Tajemnica stanu wojennego

Tajemnica stanu wojennego

Trzy scenariusze rozwoju wydarzeń z lat 1980-1981 Jeżeli jest jakiś mit konstytuujący III Rzeczpospolitą, to jest nim mit stanu wojennego. Powtarzany jest jak Biblia: że naród chciał wolności i zryw został zdławiony w krwawy sposób przez gen. Jaruzelskiego. To wizja czarno-biała, bardzo emocjonalna, wzmocniona obrazem czołgów i ofiar z kopalni Wujek. Taki jest mit założycielski formacji, która po roku 1989 przejęła władzę. Formacja ta prezentuje się jako naród. Ten obraz znakomicie odpowiada potrzebie propagandy, legitymizacji ugrupowań postsolidarnościowych. Ale nie przybliża nas do jakiejkolwiek historycznej prawdy. Przez 22 lata III RP stan wojenny pokazywany jest co roku tak samo. Z tymi samymi scenkami i z bliźniaczym komentarzem. Tymczasem stan wojenny i kulisy jego wprowadzenia wciąż kryją tajemnice, bez wyjaśnienia których obraz tamtych dni jest sztuczny i nieprawdziwy. Podstawowe pytanie dotyczące stanu wojennego, na które w III RP unika się odpowiedzi, brzmi: czy Moskwa była zdecydowana na interwencję wojskową w Polsce? Innymi słowy, czy gen. Jaruzelski stanął w obliczu prostej alternatywy – albo on wprowadza czołgi na ulice polskich miast, albo wprowadzają je radzieccy generałowie. To jest ten najważniejszy spór. Gotowi do interwencji Co istotne, w polskiej debacie panuje przeświadczenie, że Rosjanie – niezależnie od tego, co wydarzyłoby się w Polsce – interweniować nie zamierzali. I na potwierdzenie tej tezy przedstawiane są różne źródła wątpliwej wartości lub tendencyjnie interpretowane. Warto zwrócić uwagę, że tezę o tym, iż ZSRR Leonida Breżniewa był państwem łagodnym, które niczego nie zamierzało w Polsce rozstrzygać siłą, czyli de facto zamierzało się zgodzić na przejęcie władzy przez „Solidarność”, głoszą sympatycy prawicy. Tej, która dziś opowiada o Rosji Putina jako o jednym z najagresywniejszych państw świata. Z kolei w Rosji tezę, że Moskwa nie zamierzała w roku 1981 interweniować w Polsce, głoszą dziś przedstawiciele kół wojskowych, najbardziej twardogłowa część establishmentu. To bardzo ciekawe, że podaje ona rękę polskiej twardej prawicy. Tymczasem są dziesiątki relacji i dokumentów – pochodzących i od polityków, i od wojskowych – które świadczą o tym, że wokół Polski (a i w samej Polsce) zaciśnięta była obręcz przygotowanych do interwencji dywizji. Przygotowane były dywizje pancerne i powietrznodesantowe. Zarówno rosyjskie, jak i czeskie oraz wschodnioniemieckie. Przysposobione były do uderzenia jesienią 1980 r., potem wiosną 1981 r. i pozostawały w stanie gotowości do wiosny i lata 1982 r. Wystarczy znać mechanizmy państwa, by wiedzieć, że takiej machiny nie uruchamia się, żeby nią jedynie straszyć. Kolejne pytanie, na które nie udziela się odpowiedzi, to: jak ta interwencja miałaby wyglądać? Logika podpowiada, że przypominałaby tę w Czechosłowacji w 1968 r. Czyli wojska interwencyjne wkroczyłyby na teren Polski pod pozorem ćwiczeń, a wojska polskie byłyby zamknięte w koszarach. Pod osłoną obcych bagnetów wybrana zostałaby nowa władza, całkowicie uległa Moskwie. Takiej interwencji sprzyjałyby rozruchy w Polsce, stan niepokoju. Byłby to więc rodzaj „aksamitnej interwencji”, eskalowanie siły. Wojska z koszar Gdy patrzy się na działania gen. Jaruzelskiego, widać wyraźnie, że przewidywał on taki wariant rozwoju sytuacji i zamierzał się przed nim zabezpieczyć. Wojska polskie zostały wyprowadzone z koszar i skierowane na stanowiska polowe. Tylko niewielka część wkroczyła do miast. Co to oznaczało? Ano to, że polska armia była przygotowana do działań bojowych, a jej dowództwo praktycznie nieuchwytne. Dodajmy do tego jeszcze jedno – otóż miejsca ześrodkowań pokrywały się z miejscami, w których miały się ześrodkowywać wojska Układu Warszawskiego. Jaruzelski te miejsca znał. I tam skierował jednostki, zajmując lądowiska i punkty pozwalające na rozwinięcie sił zbrojnych. Czy oznacza to, że zakładał w wypadku interwencji zbrojny opór? Na to pytanie może odpowiedzieć tylko on sam. Raczej była to manifestacja niezależności. Choć, jak świadczą relacje polskich oficerów, ówczesna kadra średniego szczebla była gotowa do walki. Mówi o tym otwarcie gen. Skrzypczak, w 1981 r. dowódca plutonu czołgów. Oczywiście przewaga wojsk rosyjskich, czechosłowackich i wschodnioniemieckich była wówczas przygniatająca, ale… Drugim elementem interwencji według czeskiego scenariusza była konieczność znalezienia wśród polskich polityków i wojskowych ekipy, która poparłaby interwencję. Czyli polskiego Husáka. Z relacji świadków epoki wynika, że taką ekipę Rosjanie już mieli. Byli wśród nich generałowie i sekretarze PZPR. Łączyło ich jedno –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 49/2011

Kategorie: Historia