Tag "rynek"
Lokaty strukturyzowane: wyższe zyski czy większe ryzyko?
Artykuł sponsorowany Lokaty strukturyzowane to produkt finansowy, który w ostatnich latach zyskał na popularności wśród osób poszukujących alternatywy dla tradycyjnych lokat bankowych. Kusi możliwością osiągnięcia ponadprzeciętnych zysków, a jednocześnie obiecuje pewien poziom bezpieczeństwa. Jednak –
Polskie kino traci charakter
Nie wiem, czym się różnią nasze filmy od większości zagranicznych tytułów
Krzysztof Varga – (ur. w 1968 r.) ukończył studia na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 1991-2020 związany z „Gazetą Wyborczą” jako redaktor działu kultury, recenzent i felietonista w „Dużym Formacie”. Pod koniec 2020 r. został felietonistą „Newsweeka”. Trzykrotny finalista Literackiej Nagrody Nike. Za „45 pomysłów na powieść. Strony B singli 1992-1996” otrzymał Nagrodę Fundacji Kultury. Jego powieści i zbiory opowiadań tłumaczono na osiem języków. Niedawno nakładem Wydawnictwa Czarne ukazała się powieść „Śmiejący się pies”.
Często ogląda pan klasykę filmową?
– Bardzo chętnie wracam do klasyki, którą znajduję w mało znanym serwisie streamingowym FlixClassic. Kiedy jeszcze istniała moda na DVD, sprawiałem sobie czasem kolekcjonerskie wydania filmów. Dawało mi to rodzaj fetyszystycznej przyjemności. Zaciekawienie kinem wróciło do mnie naturalnie na początku pandemii, ponieważ zostałem uziemiony we własnym domu. Pierwsze trzy miesiące lockdownu spędziłem w euforii, byłem zachwycony perspektywą domowego festiwalu. Co znamienne, wybierałem właśnie klasykę, myśląc, że skoro świat się kończy i wszyscy umrzemy, to odświeżę sobie kino nieme. Nie mówię o komediach Bustera Keatona, raczej o ekspresjonizmie niemieckim. Sięgałem też po filmy noir, a z zupełnie innego porządku po arcydzieła Michelangela Antonioniego. Później okazało się, że będziemy żyć dalej i trzeba wrócić do współczesności.
Pana miłość do kina przypomina miłość do literatury?
– O ile czerpię perwersyjną przyjemność z oglądania złego kina, o tyle nigdy nie cieszyła mnie lektura tandetnych lub nieudolnie napisanych książek. Praca felietonisty wymusiła na mnie jednak szukanie i czytanie kuriozów. Byłem chyba jednym z nielicznych czytelników pojawiających się regularnie wywiadów rzek z egzorcystami czy książek Sławomira Mentzena. Poluję wręcz na takie skarby. Pojawiają się oczywiście wątpliwości, gdy siedzę w mieszkaniu i widzę rzędy książek, które powinienem przeczytać, a nie mam czasu, bo muszę brnąć przez złe lektury. Mówiąc obrazowo, nie będę pisał felietonów o Tomaszu Mannie.
Literatura, kino i muzyka były dla mnie fundamentalnie ważne, choć o tej trzeciej nie pisuję, słucham jej raczej prywatnie. Książki i filmy komentuję z pełną bezczelnością, bo przecież nie jestem krytykiem literackim ani filmowym. Mam wykształcenie polonistyczne ze specjalnością nauczycielską. Zawsze pozwalałem sobie na pisanie o filmach z pozycji dyletanta i czuję się z tym dobrze.
Łapie się pan na porównywaniu filmów do książkowych oryginałów?
– Podam najświeższy przykład. Kiedy usłyszałem o serialu „Sto lat samotności”, byłem przerażony, że proza Gabriela Garcíi Márqueza zostanie ubrana w formę koszmarnej telenoweli. Uważam jednak, że twórcy się obronili, bo zachowali nastrój, klimat i plastyczną wizję z kolumbijskiej powieści. Jeżeli mówimy o porównywaniu, to zwrócę uwagę na inny aspekt. Często wyłapuję w filmach cytaty albo nawiązania do innych tekstów kultury. Kilka lat temu pojawił się nowy teledysk Thoma Yorke’a z zespołu Radiohead, „Anima”. Moją pierwszą reakcją było skojarzenie z „Metropolis”. Wściekłem się, że pewnie nie wszyscy o tym wiedzą, choć dzieło Fritza Langa należy do żelaznej klasyki. Lubię tropić podobne nawiązania i hołdy we współczesnym kinie. Nie porównuję jednak ekranizacji do oryginałów, bo film i literatura są osobnymi dyscyplinami sportu. Obie dziedziny stanowią część sztuki, ale w lekkoatletyce bieg przez płotki i pchnięcie kulą też znacząco się różnią. Po prostu cieszę się, jeśli dana adaptacja okazuje się sukcesem.
Wskazałby pan reżysera, który znalazł klucz do adaptacji?
– Wojciech Jerzy Has jest dla mnie modelowym adaptatorem literatury. Jego „Lalka” nie cieszy się dużą sympatią w porównaniu z serialem Ryszarda Bera, ale lubię ją, bo lubię barokowy świat polskiego reżysera, z całym przesytem i operowością. Nie cenię zaś ostatnich dzieł mistrza, na czele z „Niezwykłą podróżą Baltazara Kobera” – forma zdominowała tam wszystko. W złotym okresie, gdy Has kręcił „Sanatorium pod Klepsydrą” i „Rękopis znaleziony w Saragossie”, tworzył wzorcowe ekranizacje. Gdyby te filmy były samoistnymi bytami, prawdopodobnie też bym się nimi zachwycał. Myślę, że 100-lecie urodzin Hasa, które teraz świętujemy, mogłoby być pretekstem do rozpropagowania jego filmów i przypomnienia ich młodszej widowni. Niedawno robiłem wywiad z Tomaszem Raczkiem, bo zauważyłem, że w swoich mediach społecznościowych skomentował słaby stan polskiego kina. Powiedział znamienną rzecz, że nie dostrzega dziś wizjonerów na miarę Hasa.
Ciekawe, że wspomniał pan akurat Hasa. Czasem mówi się, że on ekranizował nieadaptowalną literaturę.
– Musimy sobie najpierw odpowiedzieć na pytanie, czy istnieje coś takiego jak nieadaptowalna literatura. Często słyszę to hasło. Myślę, że nawet z „Ulissesa” można zrobić przyzwoity film. Większych problemów nastręczałby „Finneganów tren”, choć wyobrażam sobie surrealistyczny, eksperymentalny obraz inspirowany dziełem Jamesa Joyce’a. Sporo zależy od finalnego efektu. „Miłość Swanna” wyszła słabo, co nie znaczy, że z Prousta nie da się
Jak powinna działać dobra giełda staroci w Warszawie? Wyjaśniamy
Masz dość bylejakości i chcesz nadać swojemu wnętrzu niepowtarzalnego charakteru? Mamy coś, co Cię zachwyci – antyki z Warszawy! To prawdziwe skarby, które tylko czekają na odkrycie przez miłośników stylu vintage. Ale uważaj! Żeby zdobyć wymarzoną komodę czy stolik, nie wystarczy pójść do pierwszego lepszego sklepu ze starociami. Kluczem do sukcesu jest wybór sprawdzonej, godnej zaufania giełdy. I właśnie takie miejsce dla Ciebie mamy.
Gdzie szukać antyków w stolicy? Wybierz targi staroci w Warszawie!
Wielbiciele antyków doskonale wiedzą, że najlepsze targi staroci w Warszawie i okolicach to nie zwykły pchli targ. To miejsce z klimatem, gdzie można poczuć ducha minionych epok i zanurzyć się w świecie pięknych przedmiotów.
Jeśli chcesz kupić coś wyjątkowego, koniecznie odwiedź giełdę staroci w Warszawie Antyki Bronisze. To prawdziwy raj dla poszukiwaczy skarbów! Na powierzchni ponad 3500 m² znajdziesz setki stoisk ze starociami z całej Polski. Meble w stylu biedermeier, art deco czy klasycystycznym, zabytkowe zegary, porcelana, obrazy — to tylko część asortymentu, który czeka na Ciebie w każdy weekend.
Co najważniejsze, na giełdzie staroci w Warszawie kupisz przedmioty sprawdzone i w dobrym stanie. Wszystkie antyki przed wystawieniem przechodzą specjalną selekcję, dzięki czemu masz pewność, że kupujesz oryginalne perełki, a nie podróbki. Brzmi dobrze?
To dodajmy jeszcze, że oprócz zakupów, możesz też liczyć na fachowe doradztwo i ciekawe rozmowy z pasjonatami antyków. A jeśli uda Ci się upolować wymarzoną komodę czy fotel, na miejscu zorganizujesz transport.
Ile zapłacimy za meble z minionych epok?
Zastanawiasz się pewnie, czy antyki z Warszawy to inwestycja na całe życie, która pochłonie Twoje oszczędności. Niekoniecznie. Oczywiście, targi staroci oferują przedmioty w różnych cenach, ale znajdziesz tu coś dla siebie, niezależnie od budżetu.
Za piękny kredens z przełomu XIX i XX wieku w dobrym stanie zapłacisz kilka tysięcy złotych, ale już stylowe krzesło czy stolik kawowy z lat 60. kupisz za kilkaset PLN. Ważne, by wybierać mądrze i kierować się nie tylko wyglądem, ale też stanem mebla.
Na Broniszach pomocą służą sprzedawcy – to prawdziwi eksperci, którzy doradzą Ci, na co zwrócić uwagę i jak negocjować cenę. Bo wiedzą, że zapewne chcesz znaleźć tu coś ciekawego dla siebie, niezależnie od zasobności portfela.
Na co uważać, poszukując antyków w Warszawie? Te cechy są kluczowe
Poszukiwania antyków to ekscytująca przygoda, ale nie daj się ponieść emocjom! Przed zakupem dokładnie obejrzyj mebel i zwróć uwagę na kilka kluczowych kwestii.
- Po pierwsze, stan zachowania. Drobne rysy czy przetarcia to normalne ślady czasu, ale unikaj przedmiotów z poważnymi uszkodzeniami, jak pęknięcia czy brakujące elementy.
- Po drugie, zwróć uwagę na materiał i jakość wykonania. Antyki powinny być solidne i precyzyjnie wykończone. Masywne drewno, mosiężne okucia czy ręcznie szlifowane detale to znaki rozpoznawcze prawdziwych skarbów.
- Po trzecie, poproś sprzedawcę o dowód autentyczności. Renomowane targi staroci w Warszawie, jak giełda Bronisze, dbają o to, by oferowane przedmioty miały udokumentowane pochodzenie. Dzięki temu masz pewność, że kupujesz oryginał, a nie podróbkę.
I ostatnia rada — nie spiesz się! Na giełdach staroci jest tyle pięknych przedmiotów, że łatwo stracić głowę. Daj sobie czas, by wszystko dokładnie obejrzeć, porównać ceny i wybrać coś, co naprawdę Ci się podoba. W końcu antyki to inwestycja na lata, a może i pokolenia!
Koniec elektrobumu
Udział samochodów elektrycznych w rynku to obecnie 6%. I nie powiększy się on tak bardzo, jak zakładano Elektryfikacja w branży motoryzacyjnej jeszcze dobrze się nie rozkręciła, a już przechodzi poważny kryzys. Od kilku miesięcy wyraźnie spada popyt na samochody elektryczne. Problem ze sprzedażą mają najwięksi producenci, tacy jak Volkswagen, czy brylujące w temacie elektryków marki premium, np. BMW i Mercedes. Sprzedaż dobrze idzie tylko Tesli, ale nawet firma Elona Muska musi kusić klientów bardzo dużymi obniżkami cen. Sen
Fenomen planszówek
Niegdyś Monopol, Chińczyk czy warcaby. Dziś gry planszowe to skomplikowana, wielogodzinna rozgrywka, której fanów przybywa Rosnącą popularność gier planszowych można zauważyć na każdym kroku. Nie chodzi tylko o półki w księgarniach czy sklepach (chociaż w dużych marketach gry potrafią zająć już nawet połowę objętości działu z zabawkami). W większych miastach od kilku lat pojawiają się specjalistyczne sklepy, a nawet kawiarnie, w których można kupić planszówki lub pograć ze znajomymi na miejscu w ulubione gry. Powiększają się również kolekcje gier
W Polsce przespaliśmy dyskusję o migracji
Przeoczono ten moment, kiedy Polska z kraju emigracji stała się krajem masowej już imigracji Dr hab. Paweł Kaczmarczyk – profesor Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie pracuje na Wydziale Nauk Ekonomicznych i kieruje Ośrodkiem Badań nad Migracjami. Jego zainteresowania badawcze to przede wszystkim uwarunkowania i konsekwencje migracji zarobkowych, postawy wobec imigrantów, polityki migracyjne, metodologia badań migracyjnych, ekonomia rynku pracy oraz procesy ludnościowe. Co to znaczy, że w Polsce obserwujemy prywatyzację migracji? – Jeżeli spojrzy się
Czym jest cykl życia produktu?
Najpierw pojawia się pomysł, później dochodzi do jego analizy, a następnie próby wejścia z nim na rynek. Tak w dużym skrócie wygląda proces wprowadzania artykułu do sprzedaży. Okres, w którym produkt jest dostępny na rynku, nazywa się cyklem jego życia.
Cena sztuki
Rynek sztuki jest taki sam jak wszystkie inne i narażony na te same niebezpieczeństwa. W tym przypadku możemy mówić o różnego rodzaju modach Andrzej Miękus – reżyser filmu „Ile za sztukę” o historii polskiego rynku sztuki Posłużę się pytaniem zawartym w tytule pana filmu i zapytam wprost: ile trzeba zapłacić za sztukę i jak ocenić, ile warta jest dana praca? – Rynek sztuki jest rynkiem otoczonym nimbem tajemnicy. Bardzo możliwe, że to jedyny
Skąd pożyczyć na życie
Joe Biden obiecał amnestię na kredyty studenckie. W USA podniósł się wrzask Dzisiaj wydaje się to trudne do wyobrażenia, ale kilkadziesiąt lat temu edukacja wyższa w Stanach Zjednoczonych była dobrem nie wolnorynkowym, tylko jak najbardziej publicznym. Przedstawiciele najważniejszych uniwersytetów Ligi Bluszczowej, na czele z Harvardem i Princeton, regularnie pielgrzymowali do Kongresu jeszcze w latach 30. minionego wieku, apelując do zasiadających tam przedstawicieli białych elit o wsparcie finansowe. I, co ciekawe, owe elity nie szczędziły grosza na wsparcie uczelni,
Koniec sielanki
Wolny rynek doprowadził do tego, że obok solidarności Polaków z Ukraińcami widzimy rosnącą rywalizację obu grup Afera ze zbożem z Ukrainy, wzrost poparcia dla Konfederacji i seria badań opinii publicznej otworzyły w Polsce debatę, która przez ponad rok była spychana na dalszy plan. Czy Polacy „zmęczą się” pomocą Ukrainie? Czy wywołana wojną solidarność obu narodów ma granice? I czy po ponad roku rzeczywistość nowych mieszkanek i mieszkańców Polski okaże się trudniejsza, niż przedstawiały to cukierkowe obrazki medialne? To część









