Tag "Rosja"

Powrót na stronę główną
Wojna w Ukrainie

Przeciąganie Ukrainy

Obecnych wydarzeń nie można rozpatrywać w oderwaniu od historii najnowszej 24 lutego 2022 r. świat przeżył szok. Rosja rozpoczęła wojnę napastniczą z Ukrainą, czyli dokonała zbrodni przeciwko pokojowi. Putin eufemistycznie nazwał tę agresję „specjalną operacją wojskową”, której celem miałaby być „denazyfikacja” Ukrainy. W ten sposób określił próbę narzucenia temu państwu prorosyjskiego rządu, podobnie jak na Węgrzech w 1956 r. i w Czechosłowacji w 1968 r. Po raz pierwszy od wojen towarzyszących rozpadowi Jugosławii (1991-1995, 1998-1999) rozpętano w Europie wojnę na taką skalę. Po raz pierwszy też zanegowano tak brutalnie to wszystko, co Europa osiągnęła w dziedzinie pokoju i bezpieczeństwa od 1945 r., w tym zasady Aktu końcowego KBWE z 1975 r. Dziesiątki tysięcy ludzi koczujących na stacjach metra i w piwnicach domów, miasta ostrzeliwane rakietami, już prawie milion uchodźców, czyli największy kryzys humanitarny w Europie od kilkudziesięciu lat. Taki jest obraz rosyjskiej agresji na Ukrainę. Obecnych wydarzeń nie można rozpatrywać w oderwaniu od historii najnowszej. Trzeba do tej historii sięgnąć i przypomnieć o dwóch przewrotach politycznych w Kijowie, z 2004 i 2014 r., inspirowanych i współorganizowanych przez świat zachodni. To wtedy rozpoczęło się przeciąganie Ukrainy pomiędzy światem zachodnim a Rosją. Przeciągając Ukrainę w swoją stronę, Zachód postawił początkowo na środowiska nacjonalistyczne, ponieważ były

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki Kraj

Słowiańskie Światowidy

Czasy kryzysu pokazują, jacy naprawdę jesteśmy. Rosyjska napaść na Ukrainę, dramat tysięcy uchodźców uciekających z obszaru objętego wojną, matki z dziećmi i całym dobytkiem mieszczącym się w kilku tobołkach poruszyły serca wielu Polaków. Setki ofiarnych wolontariuszy z różnych organizacji pozarządowych, postawa wielu samorządów i mobilizacja społeczna pokazały najlepszą twarz polskiego społeczeństwa. Trzeba tych ludzi wydobyć z przygranicznego piekła, nakarmić, dowieźć w bezpieczne miejsce, załatwić formalności, nocleg. Tyle że słowiański Światowid ma cztery twarze. Obok tej pięknej ujawniła się też ohydna morda nazioli i kiboli, którzy z patriotycznymi sloganami na ustach biją na ulicach Przemyśla kolorowych uciekinierów z Ukrainy. Nie uchodźców, ale uciekinierów. Z ogarniętej wojną Ukrainy uciekają również zagraniczni studenci. Wielu to kolorowi: z Maroka, z Indii, z krajów środkowej Afryki… Oni nie chcą osiedlać się w Polsce. Chcą wracać do swoich krajów. Ale muszą przejść przez piekło naszych przejść granicznych. Pomijam już bandytyzm pseudopatriotycznych kretynów, wspomnianych kiboli i nazioli. Ci zagraniczni studenci spotykają się z niechęcią, a nawet agresją tych samych ludzi, którzy na przejście w Korczowej czy Medyce przyjechali pomagać Ukraińcom. Zdezorientowani, wystraszeni, chcą się dostać do najbliższego miasta z lotniskiem. Z Korczowej do Krakowa odjeżdżały nieraz puste busy, bo po Ukraińców

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Do czego nie przyda nam się literatura

Mieszkam pięć godzin od granicy. We Wrocławiu wojnę widać tylko przez media, które robią z nami dwie rzeczy: sztucznie poszerzają działanie zmysłów i wywołują surrealistyczne wrażenie jednoczesności zdarzeń. I to takich, które „nie mają prawa” istnieć obok siebie – jedna sekunda (bo tyle trwa przełączenie kanału) oddziela tydzień mody w Paryżu od zdjęć zamordowanej przez Rosjan dziewczynki. Zaledwie mrugnięcie okiem oddziela czerwony dywan na SAG Awards w Kalifornii od płonącej wieży telewizyjnej w Kijowie. Odcinek „Przyjaciół” od portretu zabitego ukraińskiego piłkarza Dimy Martynenki. Przedstawiany w dystopiach świat, w którym kawiarnie przyjmują gości obok obozów zagłady, jest naszą rzeczywistością. Trudno ją zintegrować, nie da się z nią pogodzić. Wojna nigdy się nie skończyła, nigdy nie ustała. Na co dzień słuchamy podcastów o wojnie, oglądamy obrazy wojny w kinie i telewizji. Czytamy książki: wojenne dzienniki dziewczynek i chłopców, mężczyzn i kobiet. Błyskotliwe, przejmujące reportaże, bojowe wiersze. Tylko że to literatura. Na pewnym poziomie przetworzenia – wojna staje się dla nas czymś w rodzaju metafory. I nie jest to niemoralne, po prostu książki zostają w pewnym stopniu zrównane w samej czynności czytania. Do różnych lektur wykorzystujemy podobne kompetencje kulturowe, przykładamy do nich gotowe scenariusze przeżywania. Emocje, które nam

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wojna w Ukrainie

Polska dwóch narodów

Pomoc idzie sprawnie głównie dzięki sercu Polaków. Media społecznościowe przekształciły się w wielkie tablice ogłoszeń – W ciągu zaledwie siedmiu dni byliśmy świadkami exodusu 1 mln uchodźców z Ukrainy do krajów sąsiednich – oświadczył Filippo Grandi, szef agencji ONZ ds. uchodźców. To najszybszy exodus uchodźców w tym stuleciu. Wedle szacunków ONZ Ukrainę opuścić może nawet 5 mln osób. Tylko do Polski w ciągu pierwszego tygodnia wojny przybyło ponad 600 tys. Ukraińców. W dotychczasowej historii najwięcej przyjęliśmy Czeczeńców – 90 tys. Dla porównania liczący 3 mln mieszkańców Liban przyjął 1 mln uchodźców z Syrii, więc te 600 tys. osób to niewiele jak na 38-milionowy kraj. Co ma powiedzieć maleńka Mołdawia, gdzie przebywa już 80 tys. Ukraińców? Reszta z tego 1 mln uciekinierów trafiła na Słowację i do Rumunii. Już samo to pokazuje, że problemu uchodźców z Ukrainy każdy kraj europejski nie może traktować odrębnie. Narodowa partyzantka pomocowa Co zrobi w Polsce ukraińska kobieta z trójką małych dzieci, skoro nawet dla polskich maluchów brakuje miejsc w żłobkach i przedszkolach? Kto i jak zatrudni takie panie? Jak długo będziemy w stanie mieszkać na 50 m kw. z trzema obcymi

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wojna w Ukrainie

Hakerzy dołączają do wojny

Kim są Anonymous, którzy wypowiedzieli cyberwojnę Kremlowi? Komiksowa maska Guya Fawkesa – skazanego w XVI w. przez koronę angielską na śmierć za udział w spisku przeciw królowi – od lat nie kojarzy się z historią. Blada twarz, wąs i bródka oraz szeroki, nienaturalnie rozciągnięty od ucha do ucha cwany uśmiech przywodzi na myśl innych buntowników. W tej postaci wizerunek anonimowego mściciela najpierw wypromował film akcji „V for Vendetta” z 2005 r., a za swój symbol zaczęli go uznawać najróżniejsi niechętni państwu wywrotowcy: anarchiści i libertarianie. Ale do rangi prawdziwie globalnego symbolu blada maska urosła wraz z Anonymous – spontanicznym ruchem hakerskim, który właśnie wypowiedział globalną cyberwojnę władzom putinowskiej Rosji. Rozproszeni po sieci Zanim się powie, skąd wzięli się Anonymous i co robią, trzeba wyjaśnić jedno. Słowa ruch czy kolektyw używane do opisania hakerek i hakerów są umowne. W rzeczywistości Anonymous nie mają regularnych członków, hierarchii, stałych celów politycznych. „Jesteśmy wszystkimi i nikim zarazem”, podpowiada jedno z ich haseł. Pod Anonymous (choć na własne ryzyko!) może próbować się podpiąć każdy użytkownik i użytkowniczka internetu. Cele działań i operacji są ogłaszane spontanicznie. Za to wszystkich wrogów Anonymous łączy to, że wywołali oburzenie na Zachodzie i, co ważniejsze, w świecie internetowych subkultur.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wojna w Ukrainie

Co się wyłania z wojennej mgły?

Jak, czym i o co walczą Ukraińcy i Rosjanie Generałowie obiecali Putinowi, że uporają się z armią Ukrainy w ciągu dwóch-trzech dób. Następnie, do połowy marca, miała potrwać akcja wyłapywania niedobitków i pacyfikacji przejawów obywatelskiego oporu. Gdy pisałem te słowa – w ósmym i dziewiątym dniu inwazji – Ukraińcy nadal się bronili, a lokalnie, zwłaszcza w okolicach Kijowa, przechodzili do kontrataków. Świat przecierał oczy, zdumiony ukraińską determinacją i skutecznością, ale przede wszystkim rosyjską nieudolnością. Objawiała się ona na tyle sposobów, że w internetowych trendach indolencja najeźdźców górowała nad ich barbarzyństwem. Internauci – a więc spora część globalnej społeczności – częściej kpili z niekompetencji Rosjan, niż oburzali się ich brutalnością. W kręgach wojskowych i analitycznych – w Polsce i na Zachodzie – zaczęto wręcz mówić o wrażeniu déjà vu. Pierwsza wojna w Zatoce Perskiej (1990-1991) pokazała światu, że sprzęt made in USSR jest w dużej mierze niskiej jakości. „Radzieccy” tłumaczyli, że to błędny wniosek i że w odpowiednich rękach (nieirackich) uzbrojenie „dałoby radę”. Dziś ich następcy dostarczają kolejnych dowodów na słabość poradzieckiej i rosyjskiej techniki, ale też rosyjskiej sztuki wojennej (na pewno w wymiarze operacyjnym i taktycznym). Dramatyczna sytuacja Ukrainy po pierwszym tygodniu zmagań nie była bowiem skutkiem kunsztu

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Putin wstał z kolan

Gdy piszę te słowa (czwartek, 24 lutego), Rosja zaatakowała ukraińskie lotniska i centra dowodzenia, rozpoczęła też lądową operację w Donbasie. Jej celem jest, jak można się domyślać, opanowanie całych obwodów donieckiego i ługańskiego, bo w rękach separatystów było do dziś zaledwie ok. 30% ich obszaru. Nadto celem jest całkowite zdestabilizowanie Ukrainy jako państwa i dokonanie w niej zmiany władzy. Putin, komentując zbrojną napaść, powiedział kilka ważnych rzeczy. Po pierwsze, wezwał wojskowych ukraińskich do złożenia broni i niewykonywania rozkazów „zbrodniczego reżimu” z Kijowa. Po drugie, zapewnił, że zamiarem Rosji nie jest okupowanie ukraińskiego terytorium, chodzi o „ochronę tamtejszej ludności” i umożliwienie jej zrealizowania prawa do samostanowienia. Na koniec stwierdził, że zamierza „zdemilitaryzować” i „zdenazyfikować” Ukrainę. Te słowa trzeba odczytywać w kontekście orędzia Putina, wygłoszonego po uznaniu niepodległości samozwańczych republik w Doniecku i Ługańsku. Komentowano je powszechnie jako zdumiewające i oburzające. Putin zakwestionował w nim faktycznie prawo Ukraińców do własnej państwowości, jak również odrębność narodu ukraińskiego od rosyjskiego. Nie wiem, jak te ostatnie twierdzenia przyjął Łukaszenka. Myślę, że choć jest wiernym sojusznikiem Putina i w pełni od niego zależy, musiał się lekko zaniepokoić. Niektórzy komentatorzy w Polsce pisali, że Putin jest szalony, że przez ponad

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Kukliński – szpieg, ale czyj?

Przy życiorysie Kuklińskiego kombinują zarówno Amerykanie, jak i Rosjanie. To element gry wywiadów Ryszard Kukliński. W „Gambicie Jaruzelskiego” poświęcam mu rozdział, stawiam tezę, że jego ucieczka do USA była częścią większej operacji, chodziło o to, by poinformować Amerykanów (w sposób dla nich wiarygodny) o przygotowywanym stanie wojennym i jego szczegółach. Zwłaszcza o tym, że będzie on dziełem tylko polskiej armii. To hipoteza bardzo prawdopodobna, przemawiają za nią fakty i zwykła logika. Tymczasem w niektórych recenzjach „Gambitu” (dziękuję za nie) zarzuca mi się, że kombinuję coś przy życiorysie Kuklińskiego, że przecież wszystko jasne – to był znakomity agent CIA, człowiek, który przekazał najbardziej tajne dokumenty Układu Warszawskiego. Cóż odpowiedzieć na taki zarzut? Musimy założyć, że przy życiorysie Kuklińskiego wszyscy kombinują, zarówno Amerykanie, jak i Rosjanie. To jest element gry wywiadów, dezinformacji itd. Jak możemy przed tym się bronić? Chyba tylko w jeden sposób – weryfikować każdą informację, być nieufnym. I nie ukrywać, co szczególnie lubią polscy historycy, faktów, które nie pasują do postawionej tezy. Jeśli tak spojrzeć na sprawę, amerykańska opowieść o Kuklińskim jako superagencie, który przekazywał CIA najtajniejsze dokumenty Układu Warszawskiego i osobiście tłumaczył, co one znaczą, nie ma wielkiego sensu. Po pierwsze, Kukliński opowiadał, że współpracę

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Uchodźcy u bram

Wydawało nam się, że świat, w którym żyjemy, opiera się na trwałych fundamentach. Tak silnych i stabilnych, że mimo rozmaitych turbulencji znajdziemy wyjście z każdego kryzysu. Od kilku dni, od wybuchu wojny w Ukrainie, wiemy, że to już zamknięty rozdział historii. Zegar przyśpieszył, ale wskazówki przesuwają się do tyłu. Jak w filmie dokumentalnym z lat 1938-1939. Dobre samopoczucie sytej Europy legło w gruzach. Mieliśmy nadzieję, że po okropnych doświadczeniach wojen światowych nikt nie wejdzie na tę drogę. To było naiwne. Znaleźliśmy się w takiej sytuacji, że możliwe są tylko złe rozwiązania. Albo bardzo złe. Dotychczasowy ład światowy został zakwestionowany w tak brutalny sposób, że trudno mieć jeszcze złudzenia, że znowu będzie, jak było. Stare się kończy. A nowe? Zależy od tak wielu niewiadomych, że dziś każdy scenariusz jest możliwy. Ukraina na swoje nieszczęście stała się poligonem dwóch mocarstw, za który nikt nie chce umierać. I tym razem, jak zawsze, największymi ofiarami tej wojny są zwykli ludzie. Giną, tracą domy, muszą uciekać z własnego kraju. Wierzyli politycznym hipokrytom. Może więc chociaż ofiary wojny dostaną realną pomoc od instytucji unijnych? W tym od Polaków i od polskich władz. A za ten najazd na suwerenny kraj Rosjanie muszą w przyszłości zapłacić. Przekroczyli czerwoną linię. Na dodatek strzelili w kolano tym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kronika Dobrej Zmiany

Między Kijowem a Berlinem

Rozbrojenie nuklearne Ukrainy w takim kształcie, w jakim do niego doszło, było wielkim błędem, uważa dzisiaj Jurij Kostenko, który ze strony ukraińskiej negocjował to memorandum. Kiedy Ukraina w 1991 r. uzyskała niepodległość, odziedziczyła jedną trzecią arsenału nuklearnego Związku Radzieckiego, co uczyniło ją trzecią potęgą nuklearną na świecie. Miała 176 międzykontynentalnych pocisków balistycznych i 6 tys. głowic jądrowych. A co dostała w zamian za wyrzeczenie się tego arsenału? Gwarancję nienaruszalności swoich granic ze strony USA, Wielkiej Brytanii i Rosji. I właśnie widzimy, ile takie gwarancje są warte. Już w 2014 r. Krym został zajęty, podobnie jak części obwodów ługańskiego i donieckiego. Reakcja USA i Wielkiej Brytanii była werbalna. A potem był business as usual. USA robiły z Rosją interesy finansowe, naukowe (wymiana studentów i naukowców) oraz przemysłowe. Wielka Brytania nadal sprzedawała złote wizy, pozwalała rosyjskim firmom prowadzić interesy finansowe w City, a dzieciom oligarchów studiować w Oksfordach i innych Cambridge’ach. Każdy, kto obserwuje agresywne reżimy, wie, że nigdy się nie zatrzymują, że prą do przodu. Rosję wspierają przy tym Chiny, rzecznik MSZ Chin wezwał, by tych działań nie nazywać agresją, inwazją ani okupacją. Czy nie jest to krok przed atakiem na Tajwan? A jakimi sankcjami może

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.