Tag "Polska"

Powrót na stronę główną
Kraj

Na straganie w dzień zarazy

Giełdy hurtowe działają bez zmian, ale z targowiskami jest różnie Giełda Olimpia. W niedziele niehandlowe to tutaj jest towarowe centrum stolicy. Przyjeżdżają setki sprzedawców, nawet z odległych miejscowości. I przychodzą tysiące warszawiaków. Wielu po to, by kupić żywność po najniższych cenach. Bywa, że pod koniec dnia sprzedający rozdają produkty za darmo. I nikt nie wstydzi się brać. Często są to artykuły o krótkim terminie ważności, bywa, że dzień czy kilka dni po terminie, ale kupujący są przekonani, że im nie zaszkodzą. Zresztą nigdy nie było słychać o masowych zatruciach wśród klientów Olimpii. W czwartą niedzielę marca główna brama zamknięta. Ogłoszenie informuje, że z powodu koronawirusa i decyzji prezesa Rady Ministrów, chociaż premier takiej decyzji nie podjął. O godz. 8 w każdą niedzielę na giełdę zaczynają napływać klienci. Teraz za ogrodzeniem pustki. Przed bramą tylko jedno stoisko. Ogórki, melony, pory, mandarynki, rzodkiewki, ananasy, sałaty, winogrona, pomidory… Trzech sprzedających, dwoje kupujących, sześcioro funkcjonariuszy straży miejskiej. Trochę to zabawne, kiedy strażnicy miejscy pojawiają się w takiej sile, by poskromić sprzedawców warzyw i owoców. Bo ziemia jest miejska. A niech się zmarnuje! Sprzedający zdenerwowani. Kupujący skoncentrowani na towarach, ale uważają, by zachować przepisową odległość między sobą. Strażnicy skupieni na sprzedających. Obserwują ich z odległości kilkunastu metrów,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Zwyczajny stan nadzwyczajny

Władza gra według reguł nie konstytucyjnych, ale takich, które sama sobie zapisała w specustawie Filip Dymitrowski – prawnik specjalizujący się w prawie konstytucyjnym Czy specustawa koronawirusowa powinna zostać zastąpiona przez stan klęski żywiołowej określony w konstytucji? Są opinie – np. prof. Ewy Łętowskiej czy rzecznika praw obywatelskich – że specustawa jest sprzeczna z konstytucją. Rzecznik twierdzi, że ogranicza ona prawa i wolności tak jak stan klęski żywiołowej, którego jednak nie ogłoszono. – Podzielam te opinie. Wprowadzenie stanu klęski żywiołowej, przewidzianego także na wypadek epidemii, byłoby jak najbardziej zasadne. Zgodnie z ustawą o klęsce żywiołowej organy władzy wykonawczej mogą np. zakazać prowadzenia określonej działalności gospodarczej lub je nakazać. Tak się dzieje już teraz, bo na mocy specustawy i rozporządzenia rządu z 31 marca zawieszono wykonywanie wielu rodzajów działalności usługowej. Tak daleko idących ograniczeń nie można ustanawiać bez wprowadzenia stanu klęski żywiołowej. Dlaczego nie można? – Konstytucja pozwala na ograniczanie praw i wolności przez wprowadzenie jednego ze stanów nadzwyczajnych (art. 228-234) oraz w trybie zwyczajnym, na mocy art. 31 ust. 3 – czyli ustawami ograniczającymi prawa i wolności w sposób nienaruszający ich istoty, proporcjonalny, związany z ważnym, konstytucyjnym interesem publicznym. Właśnie w tym zwyczajnym trybie od 2008 r.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Niesłychanie bolesny problem

Pół wieku po zbrodni katyńskiej władze radzieckie oficjalnie wzięły za nią odpowiedzialność. Dużą rolę odegrał w tym Wojciech Jaruzelski Mija 30 lat od spotkania Wojciecha Jaruzelskiego z Michaiłem Gorbaczowem, podczas którego oficjalnie potwierdzono odpowiedzialność Związku Radzieckiego za zbrodnię katyńską. Nie byłoby tego wydarzenia, gdyby nie lata trudnych przygotowań, nad którymi czuwał generał. „Prezydent Michaił Gorbaczow wręczył dzisiaj prezydentowi Wojciechowi Jaruzelskiemu kartony z dokumentami, które zdaniem radzieckiego przywódcy »pośrednio, lecz przekonująco« dowodzą, że to radziecka tajna policja zamordowała tysiące polskich oficerów w lesie katyńskim wiosną 1940 r.” – tak rozpoczynała się relacja dla „New York Timesa” 13 kwietnia 1990 r. „Nie jest łatwo mówić o tej tragedii, ale jest to konieczne” – tak z kolei Gorbaczow zaczął swoje wystąpienie przed dziennikarzami z całego świata. W oficjalnym oświadczeniu, udostępnionym wcześniej przez agencję TASS, radzieckie władze wyraziły „ogromny żal za tragedię katyńską”. Przyznały, że egzekucja polskich oficerów należała do „jednych z największych zbrodni okresu stalinizmu”. W odpowiedzi na te słowa gen. Jaruzelski podkreślił: „Radzieckie oświadczenie dotyczące zbrodni w Katyniu jest dla naszego narodu niezwykle ważne i wartościowe z moralnego punktu widzenia. Dla nas był to niesłychanie bolesny problem”. Początek długiej drogi Przygotowania do kwietniowej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Publicystyka

Koniec wiary, jaką znamy

Wiara, która w chwilach grozy, takich jak pandemia koronawirusa, opiera się na zabobonach i obskurantyzmie, nie daje ani otuchy, ani siły 1. To koniec świata, jaki znamy. Dziś te słowa powtarzają niemal wszyscy. Nasze domy i mieszkania stają się więzieniami. Zamiast bliskości – dystans, który musimy zachowywać. A wszystko to przez wirus, który nic sobie nie robi z geografii, atakuje zarówno bogate kraje Zachodu, jak i biedne kraje Azji i Bliskiego Wschodu. Nie ma względu na przekonania polityczne: chorują zwolennicy lewicy i prawicy. Ignoruje status społeczny: dopada i bogatych celebrytów czy znanych polityków, i kierowców tirów czy kasjerki w markecie. Koniec świata, jaki znamy, to również koniec otwartych granic, względnego bezpieczeństwa, dobrobytu, a może i demokracji, w jakiej żyliśmy. Wirus ma także przemożny wpływ na wiarę. Oto kościoły zamykają się przed wiernymi, bo inaczej stałyby się siedliskiem zakażeń. Papież ogłasza, że Triduum Paschalne celebrowane będzie bez wiernych, a duchowni przenoszą posługę religijną do internetu. Polska wiara w zderzeniu z koronawirusem też przechodzi przemiany. Dziś wielu katolików zadaje sobie pytanie, dlaczego ten dobry Bóg, który wybrał ponoć Polskę na „Mesjasza narodów”, nie ocalił naszej ojczyzny przed pandemią. Jak to możliwe, że modlitwy, adoracje i błagania nie zostają wysłuchane?

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Promocja

Inwestuj tam, gdzie dobrze żyć

Mazury to doskonałe miejsce do inwestowania – przekonują samorządowcy, mieszkańcy, ale przede wszystkim przedsiębiorcy, którzy na Mazury zjechali się z całego świata i właśnie tu postanowili ulokować swój kapitał. Dlaczego? Rozwijające się społeczeństwo stawia na wysoką jakość życia i work-life

Od czytelników

Minister a odpowiedzialność!

Łukasz Szumowski próbuje przekonać rodaków, że jest lekarzem – ministrem zdrowia odpowiedzialnym za zdrowie Polek i Polaków, a nie politykiem. Profesor Łukasz Szumowski, człowiek wykształcony i inteligentny dobrze wie, że przyjmując stanowisko polityczne automatycznie stał się politykiem.

Felietony Wojciech Kuczok

Urok panny z kwarantanny

Niechże mi nikt nie wyrzuca, że stroję sobie kpiny z pandemii, skoro najbardziej niewczesny żart zafundował sam rząd, krzywoustami krzywoprzysięzcy Morawieckiego ogłaszając, że życie niebawem wróci do „nowej normalności”. Pisowskiej normalności. Boję się, nawet kiedy nie jest „nowa” – teraz więc strach się bać podwójnie. Narodowi nakazano izolację, ale tylko do czasu wyborów, które na pewno odbędą się w terminie, bo tak chce Naczelnik. Jeśli zatem społeczeństwo ma zamiar się rozchorować na wielką i przerażającą skalę, niechże to uczyni po 10 maja, pierwej wybrawszy jedynego (po)słusznego kandydata. Jeżeli z powodu fanatycznej i obłąkańczej postawy Kaczyńskiego słupki partii rządzącej zaczną spadać, a Duda straci bezpieczną przewagę sondażową, stan wyjątkowy niechybnie zostanie ogłoszony, choćby w przeddzień elekcji. Kaczyzm zaczyna drżeć w posadach – jeśli ogłupiany i przekupywany lud wreszcie zrozumie, gdzie Prezes ma jego dobro, może się nie skończyć na obaleniu władzy i pomników. Z powodu wirusa ludzie wariują, świat stanął na głowie, nie jest mi trudno wyobrazić sobie atmosferę linczu, jeśli okaże się, że dla utrzymania rządów kaczyści gotowi są poświęcić zdrowie i życie tysięcy Polaków. Tymczasem żyjemy sobie całkiem niesmutnie. Pierwszego dnia powszechnej kwarantanny jak na złość wyszło

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Wąska ścieżka. Dlaczego odszedłem z Kościoła

Prof. Stanisław Obirek – antropolog kultury, teolog, historyk, publicysta, były jezuita Zastanawiam się nad pewnym rodzimym fenomenem. Nad terminem „Polak katolik”. Doszło u nas do stopienia się Kościoła z państwem czy też z narodem. Potrafisz wytłumaczyć, jak do tego doszło, że powstała jakaś inna tożsamość niż czysto religijna czy też czysto narodowa? – Jest to konstrukt kulturowy, z którym wielu rodaków ma uzasadniony kłopot, no bo przecież nie wszyscy są katolikami czy nawet chrześcijanami. Polacy od wieków należeli do różnych religii, byli i są też tacy, którzy swoją tożsamość określają w opozycji do wszelkiej religii. Jednak mimo tych zastrzeżeń coraz więcej socjologów religii przyjmuje, że diada „Polak katolik” trzyma się mocno. (…) Czy ten silny niewątpliwie stop istniał u nas od zawsze, to jest od momentu zawiązania się naszej państwowości? Czy też pojawił się w jakimś konkretnym momencie? – Jestem skłonny przyznać rację tym, którzy twierdzą, że to jednak stosunkowo nowe zjawisko. Myślę, że da się taką cezurę nawet dość precyzyjnie wskazać. Trzeba pamiętać, że w tysiącletniej tradycji naszej państwowości tożsamość była budowana z części składowych. Musimy też zwrócić uwagę na uwarunkowania geopolityczne, a więc kontekst zewnętrzny. Polska zawsze leżała na skrzyżowaniu różnych kultur, narodów. W Polsce

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Czas zarazy, czas po zarazie

Myślałem, że uda się nie pisać o koronawirusie. Nie uda się. Liczba zarażonych wciąż rośnie, rząd wprowadza kolejne ograniczenia. Już od dawna granice są zamknięte, nieczynna większość sklepów, zamknięte restauracje i kawiarnie, szkoły i uczelnie, kina i teatry. Nawet w kościołach na mszy nie może być więcej niż pięć osób, tak samo na pogrzebie. Nie działają sądy, w bardzo ograniczonym zakresie pracują urzędy. Odwołane wszystkie konferencje, wczasy, wycieczki. Do tego doszło ograniczenie możliwości wychodzenia z domu. Można wyjść tylko w określonym celu: do pracy, do lekarza, do sklepu, do apteki. Nie można chodzić w grupach większych niż dwuosobowe, wyjątek jest zrobiony dla rodziny. To bardziej apel niż zarządzenie, bo na dobrą sprawę coś takiego jest nieegzekwowalne. Jak sprawdzić, czy ktoś idzie do apteki, czy do kumpla na wódkę, bo w domu już się nudzi? Jak rozumieć „rodzinę”, która może kroczyć ulicami w składzie większym niż dwuosobowy? Tego przepisy nie definiują. Gdybym poszedł na spacer z trzema kuzynkami, to złamałbym zakaz czy nie? I jak policjant ma sprawdzić, czy to rzeczywiście kuzynki? Ale nawet takie nieegzekwowalne zarządzenia mogą mieć sens i tu akurat go chyba mają. Jest to pewien apel do ludzi, do ich odpowiedzialności, ilustrujący skalę zagrożenia i wskazujący pewien pożądany model zachowań. Do większości to trafia. Wyludniły

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Kronika Dobrej Zmiany

Dyplomacja w cieniu koronawirusa

Jak powinna funkcjonować dyplomacja w czasach kryzysu? Spójrzmy na Włochy. W zeszłym tygodniu media poinformowały, że nasi celnicy zatrzymali transport 23 tys. kupionych w Polsce maseczek ochronnych, które miały trafić do szpitali w Rzymie i regionie Lacjum. Owszem, obowiązujący w Polsce stan epidemii pozwalał na zatrzymanie wywozu niektórych artykułów. Ale czy taki gest miał sens? Po pierwsze, jak wiemy, sytuacja we Włoszech jest dramatyczna, nieporównywalna do sytuacji w Polsce. Po drugie, wydarzenie natychmiast zostało nagłośnione we włoskich mediach, pisano, że w sprawę zaangażował się ambasador Włoch w Warszawie. Skutecznie. Ale co z tego? W tym samym czasie gazety na Półwyspie Apenińskim pisały o rosyjskiej pomocy medycznej dla Włoch i sprawności rosyjskiej armii. „Mobilne laboratoria, lekarze wojskowi, pojazdy specjalne. Dziewięć transportowych odrzutowców przylatuje w ostatnią niedzielę do Rzymu. Jeszcze nocą pomoc zostanie wysłana do Lombardii. Minister Di Maio: Przybywa 10 mln masek. Włochy nie są same”. Gazety pisały też o innej pomocy. Tak m.in.: „Chiny wysyłają lekarzy i znaczne ilości materiałów sanitarnych i lekarstw. Rosja wysyła wirusologów i lekarzy wojskowych, a także innego rodzaju pomoc. Kuba, ofiara amerykańskiego embarga, wysyła 50 lekarzy”. A potem ta informacja była uzupełniona taką: „Francja i Niemcy blokują

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.