie tego, że odchodzą, ale że robią to tak późno. Zapowiedzieli powołanie koła poselskiego Wybór Polska i ciężką pracę dla dobra kraju. Opozycja
Lody turbiną kręcone
Przy budowie Elektrowni Ostrołęka C przekop Mierzei Wiślanej to pikuś Historia budzącej największe emocje, choć nieistniejącej Elektrowni Ostrołęka C to mieszanka chciejstwa, nieliczenia się z rachunkiem ekonomicznym oraz drobnych kombinacji lokalnych bonzów, podlana sosem fałszywych prezydenckich obietnic. I pieniędzy, wielkich pieniędzy… Na temat tej inwestycji wypowiadali się wszyscy: prezydent Andrzej Duda, byli i urzędujący premierzy, ministrowie, ekonomiści, obrońcy środowiska, samorządowcy, dziennikarze, a nawet Kurpie. Miała to być ostatnia w Polsce duża elektrownia węglowa
Zaradny katecheta
A może by tam wysłać egzorcystę? Nad Ostrołęką musi krążyć diabeł. Bo jak inaczej wyjaśnić ten ponury ciąg afer? Budowa elektrowni Ostrołęka C pochłonęła już 850 mln zł, a miasto ciągle liże rany po nieudolnych rządach byłego prezydenta Janusza Kotowskiego. Jego popisowym numerem było zorganizowane wspólnie z żoną, też katechetką, widowisko „Śpiewające płody”. Wystarczyło mu to na dobrze płatną posadę członka zarządu elektrowni. Z wiadomym skutkiem. Katecheta dostał więc nową fuchę – p.o.
Zarabianie na „wyklętych”
Wystarczy rzucić hasło „wyklęci”, a państwowa kasa leje się jak ropa w Teksasie. Bez ograniczeń, co roku więcej. Mechanizm łatwego zarobku odkryli pomysłowi rodacy. Na kłamstwach o „wyklętych” wyrósł już cały przemysł. Doją budżet, ile się da. Jest kasa na wypasione etaty i sute pensje. Na dotacje, nagrody, wydawnictwa i wszystko, co tam komu przyjdzie do głowy. Na muzea w budowie też jest kasa. I to jaka! W Ostrołęce od lat budują muzeum „wyklętych”. Tylko w tym roku z Ministerstwa Kultury trafiło
Ostrołęka nie tonie
Przez 12 lat pierwszy sort zarabiał krocie i miał się dobrze, ale to się skończyło O tym mieście mówiło się, że jest bastionem Prawa i Sprawiedliwości. Przez trzy kadencje właśnie ta partia rządziła w Ostrołęce. Wydawało się, że ten układ się nie zmieni. Sami mieszkańcy byli zaskoczeni, że po ostatnich wyborach samorządowych PiS zostało odsunięte od władzy. Większość w radzie miasta zdobyły trzy komitety bezpartyjne połączone koalicją programową, a prezydentem został Łukasz Kulik, który reprezentuje jeden z nich. Zaczęło
„Wyklęci” doją Ostrołękę
W Ostrołęce jeszcze wiszą plakaty byłego katechety, który po wyborach jest też byłym prezydentem miasta. Jakoś nikt po nim nie płacze. Może wróci do zawodu? Albo najmie się na społecznego przewodnika po muzeum „żołnierzy wyklętych”? Przecież to jego fanaberia. Choć kasę na muzeum dało miasto i Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. A teraz Ostrołęka musi jeszcze bulić co roku 300 tys. zł. Nowa rada miasta uważa to za głupotę i chce oddać kosztowny kłopot jakiemuś ministerstwu. Na miejską kasę
Lewica wygrywa w bastionie PiS
Łukasz Kulik został prezydentem Ostrołęki, bo pracował na to lata, a nie pół roku przed wyborami Samorządowa kampania wyborcza została powszechnie uznana za niekorzystną dla PiS. Dotyczy to zarówno dużych miast, jak i mniejszych. Do przegranych zalicza się też batalia w mieście, w którym partia rządząca buduje Muzeum Żołnierzy Wyklętych i ostatnią elektrownię węglową w Europie, a może i na świecie – w Ostrołęce. Janusz Kotowski właśnie przegrał wybory na prezydenta miasta. Liberalni publicyści i politycy mają tendencję do protekcjonalnego traktowania mieszkańców
Ubywa owieczek do strzyżenia
„Ja wyznałem swoje grzechy. Teraz ksiądz”. Może gdyby ten rysunek Andrzeja Mleczki znali duchowni, byłoby w tym środowisku mniej występków? Spowiedź przed wiernymi to byłby ciekawy eksperyment. Bo choć grzechy kleru były głęboko chowane, kto miał oczy otwarte, ten nie jest zaskoczony kolejnymi informacjami z Irlandii, z Pensylwanii czy z Polski, po wejściu na ekrany filmu Smarzowskiego „Kler”. Filmu nie widziałem, więc nie będę pisał o nim. Tym bardziej że bez oglądania „Kler” został oceniony i skrytykowany przez środowiska okołokościelne.
W Ostrołęce czas na zmianę
Zbudził się z długiej drzemki Janusz Kotowski. Zawsze tak ma, kiedy zbliżają się wybory samorządowe. Przecież na drzwiach ma tablicę Prezydent Miasta Ostrołęki. Biedna ta Ostrołęka. Na miejscu zapyziałych drewnianych domków zbudowano w PRL nowe miasto, które ma za gospodarza fana tzw. żołnierzy wyklętych. Czyli tych, którzy chcieli zapyziałość miasta utrwalić. Kotowski sądzi, że jak zbuduje muzeum żołnierzy wyklętych, to go ostrołęczanie znowu wybiorą. Szanse ma jednak marne. Tak marne, jak mizerniutki jest jego dorobek.