Tag "Rosja"

Powrót na stronę główną
Kraj

Nie jest aż tak źle. Ale dobrze tym bardziej

Czy polska zbrojeniówka ma jakieś konkurencyjne produkty? – Z pustego i Salomon nie naleje – ocenia sytuację państwowej branży obronnej Jarosław Wolski, analityk „Nowej Techniki Wojskowej”. – Kłania się 30 lat niedoinwestowania, kilkanaście lat braku politycznego wsparcia dla eksportu, no i nie mniej zabójcza praktyka traktowania przemysłu jako zbioru synekur dla „swoich”. „I na koniec najlepsze” Widać to doskonale za sprawą niedawnego przecieku ze skrzynki mejlowej Michała Dworczyka. „Najgorsze jest to, że niekompetencja, nieudolność, głupota, a czasem różne ciemne interesy są zawsze podlewane (…) obrzydliwym sosem bogoojczyźnianych frazesów. (…) A tak naprawdę wywalamy dziesiątki milionów złotych w błoto lub zgadzamy się na rozkradanie środków budżetowych”, pisał latem 2018 r. Dworczyk do Mateusza Morawieckiego. Z korespondencji dowiadujemy się m.in., że Polska Grupa Zbrojeniowa sprzedawała MON krótkofalówki, kosztujące na rynku ok. 13 tys. zł, za 80 tys. zł. „Obawiam się, że PGZ nie ma listy sensownych projektów”, czytamy w kolejnym mejlu do premiera. Tę wiadomość sprowokowało opublikowanie w jednym z dzienników wywiadu z prezesem WB Electronics, największej prywatnej firmy zbrojeniowej w Polsce. „Zażądałem testów porównawczych z Warmate – produktem WB. Wyszło (…), że drony PGZ istnieją wyłącznie w fazie wstępnych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Z dnia na dzień

Rosja staje się gorąca

Z badań Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego (MGU) wynika, że z powodu ocieplenia klimatu z arktycznego wybrzeża Rosji co roku ubywa ok. 7 tys. hektarów lodu. Jak tłumaczy kierownik Pracowni Geoekologii Północy MGU Stanisław Ogorodow, to mniej więcej

Kraj

Na poczwórnym gazie

Galopujące ceny gazu i energii elektrycznej nie martwią rządu, gdyż oznaczają dodatkowe wpływy do budżetu Opłaty za gaz i prąd idą ostro w górę. Rząd twierdzi, że to wina Putina, który szantażuje Europę, wstrzymując dostawy surowca, oraz bankierów spekulantów, którzy zarabiają na rosnących cenach praw do emisji dwutlenku węgla. Ciemny lud w to wierzy, ministrowie zacierają ręce i jadą dalej na poczwórnym gazie. W połowie grudnia Rafał Gawin, prezes Urzędu Regulacji Energetyki, zatwierdził nowe taryfy na gaz dla odbiorców indywidualnych. Od 1 stycznia 2022 r. wzrosły one o 54%. Ktoś, kto dotychczas płacił 200 zł miesięcznie, w przyszłym roku zapłaci 308 zł. Jeśli zaufał propagandzie, wziął unijną lub rządową dopłatę, zamienił starego „kopciucha” na nowoczesny piec gazowy i ogrzewał dom, płacąc 600 zł, w nowym roku wyłoży 924 zł. A jeśli płacił 1000 zł – wybuli 1540 zł. I tak dalej… Na tym tle wzrost taryfy na prąd dla odbiorców indywidualnych o 24% to szczyt umiaru i łaskawości ze strony rządzących. By zilustrować przyczyny tych podwyżek, posłużmy się przykładem – w 2020 r. 1 MWh (megawatogodzina) energii elektrycznej kosztowała na Towarowej Giełdzie Energii w Warszawie 252 zł. Natomiast w grudniu 2021 r. jej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj Wywiady

Świat faktów przestał istnieć

W czasie wojny wszystkich ze wszystkimi wiedza i nauka nie mają znaczenia Jacek Wasilewski i Agata Kostrzewa – badacze narracji i symboli Rok 2021: zaczął się od ataku na amerykański Kapitol, pojawiły się i prędko wzbudziły opór masowe programy szczepień, talibowie wrócili do władzy w Afganistanie, a światowa opinia publiczna dowiedziała się o nadużyciach Facebooka. Słowem, upadło wiele narracji objaśniających nam świat. Co waszym zdaniem było najważniejsze? Jacek Wasilewski: – Porażki demokracji. Wydawać się mogło, że wraz z końcem kadencji prezydenta Trumpa objawi się nowa nadzieja. Tu – czyli na wschodzie Europy – widzimy szczególnie dobrze, że tak nie jest. Mamy do czynienia ze spadkami w indeksach wolności słowa, prasy i demokracji w przypadku Polski czy Węgier, Bułgarii i Rumunii. A to oznacza wzrost niepewności. Różne sprzeczne i skonfliktowane źródła walczą o naszą uwagę i o to, do kogo „należy” prawda. Co gorsza, te narracje stały się bardzo wrogie: mowa o spisku koncernów farmaceutycznych, zamachach na prawa obywatelskie itd. Rosnąca liczba antyszczepionkowców i ludzi kwestionujących uznaną wiedzę pokazuje nam jakiś większy problem ze wspólną agorą. Demokracja liberalna w ogóle nie może istnieć bez sfery publicznej. Agata Kostrzewa: – Zamach na Kapitol, to współczesne zburzenie Bastylii, przywrócił

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj Wywiady

Armia pod butem polityków

Jakiego wojska potrzebujemy, a jakie mamy? Gen. dyw. w st. spocz. prof. Bogusław Pacek – były dowódca Żandarmerii Wojskowej i rektor Akademii Obrony Narodowej (późniejszej Akademii Sztuki Wojennej). Obecnie wykładowca w Instytucie Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego, twórca i dyrektor Instytutu Bezpieczeństwa i Rozwoju Międzynarodowego. Czy Emil C., dezerter, który uciekł na Białoruś i poprosił tam o azyl polityczny, to szpieg reżimu Aleksandra Łukaszenki? – Ktoś, kto rozpowszechnia takie przypuszczenia, naoglądał się za dużo filmów sensacyjnych. Widział pan materiały białoruskiej telewizji z udziałem tego chłopaka? Widziałem. Opowiadał niestworzone historie. O strzelaniu do migrantów, o zabijaniu wolontariuszy… – Gdyby takie sytuacje miały miejsce, wiedzielibyśmy o nich bez Emila C. Organizacje pomocowe wszczęłyby alarm, gdyby ktoś od nich zaginął. Mordowanie migrantów nie uszłoby uwadze służb białoruskich, miejscowej ludności i wreszcie samych uchodźców. W mediach mielibyśmy dziesiątki relacji przerażonych i wściekłych ludzi, którym udało się ujść z potrzasku. Zawsze komuś się udaje. Kim więc jest szeregowiec C.? – Gwiazdką z nieba dla służb Łukaszenki. Plecie bzdury, by przypodobać się KGB. Nie mam kompetencji, by go diagnozować medycznie, ale ewidentnie coś z nim jest nie tak. Złożył już wniosek o zwolnienie ze służby, lada

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Bawarczyk – przyjaciel Różewicza

Różewicz prawie całe życie przyjeżdżał do nas i spędzał u nas tydzień czy kilka tygodni w roku Dr Matthias Kneip – pisarz, poeta, propagator polskiej kultury, wieloletni przyjaciel Tadeusza Różewicza; pracownik Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich w Darmstadt. Czy czujesz się sierotą polityczną po odejściu Angeli Merkel z Urzędu Kanclerskiego po 16 latach? – Trochę się czuję taką sierotą. Muszę przyznać, że w ostatnich latach było bardzo dobrze mieć w rządzie kogoś, kto nie reaguje od razu. Wiem, że to także zarzut wobec Merkel, że często czekała, nic nie robiła itd., ale wydaje mi się, że właśnie w ostatnich latach za dużo ludzi za szybko działało i później trzeba to było naprawiać. Merkel miała zdolność czekania – i w większości miała rację, bo problem sam się rozwiązywał bez robienia bałaganu. Mam wrażenie, że w Europie tego bałaganu było za dużo w ostatnich miesiącach. Bardzo mi odpowiadało, że Merkel zapewniała taką spokojną atmosferę. Wiedzieliśmy, że wie, co robi, nawet jeżeli nic nie robiła. Być może od czasu do czasu to był błąd, ale każdy polityk popełnia błędy. Czuliśmy, że była taką polityczną matką, mądrą i doświadczoną, która wiedziała, co brać na poważnie, a czemu nie poświęcać uwagi. Przede wszystkim w stosunkach polsko-niemieckich nie reagowała za szybko, emocjonalnie.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Kronika Dobrej Zmiany

Nieuctwo szkodzi

Rozczarowanie szefów PiS i rządu rezultatami szczytu Biden-Putin nie dziwi. Dla nich polityka zagraniczna i jedno z jej narzędzi – dyplomacja – dobre są wtedy, gdy przeciwnik zostaje unicestwiony, pogrążony. Przeciwnik, czyli w tym wypadku Rosja i prezydent Putin. A tymczasem Putin ma się dobrze. Więc kręcą głową… Szanowni panowie z PiS, nawet w szczycie zimnej wojny doktryna Trumana głosiła „powstrzymywanie” komunizmu, a nie jego unicestwienie. Jeszcze inaczej ujmują to Chińczycy, którzy nie dopuszczają do utraty twarzy przez przeciwnika. Wiedzą bowiem, że byłby wtedy znacznie groźniejszy. To jedna z podstaw, których uczą na temat dyplomacji na uniwersytetach od Moskwy, przez Wiedeń, do Georgetown. Uczcie się więc, panowie z PiS! To hasło ponadczasowe. Prof. Oskar Lange w rozmowie z Władysławem Gomułką pod koniec lat 50. skrytykował politykę gospodarczą partii. Nie mając argumentów, I sekretarz odpowiedział, że uczymy się na błędach. Panie sekretarzu – ripostował profesor – lepiej uczyć się na uniwersytetach! Minister vel Sęk woli uczyć się na błędach. Potwierdził to w wywiadzie telewizyjnym przed wizytą nowego kanclerza Niemiec w Warszawie. Chwalił w nim ambasadę RP w Berlinie, że przed wyborami utrzymywała kontakt ze wszystkimi ważnymi partiami w niemieckiej polityce. Czyli nie powtórzyła błędów ambasady RP w USA przed ubiegłorocznymi wyborami prezydenckimi. Czyżby? Gdyby minister vel Sęk rzekł,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Wojna, której nie będzie?

Co oznacza koncentracja rosyjskich sił u granic Ukrainy? Władimir Putin uderza w najwyższe tony – mówi o bezpośrednim zagrożeniu serca Rosji: „NATO mogłoby wykorzystać ukraińskie terytorium do rozmieszczenia pocisków zdolnych dosięgnąć Moskwę w ciągu pięciu minut”. Chodzi o rakiety, ale wiadomo, że one stanowią tylko początek działań wojennych. Wątku ewentualnej eskalacji rosyjski prezydent nie rozwija celowo – i nie dlatego, że w jego ocenie atak lądowy z terenu Ukrainy jest niemożliwy. Putin po prostu unika wstydliwych nawiązań do czeczeńskich rajdów na Moskwę, z których jeden, w 2002 r., zakończył się masakrą w teatrze na Dubrowce, obnażając iluzoryczny charakter „zapór bezpieczeństwa” chroniących stolicę od południa. Nie zmienia to faktu, że koncepcja Ukrainy (i Kaukazu, patrząc dalej na wschód) jako „miękkiego podbrzusza Federacji Rosyjskiej” jest istotnym elementem współczesnej kultury strategicznej Kremla. Mówiąc wprost, 500-600 km dzielących Charków, Sumy czy Szostki od Moskwy to za mało, by pozwolić Ukraińcom na pełne samowładztwo. Tak myślą rosyjskie elity i znaczna część społeczeństwa. I na tym opiera się wewnętrzna legitymizacja działań wobec Kijowa. Wspiera je niezmienne mimo upadku ZSRR przekonanie Rosjan, że NATO jest wrogiem ich ojczyzny, co ukraiński „romans” z Zachodem czyni nieakceptowalnym. Putin zatem – wbrew opiniom części analityków

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Inflacja z nami zostanie

Przyczyny inflacji są głównie zewnętrzne, ale zaniedbania rządzących zwiększają jej negatywne skutki społeczne Czy galopująca inflacja to wina rządu PiS? Czy zje nasze pensje, czy premier Morawiecki ze swoją tarczą inflacyjną je obroni? Żeby odpowiedzieć na te pytania, trzeba spojrzeć trochę szerzej niż tylko na własne podwórko i ostatnie pięć lat polskiej polityki. W minionych miesiącach czołowi politycy częściej samodzielnie robili zakupy niż przez kilka wcześniejszych lat. Wszystko po to, by pokazać wyborcom, że ich dochody także zżera „galopująca inflacja”. „Drożyzna”, obok „długu” i „danin”, to największe przewiny rządu Mateusza Morawieckiego według Donalda Tuska. Większość liberalnych dziennikarzy ekonomicznych podkreśla odpowiedzialność Rady Polityki Pieniężnej i jej przewodniczącego – prezesa Narodowego Banku Polskiego Adama Glapińskiego. Już w październiku trójka byłych prezesów NBP: Leszek Balcerowicz, Marek Belka i Hanna Gronkiewicz-Waltz, wraz z innymi ekonomistami podpisała się pod listem otwartym wskazującym, że zwłoka RPP w podnoszeniu stóp procentowych jest łamaniem ustawy o NBP i polskiej konstytucji. Jednak o ile inflacja jest faktycznie dość wysoka – w listopadzie według GUS wyniosła aż 7,7% – o tyle działania Morawieckiego i zaniedbania Glapińskiego wcale nie są podstawowym tego powodem. Drożyzna na całym świecie Inflacja

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Ile Turcji w NATO?

Ankara od dawna prowadzi politykę balansowania między Waszyngtonem a Moskwą Kiedy wiosną 2019 r. Amerykanie ogłosili, że nie sprzedadzą Turcji najnowszych samolotów wielozadaniowych F-35, turecki prezydent Recep Tayyip Erdoğan nie krył złości. Jego kraj dysponuje drugą co do wielkości armią NATO i stanowi najbardziej wysuniętą na wschód flankę Sojuszu. Ów status przez dekady gwarantował transfer zachodnich technologii wojskowych, za sprawą których Turcja urosła do rangi regionalnej potęgi. Co więcej, Turcy nie byli zwyczajnym kupcem – jeszcze w 2002 r. włączyli się w program budowy myśliwców, wydając na ten cel kilka miliardów dolarów. W pierwszej turze złożyli zamówienie na 30 maszyn, ale planowali pozyskać ponad setkę F-35. Dlaczego ostatecznie zostali z niczym? Turecki rząd postanowił wyposażyć armię w rosyjskie zestawy obrony powietrznej S-400 Triumf, wcześniej odrzucając ofertę droższych amerykańskich wyrzutni Patriot. W ocenie Amerykanów wdrożenie do służby systemów rosyjskich przy jednoczesnej eksploatacji amerykańskich myśliwców oznaczałoby ryzyko ujawnienia wielu technicznych sekretów samolotów. Przekazanie Turkom gotowych F-35 stworzy zagrożenie dla bezpieczeństwa całego NATO – zgodnie wnioskowali republikanie i demokraci. Donald Trump podpisał stosowny dekret. Sukcesy w inżynierii odwrotnej – Turcy nie docenili determinacji

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.