Koniec elektrobumu

Koniec elektrobumu

Udział samochodów elektrycznych w rynku to obecnie 6%. I nie powiększy się on tak bardzo, jak zakładano

Elektryfikacja w branży motoryzacyjnej jeszcze dobrze się nie rozkręciła, a już przechodzi poważny kryzys. Od kilku miesięcy wyraźnie spada popyt na samochody elektryczne. Problem ze sprzedażą mają najwięksi producenci, tacy jak Volkswagen, czy brylujące w temacie elektryków marki premium, np. BMW i Mercedes. Sprzedaż dobrze idzie tylko Tesli, ale nawet firma Elona Muska musi kusić klientów bardzo dużymi obniżkami cen. Sen o motoryzacji przyszłości zderza się z rzeczywistością. Głównymi przeszkodami są chciwość koncernów i niedoróbki technologiczne.

Volks w cenie merola

Jednym z zasadniczych problemów pozostaje wyjątkowo wysoka cena. Cennik modelu ID.3 Volkswagena, który ma zastąpić popularnego golfa, zaczyna się od ponad 180 tys. zł. Podkreślmy, mówimy o samochodzie kompaktowym. Wysokie ceny można oczywiście tłumaczyć inflacją, jednak najpopularniejszy kompakt świata kosztuje w wyjściowej specyfikacji aż 70 tys. mniej. Nie wspominając o tym, że za prawie 200 tys. zł można kupić limuzynę Mercedesa. Trzymając się jeszcze marki z Wolfsburga, porównajmy: cieszący się popularnością wśród Polaków passat – 163 390 zł kontra 276 690 zł za jego następcę, elektryczny model ID.7. Również rynek marek premium przeżywa kryzys. Popyt na bardzo popularne wśród fanów elektryków porsche taycan zmniejszył się o połowę.

Rynek się zmienia, chociaż niekoniecznie w tę stronę, w którą życzyliby sobie producenci samochodów. W całym roku 2022 Volkswagen otrzymał 75 tys. zamówień na model ID.4. W 2023 r. do lipca liczba zamówień na ten model nie przekroczyła 20 tys. Marka z Wolfsburga przeżywa w związku z tym spory kryzys. Przygotowując się do zwiększenia produkcji samochodów elektrycznych, VW zatrudnił masę pracowników tymczasowych, redystrybuował swoje zasoby, skupiając się na nowej strategii produkcji. Dzisiaj magazyny są pełne elektryków, których jest więcej niż klientów. To kiepska wiadomość dla zatrudnionych w Volkswagenie. Istnieje spore ryzyko, że umowy pracowników z kontraktami na czas określony nie zostaną przedłużone, aby ograniczyć straty marki.

Sytuacja na rynku elektryków nie podoba się również amerykańskim sprzedawcom. Grupa prawie 5 tys. dilerów ze wszystkich 50 stanów USA napisała petycję do prezydenta Joego Bidena, wzywając do spowolnienia procesu elektryfikacji rynku samochodowego. Sprzeciwiają się zwłaszcza zaproponowanym przez administrację Bidena nowym normom emisji spalin dla samochodów osobowych i lekkich ciężarówek. Przy czym nikt nie ma problemu z ideą ograniczania emisji dwutlenku węgla. Dilerzy uważają jednak, że osiągnięcie norm zaproponowanych na lata 2027-2032 jest nierealne. Wyśrubowane ograniczenia mają jeden główny cel – jak najszybsze osiągnięcie 60% udziału aut elektrycznych zasilanych akumulatorami w całym rynku do 2030 r. oraz 67% do roku 2032. Amerykańscy sprzedawcy samochodów podkreślają, że ograniczenie emisji można osiągnąć, wykorzystując różne technologie. Dlatego nie potrafią zrozumieć obstawania przy jednej, w tym wypadku samochodach na baterie. Powinniśmy sięgać po wszystkie opłacalne technologie – podkreślają w petycji.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 6/2024, którego elektroniczna wersja jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty

k.wawrzyniak@tygodnikprzeglad.pl

Fot. materiały prasowe

Wydanie: 06/2024, 2024

Kategorie: Technologie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy